Artykuły

Widowisko proste i mądre, a przy tym niezwykle aktualne

"Na arce o ósmej" Ulricha Huba w reż. Mariána Pecko w Opolskim Teatrze Lalki i Aktora. Pisze Martyna Friedla w Gazecie Wyborczej - Opole.

Marián Pecko poprzez swój spektakl "Na arce o ósmej" mówi, że zawsze znajdzie się miejsce dla dodatkowej osoby. Może to być ważna lekcja, szczególnie dla widzów dorosłych w kontekście aktualnych wydarzeń na świecie.

Twórcy spektaklu przedstawiają widzom Pingwiny w sytuacji pozornie bez wyjścia: dwoje z nich otrzymało od Gołębia, boskiego posłańca, bilety na arkę, lecz nie zamierzają zostawić trzeciego kolegi na pastwę losu. Pakują go do walizy i przemycają na olbrzymią łódź. Dalszy ciąg wydarzeń to perypetie wynikające z prób ukrycia kolegi.

***

Scenografia jest minimalistyczna: biały materiał na podłodze stanowi przestrzeń akcji. Bohaterowie sami stawiają z boku sceny tabliczki oznajmiające, że znajdujemy się na biegunie południowym, bądź na arce. "Deszcz" leje się na Gołębia (w tej roli Tomasz Szczygielski, budzący podziw publiczności swą jazdą na wrotkach), gdy podczas szarpaniny sam pociąga za sznurek przywiązany do błękitnej konewki. Niby-robocza scenografia zdaje się mówić, że ważne kwestie można przekazać w sposób prosty i zabawny. To niewątpliwa zasługa zarówno tekstu niemieckiego autora Ulricha Huba, jak i pomysłowości słowackiego reżysera Mariána Pecki.

Sceniczne pingwiny mają na twarzach czerwone nosy na gumce, na nogach charakterystyczne buty z okrągłymi czubami i szerokie spodnie. Wydaje się jednak, że klownada nie była w tym obrazie konieczna. Chociaż połączenie skojarzeń z pingwinem i klownem, zachowane w kostiumach bohaterów, zasługuje na uznanie. Jednak w kontekście całości spektaklu zabieg się chwilami rozmywa. Pingwiny same w sobie noszą pewną nostalgię i chwilami zabawną nieporadność - to niepotrafiące latać ptaki, w spektaklu znajdujące się w sytuacji, w której tonie świat, a wraz z nim niemal wszyscy ludzie i zwierzęta - a one znajdują z sytuacji rozsądne wyjście. Czy potrzebne jest im jeszcze do tego dodatkowe przebranie?

***

Wraz z koncepcją klownady, w spektaklu pojawia się cały szereg gagów zgodnych z konwencją - i o tyle spektakl byłby w tym pomyśle spójny. Ale niektóre sceny zdawały się być wprowadzone na siłę, a może po prostu były niedopracowane. Podobnie ma się muzyka w spektaklu, irytująca i zagłuszająca śpiewających aktorów.

Gwałtowna gestykulacja, gra niewidzialnymi przedmiotami, prosty komizm sytuacyjny w wielu scenach się sprawdziły i aż chciałoby się je "cytować" - w kilku jednak były chaotyczne, wprowadzające zbyt wiele powtórzeń i nie spełniały swoich funkcji spotykając się z brakiem reakcji.

***

Ale jeśli nawet w spektaklu nie wszystko "gra", to wychodzi się z niego z przekonaniem, że odwołał się do wrażliwości widzów i wywołał pozytywne emocje.

Twórcy spektaklu w zabawnych sytuacjach przemycają wiele wartości. Poruszają kwestie wiary i wątpliwości dotyczących istnienia niewidzialnego stwórcy. Pojawia się nawet związek ponad podziałami - ale tę niespodziankę pozostawię już widzom. W każdym razie wiodąca myśl, że z każdej sytuacji można znaleźć dobre wyjście ma niewątpliwą wartość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji