Artykuły

"Przyjemna i pożyteczna" na sopockim Artloopie

- Kiedy zostałam zaproszona do udziału w festiwalu artystycznym Artloop, to pierwszym obrazem, jaki mi się pojawił w głowie, była Klara siedząca jako syrena na molo w Sopocie - o spektaklu "Przyjemna i pożyteczna", pokazanym w ramach sopockiego festiwalu artystycznego Artloop, opowiadają Bogna Burska i Klara Bielawka, w rozmowie z Kamilą Wielebską w portalu Obieg.

Kamila Wielebska: Czy napisałaś ten tekst dla Klary?

Bogna Burska: Tak. Zwróciłam się do niej, kiedy jeszcze nie miałam tekstu, z samym pomysłem. Wiedziałam tylko, że jest to historia dziewczyny, która przyjeżdża nad morze pracować sezonowo. Tegoroczny temat Artloopa brzmiał "Nocna zmiana". Rozmawiałam też z ludźmi, którzy pracowali sezonowo czy po prostu w gastronomii. Kilka stron tekstu to historia mojego znajomego, którą mi opowiedział. Ale są tam też zebrane doświadczenia z innych rodzajów pracy, na przykład takiej jak moja, czyli etatowej pracy w szkole artystycznej.

Jak zaczęła się wasza współpraca nad "Przyjemną i pożyteczną"?

B.B: To było jakiś czas temu, kiedy zbierałam pierwszą obsadę do "Gniazda", które chciałam robić w formie teatru telewizji. Poprosiłam Michała Januszańca, z którym współpracuję, i Ewę Hevelke o rekomendowanie mi aktorów do konkretnych postaci i jedną z tych osób była Klara... Wtedy się nie udało, ale rok temu w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie odbyło się czytanie innego mojego tekstu, napisanego w kontekście wystawy Stacha Rukszy "Moje miasto to pole walki"; Klara wzięła w tym udział. Kiedy zostałam zaproszona do udziału w festiwalu artystycznym Artloop, to pierwszym obrazem, jaki mi się pojawił w głowie, była Klara siedząca jako syrena na molo w Sopocie. Potem zaczęłam się nad tym zastanawiać: co to znaczy?, kto jest kim?

Klara Bielawka [na zdjęciu]: Najpierw rozmawiałyśmy, potem Bogna napisała i przysłała mi pierwszą wersję. Zaczęłyśmy się spotykać i o tym rozmawiać. Nie miałyśmy za bardzo warunków do próbowania w konkretnej przestrzeni, więc po prostu siedziałyśmy i gadałyśmy, teoretyzowałyśmy. Miałyśmy bardzo dużo pomysłów, które potem już tutaj były do zweryfikowania.

Tekst wciąż jeszcze wtedy powstawał?

Klara Bielawka: Zmieniał się.

BB: Wyrzuciłyśmy połowę! (śmiech)

KB: Tak, mam skłonność do robienia skrótów.

To nie była typowa relacja reżyserka - aktorka? Jak rozumiem, miałaś Klaro duży wpływ na zmiany w samym tekście.

KB: Bogna była świeżo po jego napisaniu, więc trochę nie miała dystansu. Czasami czułam, że na przykład coś pasuje do energetyki całego spektaklu, a coś niekoniecznie, że coś jest przegadane, a pewnych rzeczy nie trzeba mówić, lepiej je zagrać.

Bogno, pokazujesz od dawna prace jako artystka wizualna. Opowiedz o swoim doświadczeniu z teatrem.

BB: Jest to w sumie czwarty tekst, który napisałam, ale nie czuję, że mam jakieś doświadczenie. Pisanie przychodzi mi dość łatwo, natomiast to, co jest dla mnie nowe, to przekładanie tekstu - nieważne już, czyjego autorstwa - na grany przez aktorkę utwór sceniczny. Większości rzeczy na ten temat dowiedziałam się od Klary. Nasze role określone są w programie jako reżyserka i aktorka, ale tworzyłyśmy to razem.

No właśnie, jest to też kwestia języka specyficznego dla każdej z dziedzin, dla teatru czy sztuk wizualnych.

KB: Teatr obecnie jest bardziej otwarty, reżyserzy współpracują z aktorami. Oczywiście zależy to też od tego, jaki to jest teatr. Bogna sprawuje pieczę, widzi z zewnątrz, czy coś działa, czy nie. Ja ze środka nie jestem w stanie tego ocenić, mogę tylko czuć, że coś mi nie pasuje.

W wypadku współpracy aktorki czy aktora z osobą, która reżyseruje, ważna jest kwestia zaufania. To pierwsi odbiorcy tego, co robisz. Odważyłaś się współpracować z Bogną, pozbawioną klasycznego reżyserskiego wykształcenia i teatralnego doświadczenia.

KB: Wcześniej dużo rozmawiałyśmy i był między nami pewien rodzaj zaufania, wynikającego z podobieństwa myślenia. Są też reżyserzy, którzy ukończyli odpowiednie szkoły i mają duże doświadczenie, ale zupełnie im nie ufam, bo mają gust inny od mojego i reprezentują tak inny świat, że nie wierzę w to, że możemy się spotkać. Wydaje mi się, że ważniejsza niż doświadczenie jest kwestia pewnej relacji. Może gdybyśmy robiły większy spektakl w teatrze, gdzie jest cała machina w postaci scenografii, choreografii, większej grupy ludzi, to może bym miała jakiś większy lęk, bo rzeczywiście trzeba mieć pewne doświadczenie, żeby to ogarnąć tak czysto technicznie. Ale tutaj nie miałyśmy takiego problemu.

Chciałabyś, Bogno, spróbować swoich sił w większej inscenizacji, z większą ilością aktorów?

BB: Chciałabym. I w pewnym sensie niedługo spróbuję. To będzie czytanie "Gniazda", czyli tego pierwszego tekstu, czwartego października w Zachęcie1. Czytanie bardziej performatywne, ale wciąż czytanie. Bardzo mnie to kręci, od lat nie zdarzyło się, żeby coś w takim stopniu uruchomiło moją wyobraźnię, jak praca z Klarą. Nie mam jednak pojęcia, jakie będzie moje doświadczenie z czytaniem w Zachęcie, z większą liczbą ludzi i z większą liczbą prób niż wtedy w MSN, i z dłuższym tekstem. Wiem, że chciałabym pisać, ale to, co dalej będzie się z tym działo, zależy od tego, jak będzie mi to wychodzić.

Wróćmy jeszcze do samego tekstu. Dlaczego tematem jest praca?

BB: Wyobraźnia uruchomiła mi się tym obrazem syreny, dziewczyny, która przyjechała pracować sezonowo nad morze. Inspiracją było oczywiście to, że pisałam ten tekst na festiwal Artloop w Sopocie. Ale był to też czas mojego zmęczenia, miałam potrzebę dać po prostu upust frustracjom.

A jak ten motyw pracy pracuje już w samym spektaklu, w inscenizacji?

KB: W czasie spektaklu wykonuję pewną pracę fizyczną. To znaczy zawsze jest tak, że wykonuję na scenie swoją pracę, ale tutaj nie ukrywamy tego faktu. Nie ukrywam swojego zmęczenia, a nawet trochę je specjalnie podkręcam. Gram tak, żeby się bardziej zmęczyć, opowiadając o tym. Jest w tekście taki fragment, którego mogłabym właściwie użyć, opowiadając o swojej pracy aktorki. Ma on zresztą pewne autoironiczne zabarwienie objawiające się w narzekaniu, opowieści o tym, że mam gorzej od innych, że jestem zmęczona.

Czyli odsłaniasz trochę to, co zazwyczaj jest ukryte przed publicznością - zmęczenie aktorów.

KB: Tutaj te "szwy" funkcjonują jako część spektaklu. Ale teatr teraz często taki jest, wykracza poza teatralne ramy. Trudno więc mówić, że robimy coś zupełnie innego, niż dzieje się teraz w teatrze. Teatr czerpie również z tego, co się wydarza podczas spektaklu: aktor potknie się albo ktoś z widowni coś powie, albo zadzwoni komuś komórka. Trudno przewidzieć, czy będzie podczas spektaklu coś, z czym można wejść w interakcję. Ale przyjmujemy formę, która daje taką możliwość. W naszym wypadku to działa trochę też tak, że ja nie do końca gram tę postać, tylko odbywa się to bardziej w działaniu. Opowieść jest opowiadana poprzez pracę, którą wykonuję. Poprzez pracę fizyczną.

BB: To tekst o pracy, która jest monotonna i prowadzi donikąd. Ważne były tutaj dwie rzeczy. Jak opowiedzieć w zajmujący sposób o czymś, co jest monotonne, żmudne i nudne? Drugą istotną rzeczą jest to, że jedyną pracą, na którą patrzą widzowie spektaklu, jest to, co robi Klara.

KB: Pytanie, jak opowiedzieć o pracy siedząc czy stojąc i mówiąc tekst, grając jakąś postać? Miałyśmy wrażenie, że w jakiś sposób trzeba to jednak przełożyć na jakąś odbywającą się, wykonywaną akurat pracę. I to pracę fizyczną. Trzeba w jakiś sposób doprowadzić do zmęczenia albo wprowadzić jakąś zewnętrzną trudność. Tekst jest napisany rytmicznie, ale kiedy zaczynam się męczyć, zaburzam to. To znaczy pozwalam, aby zaburzyła to praca, którą wykonuje.

BB: Aktorka nie gra, nie udaje zmęczenia.

KB: Tak, mogłam po prostu odgrywać to zmęczenie, wymyślać je, robiąc to zupełnie zewnętrznie. Demonstrować stan zmęczenia.

***

Spektakl "Przyjemna i pożyteczna" pokazany w ramach sopockiego festiwalu artystycznego Artloop, odbywającego się w Sopocie w dniach 3-6 września 2015 roku.

PS.

Bogna Burska: Właśnie skończyłam czytać książkę Marguerite Duras "Pisać" , którą Klara dała mi jak pracowałyśmy. W posłowiu, w kontekście aktu pisania i tej książki o pisaniu Duras, przywołana jest koncepcja wypowiedzi performatywnej stworzona w latach 50. przez brytyjskiego filozofa analitycznego Johna L. Austina. "W przeciwieństwie do konstatacji performatywy nie opisują zastanej, "gotowej" rzeczywistości, a stanowią wykonanie czynności do której się odnoszą (powiedzieć 'obiecuję' to dokonać aktu obietnicy; podobnie jest z 'ogłaszam' albo 'rozkazuję' i in.)" W naszym monodramie Klara mówi "pracuję".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji