Artykuły

Metafory z dreszczem

"Kalimorfa" w reż. Marka Kality w Teatrze Wytwórnia w Warszawie. Pisze Cezary Polak w Ozonie.

Poetycką adaptacją posępnej powieści "Kolekcjoner" Fowlesa Teatr Wytwórnia udowodnił, że jest jedną z najciekawszych młodych scen na kulturalnej mapie stolicy. Twórcy kameralnego spektaklu granego w pomieszczeniach wytwórni wódek Koneser na Starej Pradze zmierzyli się z dwoma legendami - głośnej książki angielskiego pisarza i równie (a może nawet bardziej) znanej jej filmowej adaptacji autorstwa Williama Wylera z 1965 roku. Z konfrontacji wyszli obronną ręką. "Kalimorfę" można interpretować przede wszystkim jako historię atrofii uczuć, na którą cierpi Ferdynand (świetny Krzysztof Franieczek), człowiek bez właściwości, wysuszony i bezbarwny jak zbierane przez niego motyle. Kolejnym okazem w kolekcji jest Miranda (równie znakomita Magdalena Popławska), studentka malarstwa, którą zamożny samotnik porywa, więzi w swoim domu i mimowolnie zabija. Reżyser Marek Kalita wydestylował z tekstu Fowlesa sensacyjną intrygę, a makabrę ubrał w metaforę. Nic nie jest tu dosłowne, ale czujemy dreszcz na plecach, gdy Ferdynand nie mogąc posiąść duszy Mirandy, symbolicznie zniewala jej ciało - maluje twarz pięknej kobiety tak, że przeistacza się ona w aseksualnego błazna.

W drugim planie spektakl jest minitraktatem o wolności i niewoli, oraz niemożliwym do przezwyciężenia konflikcie osobowości i światopoglądów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji