Artykuły

Halka

W słuszną tradycję polskiej opery weszło wystawianie na otwarcie sezonu którejś z oper Moniuszki. Tak było ubiegłego roku, tak się też stało przed paru dniami. Opera poznańska rozstała się w przykładnej zgodzie i sympatii z Zarządem Miejskim i przeszła pod bezpośredni wgląd Państwa. Nazewnątrz jednak, przynajmniej dla publiczności, nic się dotąd nie zmieniło. I tak, jak jest, jest chyba najlepiej,

Na afiszach pojawiła się "Halka". Z wielką przyjemnością znaleźliśmy w roli Halki Zofię Fedyczkowską. Wszelkie tedy prognostyki zapowia­dały powodzenie. Warto i to jeszcze zaznaczyć, że "Halki" dawno się w Poznaniu nie słyszało w przyzwoitej oprawie scenicznej i w jakim-takim opracowaniu muzycznym.

Tym razem odstąpimy od schematu sumarycznej oceny całości przedsta­wienia i postaramy się omówić je w kolejności poszczególnych aktów. Zaczęto "Halkę" prawdziwie pięknym odegraniem uwertury. Latoszewski wydobył z orkiestry piękne efekty dynamiczne i podał tę znaną uwerturę z dużym wdziękiem młodości. Polonez weselny zyskał znacznie na "widoku" przez statystowanie Hugona

Zatheya i Bolesława Horskiego. Dźwięczne brzmiał solowy kwartet męskich głosów w tymże polonezie, przyczym mile słuchało się wysokich tonów Bieńkowskiego. Antoni Szczu­rowski w roli Dziemby dysponuje ładną barwą głosu, wszakże dolne re­jestry jeszcze nie są "pełne". Znako­micie wprost ucharakteryzowany na Stolnika Igor Mikulin poruszał się po scenie bardzo dostojnie. Rzeczywiście piękny głos - jedyne zastrzeżenie, to ciągle jeszcze mało wyrazista dykcja. Krystyna Kostalówna w tercecie stworzyła prawdziwie zadawalającą syl­wetkę muzyczną, zwłaszcza na tle pięknie brzmiących głosów swych partnerów. W osobie Mariana Woźniczko zyskał Poznań zachwycająco aksamitny głos barytonowy. Zarówno górne, jak środkowe i dolne tony są tu harmonijnie wyrównane w barwie. Dykcja, której nic zarzucić nie spo­sób, umiejętne zachowanie się na scenie - co chyba również Urbano­wiczowi powinno się policzyć na dob­ro, jako reżyserowi. Wejście "Halki" Fedyczkowskiej było rewelacją czemu publiczność wyraźnie dała wyraz, przerywając każdą dłuższą frazę du­etu oklaskami. Mazur w układzie Kaplińskiego, wprawdzie efektowny ale "mazurem" tradycyjnym nie był. Ułani w pięknych zresztą mundurach w "Trio" wydawali się intruzami w tym nadwiślańskim zamku. Jedynie tendencja zbratania wojska z naro­dem usprawiedliwić mogłaby tę no­wość w dotychczasowej tradycji "halkowego" Mazura. Jontek w wykona­niu Franciszka Arno pod względem muzycznym był bez zarzutu. Katego­rycznie jednak sprzeciwiam się kos­tiumowi góralskiemu, Niepotrzebnie też młodemu Jontkowi wsadzono pe­rukę z długimi włosami. Górale to nie "kmiecie" romantyczni z "Wie­sława" Brodzińskiego. Na podhalu jedynie starzy ludzie nosili długie włosy.

Dekoracje Zygmunta Szpinglera. Szczęśliwą nowością w stosunku do tradycji był piękny podwórzec zamkowy z arkadami i pomysłowo rozwią­zany problem akcji przed bramą. Latoszewski równie pomysłowo zainscenizował dwa pierwsze akty, czyniąc z nich w zasadzie jednolitą całość mu­zyczną, czym właściwie zbliżył się do pierwotnej koncepcji moniuszkow­skiej, w której "Halka"' miała tylko dwa akty.

Druga część opery dzieje się w gó­rach. Nie trudną rzeczą byłoby prze­prowadzenie dowodu, że ani Wolski ani Moniuszko prawdziwej góralszczyzny nie znali. Dobrze się tedy stało że Szpingler wymalował dekoracje nie z samego Podhala. Widnieją wpraw­dzie na horyzoncie Tatry ale są dale­kie i właściwie nieistotne. Monumen­talny kościół drewniany, piękna per­spektywa śródwiejskiej rzeczułki i obłe pagóry na horyzoncie - oto bar­dzo właściwie ujęta oprawa tego aktu. Chóry "po nieszporach" miały żywsze niż zazwyczaj tempo. Czemu solowy głos górala znalazł się za sceną? Nie wydaje mi się to uzasadnione. Trud­no mi się też zgodzić na układ bale­towy "Tańców góralskich" Bittne­równa wpada czasem w kankanowe ruchy nóg. Ożywiają ten mało cieka­wy taniec przyśpiewki chóru.

Z "Halką" zyskujemy trzecią operę Moniuszki do stałego repertuaru poz­nańskiego. Trudne miał Latoszewski warunki swego ingresu ale dziś my wszyscy odcinamy kupony dywidendy z zarobionego przezeń kapitału. Że wiedzą o tym zwolennicy - to jasne. Ważniejsze przecież jest to, że dostrzegają te "dywidendy" jego wro­gowie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji