Kaligula - Plusy i Minusy
Plusy:
1. Przedstawienie jest atrakcyjne wizualnie. Scenografia i kostiumy utrzymane są w czerwono-biało-szarej tonacji. Krótkie sceny stylizowane są na malarskie obrazy, przy czym większości z nich nie można odmówić plastycznej urody.
2. Ciekawie wykorzystany pomysł ulokowania widzów na scenie. Imponującą widownię teatru, która służy tu za Koloseum i tło pantomimicznych scen-obrazów, odsłaniają kilkakrotnie potężne wrota. Przynajmniej na początku spektaklu widok czerwono-złotych lóż robi duże wrażenie.
3. Reżyserka zredukowała filozoficzne dysputy, dodała nowe postaci, rozbudowała kwestie bohaterów drugoplanowych (kosztem epizodycznych). Zmieniła też zakończenie: Kaligula nie ginie z rąk senatorów, ale, samotny, wychodzi przez otwarte wrota w głąb mrocznej widowni.
4. Rola tytułowa. Grzegorz Mielczarek, świeżo upieczony absolwent szkoły teatralnej, jest niewątpliwie bardzo zdolnym aktorem. Jego Kaligula, o niewinnej, chłopięcej twarzy, jest nadwrażliwcem, niespełnionym artystą. Pobudki jego działań są irracjonalne, a same działania - desperackie.
3. Anna Tomaszewska w roli Caesonii, której Duda-Gracz dodała szczyptę szaleństwa, tworzy wyrazistą postać bezgranicznie oddanej cesarzowi kobiety. Budzi uśmiech i wzrusza, zwłaszcza w scenie ostatniej rozmowy z Kaligula.
6. Świetna reżyseria świateł, które w ogromnej mierze współtworzą nastrój spektaklu.
Minusy:
1. Celebracja formy kosztem treści. Reżyserka za mało uwagi poświęciła budowaniu ról, napięć między postaciami, ich zróżnicowaniu. Aktorzy uciekają się do najprostszych chwytów (zabawa rekwizytami, strojenie min - szczególnie irytujące u Tomasza Wysockiego, grającego Chereę), które mają uwiarygodnić bohaterów. Spektakl momentami grzeszy sztucznością, zbytnim wystudiowaniem póz, nadmiarem efektownych (efekciarskich) gestów typu: rzucanie się na podłogę, dramatyczne wyciąganie rąk.
2. Nad scenografią ciąży malarstwo Jerzego Dudy-Gracza. Reżyserce zabrakło dystansu przy selekcji pomysłów - to, co charakterystyczne w obrazach Dudy-Gracza, niekoniecznie pasuje do dramatu Camusa. W efekcie mamy, na przykład, piękne, lśniące kostiumy i poszarpane tkaniny na ścianach bądź "upozowane" pajęczyny na oryginalnie wyrzeźbionych łożach. Nie wiem, czym umotywować to zgrzytliwe sąsiedztwo.
3. Biegające na wyciemnieniu skulone postacie, które komentują wydarzenia (szczątki antycznego chóru?), to naiwny pomysł.
4. Epizodyczna postać Wielkiej Kapłanki (Małgorzata Ząbkowska-Kołodziej) dodana została chyba jedynie dla uzyskania rzymskiego kolorytu. Sługa - Duch Opiekuńczy (Sławomir Rokita) jako cień Kaliguli i pogłębienie (w zamiarze) psychologicznego portretu cesarza nie ma nic interesującego do grania. Sługa trzymający prawie nagiego Kaligulę na kolanach to ładny, ale zbyt oczywisty w wymowie obraz.