Artykuły

Od parawanu do efektów z komputera

- Dziś pracuje się nam wszystkim zdecydowanie lżej. Mamy wyremontowane pracownie, wygodne garderoby, całkowicie odnowioną salę widowiskową i dwie sceny. A w tym jubileuszowym roku organizator zapewnił środki inwestycyjne na nową nastawnię świateł i system interkomowy dla inspicjenta - rozmowa z Krystyną Kajdan, dyrektorką Śląskiego Teatru Lalki i Aktora Ateneum, z okazji 70-lecia istnienia katowickiej sceny.

Historia ostatnich 44 lat Teatru Ateneum to także pani osobista historia. Z katowicką sceną dla dzieci związała się pani 1 listopada 1971 roku...

- ...i przeszłam dosłownie wszystkie szczeble awansu zawodowego. Od pracy w sekretariacie do stanowiska dyrektor naczelnej!

Można powiedzieć, że nic w tym teatrze nie umknie uwadze pani; zna go pani od podszewki i z niejednym kłopotem musiała się pani zmagać.

- Bywało różnie. Odnosiliśmy sukcesy, ale problemów też nie brakowało. W ich przełamywaniu pomagał fakt, że jesteśmy zespołem bardzo zżytym. Małym, ale solidarnym i zaprzyjaźnionym. Jak trzeba, każdy z pracowników czuje się odpowiedzialny za resztę. No i mamy ogromne poczucie bezpieczeństwa, które daje nam Miasto Katowice, czyli nasz - żartobliwie mówiąc - "właściciel". Jesteśmy instytucją artystyczną, finansowaną i organizowaną przez samorząd, który dokłada starań, żeby kurtyna w naszym teatrze zawsze mogła iść w górę. Na co dzień wydaje się to oczywiste, ale ostatnie perturbacje w Teatrze Dzieci Zagłębia w Będzinie, które zagroziły istnieniu tej sceny, uświadomiły nam, że nie wszyscy i nie zawsze mogą mieć taki komfort pracy, jak my.

Komfort w przenośnym i dosłownym znaczeniu. Od 1950 roku Ateneum mieści się w kamienicy przy dzisiejszej ulicy św. Jana. Poza zabytkową fasadą, wszystko jest tu już supernowoczesne. Wręcz architektoniczne, w dodatku funkcjonalne, cudo. A jak wyglądał teatr, gdy przyjmował panią do pracy dyrektor Zygmunt Smandzik?

- Najlepiej zapamiętałam, niemal przedpotopową, centralkę telefoniczną. Taką na korbkę, z kabelkami wtykanymi do gniazdek przy każdej rozmowie; nawet przez jakiś czas ją obsługiwałam. Podarowała ją teatrowi (w latach 60. XX w.) kopalnia Katowice. Inne rzeczy też robiłam, wgryzałam się w teatralną specyfikę na każdym, że tak powiem "froncie". W Ateneum zawsze była tradycja łączenia różnych zajęć, co się znakomicie sprawdza do dziś. Zwłaszcza przed premierą, gdy czas zawsze tak niewyobrażalnie przyspiesza... Nawiasem mówiąc, ja zaczynałam bez umowy o pracę, bo chwilowo nie było w teatrze kadrowej. I chyba nieźle się spisałam, bo po dwóch tygodniach otrzymałam angaż z wyższą pensją niż mi obiecywano.

Jako długoletnia zastępczyni dyrektora do spraw administracyjnych, skutecznie (choć nie bez wysiłku) kierowała pani kolejnymi modernizacjami teatralnego zaplecza, dzięki czemu Ateneum sukcesywnie poszerzyło możliwości inscenizacyjne.

- Zmiany są kolosalne, choć nie wszystkie widać. Tymczasem w całym budynku wymienione zostały stropy, a wewnętrzne podwórko jest dziś przykryte wspaniałym szklanym dachem, co nieoczekiwanie stworzyło przestrzeń dla nietypowych przedsięwzięć artystycznych. Inwestorem było Miasto Katowice. A jak to wyglądało 44 lata temu? Pamiętam, że aktorzy mieli do dyspozycji tylko dwie ciasne, niewygodne garderoby. Z pękniętym lustrem, bo kasy na nowe nie było. Że stolarnia, podstawa pracy każdego scenografa, mieściła się w ciemnej, zatęchłej piwnicy. Że pracownie - wszystkie! - rezydowały w jednym pokoju, w którym czasem wytrzymać nie było można; od turkotu maszyn do szycia i duszącego zapachu kleju, bo akurat przygotowywano większą liczbę rekwizytów. Ale prawdą też jest, że w ludziach - od aktorów po pracowników technicznych i bileterki - zapał aż kipiał. Może przez tę świetną atmosferę tylu z nas związało się z "Ateneum" na długie lata, choć proponowano nam - mnie na pewno - lukratywne warunki finansowe w innych firmach... Nie chcę przez to powiedzieć, broń Boże, że teraz tego zapału nie ma, ale dziś po prostu pracuje się nam wszystkim zdecydowanie lżej. Mamy wyremontowane pracownie (zgodnie z zasadami BHP), wygodne garderoby, całkowicie odnowioną salę widowiskową i dwie sceny. A w tym jubileuszowym roku organizator zapewnił środki inwestycyjne na nową nastawnię świateł i system interkomowy dla inspicjenta.

Była pani także świadkiem przemian w samej sztuce animacji. Każdy z dyrektorów artystycznych nadawał przecież katowickiej scenie własne piętno.

- Wizje artystyczne wiążą się jednak ściśle z możliwościami technicznymi. W pierwszym okresie robiliśmy prawie wyłącznie przedstawienia lalkowe, w których aktorzy kryli się za parawanem. Potem zza niego wyszli, a nowoczesna aparatura umożliwiła całą gamę efektów specjalnych; przede wszystkim świetlnych i akustycznych. Dziś, przy pomocy nastawni komputerowej, na scenie można wyczarować prawdziwe cuda. Ma pani jednak rację, mówiąc, że dyrektorzy artystyczni wyznaczają styl i charakter realizowanych w teatrze spektakli. Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że Ateneum miało szczęście do utalentowanych, oryginalnych czasem wręcz wizjonerskich artystów-dyrektorów. Świadczą o tym liczne nagrody, ale także fakt, że nasz teatr dwukrotnie został zaproszony do internetowej transmisji przedstawień dla młodzieży szkolnej - "Krawca Niteczki" i widowiska "Biegnijcie do szopki".

Ukończyła pani pedagogikę wychowania pozaszkolnego na UŚL. Te studia sprawiły, że rozszerza pani ofertę teatru o przedstawienia da dzieci o zmniejszonych możliwościach percepcji?

- Jestem dumna z tego kierunku działalności. Dla widzów niewidomych i słabowidzących wprowadziłam na stałe metodę audiodeskrypcji, gdyż dzięki wsparciu PFRON-u i Miasta Katowice dysponujemy bezprzewodowymi słuchawkami, które początkowo wykorzystywaliśmy tylko dla widzów z dysfunkcją słuchu. Nasz teatr jest również otwarty dla widzów z innymi dysfunkcjami. Zapewniamy im 50-procentową zniżkę na bilety wstępu. Chcemy robić teatr dla wszystkich. Bardzo nam na tym zależy.

***

Rok po roku, krok po kroku, czyli wyimki z historii teatru, odwiedzanego przez kilka pokoleń

Dla wielu katowiczan - Teatr Ateneum istniał od... zawsze. No bo jak mógł nie istnieć, skoro niektórzy najpierw sami oglądali w nim zapadające w pamięć przedstawienia, potem prowadzili do "Ateneum" swoje dzieci, a teraz wnuki! "Ateneum" to rzeczywiście jedna z najstarszych w Polsce scen dla młodych widzów. Założył ją w 1945 roku Juliusz Glatty, pochodzący ze Lwowa malarz, scenograf i autentyczny pasjonat sztuki lalkarskiej, w której upatrywał najczystszej teatralnej ekspresji. Glatty był szefem nowej sceny, ale także jednym z jej filarów artystycznych - realizował spektakle, projektował ich oprawę plastyczną i występował jako aktor. W 1958 roku "Ateneum" (które było sceną prywatną wspieraną państwowymi dotacjami) całkowicie upaństwowiono. Przez kolejne dziesięciolecia teatr podlegał (finansowo i organizacyjnie) różnym instancjom administracyjnym. Dziś jest pod wyłączną opieką samorządu miasta Katowice. Ze Śląskim Teatrem Lalki i Aktora współpracowało wielu znakomitych twórców, reprezentujących zresztą różne dziedziny sztuki - Katarzyna Gaertner, Danuta Michałowska, Michał Banasik, Jan Dorman, Roman Kalarus, Janusz Kapusta, Adam Kilian, Michał Lorenc, Teofil Ociepka, Józef Skrzek, Witold Szalonek. A to tylko kilka nazwisk, wynotowanych z programów przedstawień, jakie przez 70 lat powstawały na tej scenie! Swój artystyczny charakter pisma zostawili tu z pewnością wybitni plastycy-animatorzy: Jerzy Zitzman i Zygmunt Smandzik. Warto przypomnieć epokę "czeskich i słowackich przyjaźni", która zaowocowała fantastycznymi spektaklami, podpisanymi m.in. przez artystów tej klasy, co Petr Nosalek, Pavel Hubicka, Alois Tomanek czy Eva Farkaśova. A przecież trudno nie pamiętać także o dramaturgu Edmundzie Wojnarowskim, którego większość sztuk miała swoje prapremiery właśnie w Ateneum, o kompozytorze Bogumile Pasternaku, wieloletnim kierowniku muzycznym, a później dyrektorze artystycznym katowickiej sceny oraz jego żonie - Anieli, świetnej aktorce czy o scenografce Alicji Kuryło. Miał wreszcie Teatr "Ateneum" szczęście do kreatywnych i przedsiębiorczych dyrektorów. Najdłużej (18 lat) kierował nim Jarosław Czypczar, który wraz z Maciejem K. Tonderą, otworzył katowicką scenę dla licznych artystycznych inicjatyw, co w konsekwencji podniosło jej znaczenie w ogólnopolskim rankingu teatrów (umownie mówiąc) lalkowych.

***

Pinokio - rekordzista, czyli jak skraść serca dzieci i dorosłych na długie lata

Gdyby w ocenie osiągnięć Śląskiego Teatru Lalki i Aktora "Ateneum" przyjąć (wyjątkowo!) terminologię sportową, z pewnością tytuł lidera przypadłby spektaklowi pt. "Pinokio", w adaptacji i reżyserii Petra Nosalka.

Ta popularna, ale i mądra baśń Carla Collodiego zrealizowana została na katowickiej scenie w 1994 roku i od premiery cieszyła się niebywałym powodzeniem. Zagrano ją ponad 450 razy, wielokrotnie nagradzano na zagranicznych i polskich festiwalach, ale w końcu, po kilku latach zeszła z afisza. Po to, by... triumfalnie powrócić, wraz z kolejnym pokoleniem młodych widzów, zachwyconych tą inscenizacją. W czym tkwi tajemnica sukcesu katowickiego "Pinokia"? Przede wszystkim w pulsującym emocjami nastroju spektaklu, w którym śmiech miesza się z refleksją, a liryzm przeplata ze scenami pełnymi dynamiki i humoru. W dodatku, interesująca dzieci akcja, w naturalny sposób łączy się dydaktycznym przesłaniem, praktycznie niezauważalnym dla młodego widza. Nie bez znaczenia jest też bardzo atrakcyjna forma widowiska. Spektakl wykorzystuje dwa plany: aktorski i lalkowy; aktorzy operują rozmaitymi technikami, wykorzystując w animacji m.in. kukły, maski, a nawet elementy tzw. czarnego teatru. Twórcy przedstawienia nie demaskują jednak animatorów lalek - na scenie niepodzielnie króluje teatralna iluzja. Współtwórcami tego, już kultowego, przedstawienia są: scenograf Tomaś Volkmer oraz kompozytor Paweł Helebrand.

***

Teatr dla wszystkich, czyli nie ma tekstu, którego w Ateneum w spektakl nie potrafiliby zmienić

Mówicie - Ateneum, myślicie - teatr tylko dla maluchów? Popełniacie błąd! Na afiszu Śląskiego Teatru Lalki i Aktora znajduje się 15 tytułów, wśród których młodzież, a nawet dorośli też znajdą coś dla siebie.

Więź lalki, aktora i widza to jedna z najsilniejszych relacji w teatrze. Tak twierdzą nie tylko artyści, ale i psychologowie. On (aktor), ożywiając lalkę, przekazuje jej swoją energię. Ona (lalka) przemawiając głosem aktora i powtarzając jego ruchy, w jakimś sensie przestaje być martwym przedmiotem. A widz jest łącznikiem pomiędzy nimi. Taka zależność inspiruje reżyserów. I stwarza nieograniczone pole dla wyobraźni publiczności w każdym wieku! Dla dzieci to często pierwsze spotkania z magią sceny, dla dorosłych - powrót do odległych wspomnień. Wśród spektakli Ateneum najwięcej jest tych, które przeznaczone są dla dzieci, choć realizacje są zróżnicowane. Percepcję pięciolatka i dziesięciolatka dzieli niemal przepaść. Dla najmłodszych, do 4 lat (okazało się, że i półroczne bawią się znakomicie) zrealizowano "Afrykańską przygodę" Marioli i Janusza Słomińskich. Spektakl bez tekstu, za to kuszący barwami i mobilną scenografią. Dla widzów nieco starszych przeznaczona jest poetycka baśń niemieckiego dramatopisarza, Tankreda Dorsta pt. "Amelia, Bóbr i Król na dachu", w reżyserii Lecha Chojnackiego, ze scenografią Anny Chadaj. W tym przedstawieniu nic nie jest do końca oczywiste, za to możliwość interpretacji - ogromna. W sam raz dla dzieci, zaczynających zadawać pytania... Rozważania o umiejętności cieszenia się życiem - znajdziecie natomiast w niezwykłej historii Martina Baltscheita pt. "Tylko jeden dzień". Temat to poważny, ale zrealizowany przez reżysera Bogdana Naukę i scenografa Pavla Hubićkę w szalenie atrakcyjnej formie, co sprawia, że to idealna propozycja także dla rodziców. Będzie o czym z dziećmi rozmawiać... Do każdego widza, bez względu na wiek, adresowane jest niezwykłej urody (choć praktycznie afabularne) widowisko pt. "Daleka podróż Andersena", autorski spektakl Marcina Jarnuszkiewicza - mistrza teatru plastycznego. Jarnuszkiewicz, miłośnik baśni Hansa Christiana Andersena, zabiera publiczność w poetycką podróż po świecie duńskiego pisarza. Rzecz o miłości, śmierci, marzeniach, poezji, tęsknocie i nieustającej pogoni za szczęściem. I na koniec przedstawienie tylko dla dorosłych - "Joanna d'Arc", którą Karel Brożek zrealizował wg tekstów Jeana Anouilha, Friedricha Schillera, Paula Claudela, George' a Bernarda Shawa. Świetne, poruszające. Ateneum to naprawdę teatr dla wszystkich!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji