Zatrute pióro
Ronald Harwood to jeden z najwybitniejszych, współczesnych dramaturgów brytyjskich, znany przede wszystkim jako autor "Garderobianego".
Genezą napisania "Zatrutego pióra'' były zdarzenia z życia angielskiego krytyka muzycznego Philipa Heseltine'a: spektakl jest próbą ukazania osobliwego studium obłędu jednostki. Główny bohater przeżywa rozszczepienie jaźni kreując siebie jako kompozytora, przez siebie - jako krytyka.
Dwie postacie w jednym ciele - z jednej strony szef fachowego pisma muzycznego Erie Wells, nieco zastraszony, lecz pełen godności homoseksualista, z drugiej kompozytor Peter Godwin, opierający swą twórczość na "nieoszlifowanym darze boskim". Godwin żyjący ,,na kocią łapę" z kobietą, nie stroniący od alkoholu agresywny osobnik o niezbyt wyszukanym poczuciu humoru. Skojarzenie może być jedno: Dr. Jeckyll i mr. Hyde osadzeni w realiach świata muzyki, kreacji, odbioru i krytyki, ale również w świecie obłędu, autodestrukcji i obalania autorytetów.
Dwuplanowa inscenizacja jest jakby podkreśleniem dualistycznego sposobu myślenia bohatera. Wygłaszane kolejne kwestie wraz ze świetnie dopasowanym podkładem muzycznym stanowią o licznych eskalacjach napięcia, mających charakter demaskatorski. Typowo brytyjski temat - krytyka muzyki - choć elitarny z definicji, staje się przyswajalny poprzez ciekawą warstwę dialogową. Jest ona dla aktorów teatralnym wyzwaniem. Ze szczególną pewnością podejmują je odtwórca głównej roli Tadeusz Huk i występująca nieco w tle Beata Paluch. Goszczący w Krakowie podczas polskiej prapremiery "Zatrutego pióra" Ron Harwood wypowiedział kiedyś takie zdanie: "Teatr wszystko przetrzyma - i zmiany rządów i kłopoty finansowe". Ciekawe, czy wracał do Londynu w podobnym przeświadczeniu.