Artykuły

Drżące oko, chłodne ciało

"Francuzi" wg Marcela Prousta w reż. Krzysztofa Warlikowskiego w Nowym Teatrze w Warszawie. Pisze Mike Urbaniak w Gazecie Wyborczej - Wysokich Obcasach.

Ożywienie nadchodzi tylko w scenach, w których pojawia się Odeta de Crecy grana przez Maję Ostaszewską. Jej kreacja to majstersztyk.

"Droga Redakcjo! Piszę do was z nietypową prośbą. Otóż chłopak, z którym spotykam się od pewnego czasu, zaprosił mnie na randkę... do teatru! Nie ukrywam, że ujął mnie tą propozycją, bo w dzisiejszych czasach znacznie częściej można usłyszeć propozycje spotkania w klubie niż na sztuce Warlikowskiego. I właśnie tutaj zaczął się problem, ponieważ nigdy nie byłam na randce w teatrze. Może podpowiecie mi, jak dostosować ubiór do sytuacji? Chciałabym wyglądać atrakcyjnie, ale jednocześnie stosownie do okazji. Macie jakieś propozycje?" - pisze w liście do jednego z modowych magazynów 24-letnia Asia. Redakcja nie zostawiła swojej czytelniczki samej. Radzi, by na "show" autorstwa "tego ekscentrycznego reżysera" pójść "w minimal" albo "w stylizacji na maxa przesadzonej", może być coś z kolekcji Victorii Beckham albo Valentino. Trudny wybór.

Ja się wybrałem na "Francuzów" w czarnych spodniach dresowych i czarnym bawełnianym T-shircie. Wiem, bieda, ale Asia musiała się czuć wyśmienicie, jeśli jej stylizacja była choć odrobinę tak spektakularna jak kostiumy Małgorzaty Szczęśniak. Aktorzy, a jeszcze częściej aktorki przebierają się bowiem w spektaklu nieustająco. To prawdziwa rewia mody. Wzroku nie można od nich oderwać. Podobnie jak od scenografii, światła i projekcji wideo. Oko na "Francuzach" drży z rozkoszy, reszta już nie bardzo, choć diagnoza, którą Warlikowski stawia, jest ze wszech miar trafiona. Podobnie zresztą jak w "Kabarecie warszawskim", swoim poprzednim spektaklu. Wtedy reżyser wieszczył nadejście brunatnych koszul (i proszę, co się dziś dzieje), dziś maluje gorzki obraz dwulicowej europejskiej elity, zepsutego francuskiego saloniku w przededniu Wielkiej Wojny. Jednak to, co oglądamy przez prawie pięć godzin, bardziej nuży, niż ściska żołądek, a ożywienie nadchodzi tylko w scenach, w których pojawia się Odeta de Crecy grana przez Maję Ostaszewską. Jej kreacja to majstersztyk.

Wyszedłem z "Francuzów" wymęczony i rozczarowany. Za to Asia miała pewnie wyborny wieczór. Tak jak i inni odziani w najnowsze kolekcje od Hermesa i Stelli McCartney.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji