Artykuły

Pętla czasu w skandynawskiej wiosce

O drugim dniu Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Lalek "Spotkania" w Toruniu pisze Ilona Słojewska w serwisie Teatr dla Was.

"Dzieci z Bullerbyn" Konrada Dworakowskiego według Astrid Lindgren to spektakl [na zdjęciu], który urzeka reżyserią, aktorstwem i plastyką.

Akcja dzieje się w jednym miejscu - maleńkiej skandynawskiej wiosce. Tam, niczym w magicznym kręgu, mieści się kraina dzieciństwa i starości. Otwiera je i zamyka pętla czasu. Wskaźnik na osi czasu przesuwa się wstecz, by powrócić do punktu, w którym się wszystko rozpoczęło.

Na scenie pojawia się kilkoro staruszków. Mają na sobie szerokie, krótkie płaszcze i torebki na zgięciu ręki. Kiedy się pochylają, odsłaniają pończochy podtrzymywane na gumkach. Są i balkoniki. Staruszkowie są śmieszni, bezradni, z nadwagą, poruszają się z trudem. Ich brązowa odzież stapia się z kolorami ziemi. Ta barwa to znak jesieni, smutku, rezygnacji, ale i prostoty oraz spokoju. Gdy już rozpoznają siebie nawzajem, przenoszą się do czasów dzieciństwa, które razem spędzili. Dokładnie tutaj - w miejscu, w którym teraz są. Zdejmują kostiumy i odsłaniają jasne, pastelowe dziecięce ubrania. Jedynie na głowach pozostają siwo lniane włosy. A może są to włosy o barwie charakterystycznej dla dzieci w tym regionie świata. To czarodziejska transformacja, która sprawia, że widzowie wnikają do metafizycznego świata, w którym teraźniejszość miesza się z przeszłością. Stworzenie takiej czasoprzestrzeni jest jedną z genialnych koncepcji spektaklu. Siłę oddziaływania tej scenie daje materia - kostiumy i choreografia.

A zatem czas przenosi widzów do trzech gospodarstw w osadzie Bullerbyn. Rozpoczyna się transcendentalna podróż. Są trzy zagrody - jak trzy domki, których "dusza" jest animowana na ścianach poprzez obraz z rzutnika. Ten pomysł odzwierciedla życie rodzinne, które toczy się za ścianami, oknami, drzwiami. A kiedy te otwierają się i dzieci rozpoczynają kolejny nowy dzień, akcja zaczyna toczyć się dynamicznie. Bo wiadomo, inaczej nie może być. Każdy dzień, każda godzina przynosi coś nowego.

Dzieci pomagają w uwolnieniu się od nieodpowiedzialnego szewca Grzecznego łańcuchowemu psu Svippowi i zabierają go do siebie. Opiekują się maleńką siostrą Ollego, Kerstin, starając się zapewnić jej bezpieczeństwo, podczas gdy rodzice pracują w polu. Chodzą po zakupy do sklepu. Chłopcy wykonują wiele prac gospodarskich. A podczas srogiej zimy szaleją na zamarzniętej tafli jeziora. I potrafią nieść skuteczny ratunek, gdy lód się załamuje.

Akcja sceniczna jest bardzo mocnym atutem tego spektaklu. Toczy się wartko, jest pełna niespodzianek. Tupot dziecięcych stóp nie ustaje nawet na chwilę. To kolejna zaleta spektaklu. Aktorstwo bowiem wspięło się w nim na najwyższe szczyty. Marta Parfieniuk-Białowicz w roli Lisy oraz Edyta Soboczyńska w roli Anny wykreowały silne i wyraziste postaci sceniczne. Jakże psychologicznie Lisa była inna od Anny. Obie aktorki ujawniły też duży potencjał komediowy w scenie pójścia do sklepu po zakupy. Z kolei Edyta Łukaszewicz-Lisowska w roli starszej siostry Britty zachowała dystans, sygnalizowała swą opozycję wobec rodzeństwa. I chłopcy. Mariusz Wójtowicz jako Lasse, Andrzej Korkuz jako Bosse oraz Olle Krzysztofa Pardy to wspaniałe warsztatowo role. W spektaklu tym nie ma dorosłych. A jeśli się pojawiają, to w opowieściach dzieci, które ich udają, wyłapują ich charakterystyczne gesty, jak np. tarmoszenie piersi, kiedy to "występują" w roli matek. Jedyną postacią ze świata dorosłych jest Dziadek, pojawiający się na ekranie. W tej roli zadebiutował Witold Chmielewski (prof. UMK w Toruniu), stworzył bardzo malowniczą, pełną refleksji, niemą postać - samą mimiką wyraził tak wiele emocji.

Aktorskim fundamentem spektaklu jest Dominika Miękus występująca w roli małej Kerstin oraz psa Svippa. Aktorka olśniewa swą grą zarówno jako noworodek, niemowlę, jak i dziecko stawiające pierwsze kroki i poznające najbliższe otoczenie, ludzi oraz wszelkiego typu codzienne rekwizyty dorosłych. W chwilach gaworzenia, w pierwszych próbach mówienia, w kontakcie z dziećmi, w przezabawnej scenie z zapalaniem zapałek, Miękus prezentuje wprost nieograniczone możliwości warsztatowe. W roli Svippa pokazuje jak wrażliwa potrafi być psia dusza. Dominika Miękus to fenomen, który można porównać do bezcennego skarbu w teatrze dla dzieci.

O pomysłach scenograficznych Mariki Wojciechowskiej i ich funkcji można by napisać obszerną rozprawę. Akcja dzieje się w zamkniętej przestrzeni, której ściany wykonane są z jasnych płyt paździerzowych imitujących drewno. Zabawki i wszelkie rekwizyty są z drewna, które mają w spektaklu bogatą symbolikę. To znak prostoty, życia w naturze, szczerości uczuć, instynktu i intuicji, wreszcie - długowieczności. Ale także symbol życia w surowych warunkach, w których wychowywały się dzieci. Poza tym wyciągane szuflady odsłaniają zamknięte w nich w tajemnice z czasów dzieciństwa.

Inną sceną, bardzo działającą na zmysły i wyobraźnię, było suszenie bielizny na sznurkach podczas zimy. Jej usztywnienie pod wpływem mrozu oraz biel tworzyły niezwykle malowniczy obraz, który miał w sobie jeszcze zapach świeżości i wiatru. Podobnie było z opowieścią o spaniu w stodole - na sianie. Trudno było uwolnić się od jego słodkawo wietrznej woni. A burza śnieżna! Białe ogromne płatki śniegu, wirujące na tle ciemnego nieba. Jakże uruchamiały wyobraźnię dzieci i dorosłych. Pomysły reżyserskie nabierały w takich chwilach niesamowicie emocjonalnej wielowymiarowości.

W spektaklu występują liczne efekty dźwiękowe oraz piosenka. Autor muzyki, Michał Kobojek, skomponował piosenkę o prostej linii melodycznej, z refrenem radosnym w swym brzmieniu. Zadbał o jej rytmiczność, co dla młodego widza jest bardzo istotne w odbiorze. Ważną rolę odgrywają też wspomniane już wyżej ciekawe plastycznie projekcje wideo autorstwa Michała Zielonego.

Spektakl kończy scena, w której czas miniony w spektaklu dochodzi do współczesności. Dzieci znowu stają się grupką staruszków. Czas zatoczył koło, ale tym razem unosi się nad nim iskierka radości, optymizmu i nadziei. A uosabia ją Dominika Miękus w roli staruszki, Kerstin, która swym dynamicznym tańcem wnosi tak wiele ożywczej energii.

I reżyseria. Konrad Dworakowski w każdym swoim spektaklu imponuje artystyczną koncepcją, a przede wszystkim wizją, którą daje i dzieciom, i dorosłym. Jego niezwykle ogromna i oryginalna wyobraźnia znajduje swe urzeczywistnienie na scenie. I co cenne, jest bardzo wyrazista i czytelna. Praca artystyczna Dworakowskiego ze spektaklu na spektakl przekonuje o niewyczerpanych wręcz pokładach jego twórczych pomysłów. "Dzieci z Bullerbyn" są przedstawieniem świadczącym o bardzo przemyślanej i stylistycznie jednorodnej wizji. Reżyser pokazuje fragment minionej rzeczywistości, uwrażliwia na los zwierząt, odwołuje się do wyobraźni, zmysłów, skłania do refleksji. Inscenizacja jest czytelna dla dzieci i dorosłych. A nie jest to proste, żeby jednym spektaklem zainteresować dwa, a nawet trzy pokolenia. Dworakowski zostawia w Baju Pomorskim spektakl niezwykły. Spektakl, którego się nie ogląda, lecz przeżywa wszystkimi zmysłami

Durabo - znaczy przetrwam!

Następnie Królik zaprowadził widzów do teatralnego ogrodu, który okazał się idealnym miejscem dla autorskiego spektaklu "Przetrwam. Opowieść Pani Durabo" Agnieszki Niezgody.

Każdy przedmiot ma swoją małą historię, która tworzy tę wielką. Tak było, jest i będzie. I w to odwieczne prawo wkracza Agnieszka Niezgoda, dla której opowiedzenie życia Torunia od czasów jego narodzin nie jest problemem.

Ale żeby tak się stało, nie wystarczy posiadanie bogatego warsztatu aktorskiego czy lat doświadczeń scenicznych. Trzeba jeszcze posiadać w sobie tyle energii, by tchnąć nią w opowiadaną kronikę miasta i wciągnąć do niej publiczność. A może przechodniów, bo "Przetrwam" pomyślane jest jako spektakl uliczny. To fantastyczna koncepcja dająca aktorce nieograniczone możliwości gry aktorskiej.

Pani Durabo bowiem potrafi zadziwić widzów nie tylko znakomitą znajomością najważniejszych wydarzeń z życia miasta, ale także zarazić ich swym entuzjazmem wobec tego, o czym opowiada. Jej głosem przemawia nawet Anioł trzymający herb miasta. Pani Durabo to także ogromna symbolika, metafora, personifikacja. Słowem, kobieta nie mieszcząca się w normach poetyckich, ale za to wnikająca do serc widzów.

Sceneria, w której występuje to wózek na kołach, w którym mieści się ogromna ilość prawdziwych przedmiotów z duszą. Ale to nie wszystko. Agnieszka Niezgoda wchodzi w niespotykanie ciepłą interakcję z widzami, których zainteresowanie i sympatia rosną z minuty na minutę, prowadząc do zaczarowanej więzi z Panią Durabo. Podczas tego spektaklu - jak dawniej - po niebie wędrowały chmury, a i wiatr poruszał liśćmi drzew jak przed wiekami.

Warto jeszcze dodać, że nie tylko dzieci i dorośli zachwyceni byli opowieściami Pani Przetrwam, ale także i Królik.

***

Baj Pomorski, Toruń, "Dzieci z Bullerbyn"; autor: Astrid Lindgren; tłumaczenie: Irena Wyszomirska; reżyseria: Konrad Dworakowski, scenografia: Marika Wojciechowska, muzyka: Michał Kowbojek; projekcje wideo: Michał Zielony; obsada: Lisa - Marta Parfieniuk-Białowicz, Britta - Edyta Łukaszewicz-Lisowska, Anna - Edyta Soboczyńska, Kerstin - Dominika Miękus, Lasse - Mariusz Wójtowicz, Bosse - Andrzej Korkuz, Olle - Krzysztof Parda, Dziadek - Witold Chmielewski (gościnnie). Spektakl familijny (dla dzieci od 7 lat). Premiera: 30 listopada 2014.

"Przetrwam. Opowieść Pani Durabo". Reżyseria, scenografia, inscenizacja: Agnieszka Niezgoda; Ruch sceniczny: Artur Fredyk; Obsada: Agnieszka Niezgoda. Premiera: 5 lipca 2015

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji