Artykuły

Nasze grzechy główne

"Galgenberg" to najnowsza Pani premiera, którą zobaczymy w Te­atrze im. J. Słowackiego. Wyja­śnijmy tytuł spektaklu.

- Galgenberg dosłownie oznacza "szubieniczną górę". Na tej górze, do dziś stojącej w Brukseli, wykonywano nie­gdyś wyroki śmierci. Była czę­stym tematem obrazów Breughla, którego malarstwem fa­scynował się Michel de Ghelderode - autor utworów będących podstawą spektaklu. Co cieka­we, Ghelderode, pisarz belgij­ski, mieszkał blisko domu Breughla, skąd widział ową "szubie­niczną górę". Stanowi ona dla mnie europejską odmianę Gol­goty. Była aresztem śledczym, poczekalnią na śmierć i miej­scem straceń. Bohaterowie mo­jego spektaklu znajdują się wła­śnie w sytuacji oczekiwania na śmierć.

Jakie wątki i z jakich utworów Ghelderodego wybrała Pani jako podstawę swojego scenariusza?

- Warstwę podstawową sta­nowi "Dziwny gość" - wokół tego dramatu, opowiadającego hi­storię ludzi w przytułku, a ra­czej wyrzutków na śmietniku cywilizacji, budujemy kolejne wątki zaczerpnięte z "Wędró­wek Mistrza Kościeja", "Kobiet u Grobu" i "Panny Jair". Ghelde­rode był owładnięty obsesją śmierci, która przewija się w wielu jego utworach. Nasi bohaterowie też na nią czekają - ona przychodzi do nich z uli­cy. Ten fakt inspiruje wiele wy­darzeń, ujawnia prawdziwą na­turę człowieka i jego lęk przed śmiercią. Bo przecież tak naprawdę nikt z nas nie wie, jak się zachowa w sytuacji ostatecznej. Bohaterowie Ghel­derodego właśnie jej doświad­czają. I co się wówczas dzieje? Oczywiście zaczynają wspomi­nać, dokonują rozliczeń, wra­cają w przeszłość poprzez opowieści. One mają złagodzić ból oczekiwania na śmierć, a w efekcie go powiększają. Te opowieści dotyczą nie tylko umierania człowieka, ale i war­tości. Opisują różne światy, w których rozpanoszyło się zło: hipokryzja, zakłamanie, obłuda. Każda z tych historii jest o naszych grzechach: za­zdrości, nieczystości, nienawi­ści, słabości, pysze.

Dlaczego Pani, młoda, atrak­cyjna i pełna temperamentu ko­bieta, od lat interesuje się w te­atrze tak mrocznymi tematami jak grzech i śmierć?

- Od trzech ostatnich spekta­kli nie mogę się od tego tematu oderwać. Ale też za każdym ra­zem opowiadam o nim inaczej. Myślę, że człowiek generalnie nie radzi sobie z tematem śmierci. Ja również. Szczegól­nie w naszych czasach, kiedy tak bardzo pokochaliśmy życie we wszystkich jego odmianach: dobrych i złych. Dlatego wypie­ramy z naszego świata jakąkol­wiek mistykę. Staliśmy się nie­zwykle materialistyczni i wciąż katujemy bogów, demony i du­chy. Zbyt realnie stoimy na no­gach. Temat śmierci jest dla mnie fascynujący może też dla­tego, że przerażający. Jestem

grzeszna jak każdy i mam lęki przed śmiercią. Wadzę się z nią, bo nie potrafię się pogodzić z tym, że na pewno nadejdzie. A Ghelderode otarł się kilka ra­zy o śmierć, również poprzez nieudane samobójstwo, i pew­nie dlatego w sposób fascynują­cy opowiada o niej. Jeden z przyjaciół napisał o nim, że je­go śmierć była końcem umiera­nia. Że Ghelderode umierał całe życie.

W jakich czasach rozgrywa Pa­ni ten dramat?

- Temat jest uniwersalny, a więc ani miejsca, ani czasu nie określam dosłownie. Sceno­grafia i kostiumy inspirowane są malarstwem Boscha i Breughla. Scenografia jest bardziej symboliczna niż dosłowna. Tworzymy świat, w którym każdy mógł żyć. Opowiadamy o sprawach gorzkich, ale często w sposób ironiczny. Bo przecież u Ghelderodego sporo jest humoru i dowcipu. Nie stawiamy żadnych tez, je­dynie pytania. Na odpowiedzi jesteśmy nieco za głupi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji