Artykuły

Maciej Nowak: Niech nie pędzą konie po betonie

Mój mistrz prof. Zbigniew Raszewski, wielki historyk teatru, zwracał uwagę, że głównym tematem polskiej dramaturgii od zarania narodowej sceny w roku 1765 był konflikt między kontuszem a fraczkiem. Między sarmackimi wąsami a nowomodną peruczką. Między modernizacją a przywiązaniem do tradycji. Między panami a chamami. Mijają epoki, a my ciągle tkwimy w tej samej kałuży - pisze Maciej Nowak w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Krąży sobie po internetach taka oto piosenka z Warszawą w tle [zob. link poniżej]. Nie jest specjalnym hitem, na YouTubie wczoraj miała niecałe 10 tys. odsłon. Spisałem jej słowa:

"Nowym Światem, Krakowskim Przedmieściem

Chodzi taki, intelekt ma w oku

Zastanawia go kryzys powieści

To Sibelius mu bliższy niż Chopin

Kształci styl w umysłowych igraszkach

Póki co... A dostanie tylko paszport...

I do Anglii prać pieluchy, do Szwecji myć talerze

Do Francji sprzątać brudy, do Danii skubać pierze

Do Anglii, do Szwecji, do Francji, do Danii... aaaaa!

Renesansem secesji się cieszy

Levi-Straussa traktuje półżartem

Szansę widzi przed kinem współczesnym

Gdzieś na styku Skolima z Godardem

Między stresem a chandrą to wszystko

Przecież tu... straszne nudy nad tą Wisłą

I do Wiednia płukać kufle, do Hagi pety zbierać

W Londynie zbijać trumny, w Paryżu drzwi otwierać

Do Wiednia, do Hagi, Londynu, Paryża... aaaaa!

Tam się zgina w układnym ukłonie

Kiedy gość go poklepie po plecach

Tam haruje jak wół do wieczora

Bo mu patron pół centa obiecał

A już w drodze powrotnej do kraju

Myśli, jak tu ulepszyć by socjalizm

A pod Parczew papę łatać, w Małkini pleść powrozy

Do Pyr łopatą machać, w Leżajsku doić kozy

Pod Parczew, Małkinię, do Pyr, do Leżajska, taaak!

I pomyślmy panowie Polacy,

Czy osobnik, o którym tu mowa,

Wie, co sprawa i walka co znaczy?

O Judymie co sądzi nasz rodak?

Czy w ogóle ma jakieś idee?

Jeśli nie, no to co się u nas dzieje?"

Piosenka pochodzi z 1968 r., nagrana została dla programu rozrywkowego TVP w okresie antysemickich i antyinteligenckich zadym prowokowanych przez władze PRL. Ich efektem był exodus resztek polskiej inteligencji żydowskiej, która przeżyła w kraju Holocaust. W tym kontekście utwór z ironicznego zamienia się w złowrogi. Jego autorem i wykonawcą był Jan Pietrzak.

I teraz - stop! Cała wstecz! Prrr!! Niech nie pędzą konie po betonie w wyrobionych koleinach dyskusji o polskim antysemityzmie, koniunkturalizmie artystów i zaprzedaniu się reżimowi komunistycznemu. Oderwijmy się od tej debaty i spróbujmy dostrzec coś, co pozwoli dobrać się do naszej współczesności. Otóż niezależnie kto był politycznym zleceniodawcą piosenki, wyraża ona niechęć do kosmopolitycznych ambicji warszawskich elit, do pustej fascynacji Zachodem, do lekceważenia Parczewa, Małkini, Pyr i Leżajska.

Ponure jest, że po 40 latach w zasadzie nic się zmieniło. Obecna postawa polityczna Jana Pietrzaka w zasadzie nie różni się od tej sprzed czterech dekad, a dużą część naszego kraju nadal przepełnia niechęć do tych, którym bliższy Sibelius niż Chopin. Jeszcze bardziej ponure, że ta bezpłodna polaryzacja ciąży nad polską dyskusją od wieków. Mój mistrz prof. Zbigniew Raszewski, wielki historyk teatru, zwracał uwagę, że głównym tematem polskiej dramaturgii od zarania narodowej sceny w roku 1765 był konflikt między kontuszem a fraczkiem. Między sarmackimi wąsami a nowomodną peruczką. Między modernizacją a przywiązaniem do tradycji. Między panami a chamami. Mijają epoki, a my ciągle tkwimy w tej samej kałuży.

---

Na zdjęciu: Jan Pietrzak podczas Obywatelskiej Konwencji Patriotycznej w Pułtusku, 25 kwietnia 2015 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji