Artykuły

Słowacki na Żwirki i Wigury

Pewnego dnia otrzymałem niezwykły list. W kopercie z na­główkiem Stołecznej Estrady zna­lazłem zaproszenie na przed­stawienie "Złotej Czaszki" według Słowackiego! Żadnych informa­cji nie podano prócz daty przed­stawienia i adresu. Trudno się było domyślić, jaki to zespół. Na mieście nie rozlepiono afiszów, w prasie nie było komunikatów. Przy wejściu na salę nie sprze­dawano programów. Była to więc jakby podróż w nieznane. Dopiero po podniesieniu kurtyny zagadka się wyjaśniła. "Złotą Czaszkę" Słowackiego prezento­wał zespół młodych aktorów, dą­żący do ukazywania - środka­mi współczesnego teatru - ży­wotnych treści wielkiej klasyki narodowej.

Z dwóch spraw, które wypeł­niają "Złotą Czaszkę", przedstawie­nie inscenizowane przez Ryszar­da Peryta daje pierwszeństwo nurtowi konfederacyjnemu. Wy­raża się to już samym układem tekstu. Scenę drugą, zjawienie się Koniecpolskiego, wysunięto na początek. Dramat Agnieszki, za­kochanej w studencie, wydawa­nej za olśniewającego "jasnymi atłasami" pana Gąskę usuwa się na drugi plan. Łączy się to z ogólną tonacją przedstawienia.

Wyobrażałem sobie zawsze "Złotą Czaszkę" jako przedziwny aliaż ironii i liryzmu, utwór pi­sany pod podwójnym oddziały­waniem - "Pana Tadeusza" i rekryminacji wobec świata szla­checkiego. Bohater walki wy­zwoleńczej, Strażnik krzemie­niecki spiesząc na wyprawę, z której zapewne żywy nie wróci, chce córkę oddać bogatemu szlachetce. Z sielanki niespodziewa­nie wysnuwa się dramat. Uległa dziewczyna znajduje się w sy­tuacji sprzedawanej żywcem Dianny z "Fantazego". Ale nie ten konflikt zaprząta przede wszyst­kim uwagę Ryszarda Peryta i jego współpracowników. Chodzi raczej o świat gwałtownych emocji, nie pozostawiających miejsca na refleksję.

Konfederacja zawiązuje się w uniesieniu, jej uczestnicy nie zważają na potrzebę zachowania tajemnicy. Świat staroszlachecki staje się metaforą, pełną aluzji do ruchów wyzwoleńczych XIX stu­lecia. Melodia "Mazurka Dąbrow­skiego", która się w pewnej chwi­li odzywa, wyjaśnia historyczne śmiałości poety, owe ,,chorąg­wie cechowe" które (w XVII stu­leciu!) "przyozdabiają dworek starego szlachcica".

Można dyskutować z reżyse­rem, Ryszardem Perytem, co do koncepcji i barwy spektaklu.

Jest on nastrojony na ton naj­wyższy, najgorętszy. Choć słowa są wypowiadane powoli, z przer­wami, sprawiają wrażenie jakby bombardowały. Szczególnie wy­konawca roli tytułowej Andrzej Seweryn nastawia grę na ton fortissimo. Nawet w rozmowie z żoną i córką zachowuje gwał­towność gestu i słowa. Tym bar­dziej, kiedy przemawia i orga­nizuje konfederację. Jest to nie­zwykła rola, stanowiąca nowy etap w osiągnięciach tego aktora, obok postaci stworzonych w "Głu­pim Jakubie" i "Ameryce".

W przedstawieniu zwraca też uwagę rozwiązanie problemów realizacyjnych, dostosowanie się do maksymalnie uproszczonej techniki scenicznej, brak maszy­nerii i rekwizytów i stworzenie z tego wszystkiego nowych war­tości poetyckich. Prostota jest tu koniecznością, ale i wskazywa­niem nowych dróg. Słowo i gest sugerują zmiany miejsca. Pauzy zostały nasycone rytmem wew­nętrznym. Rolę Jankiela gra ko­bieta, co daje postaci rysy poe­tyckie, metaforyczne, a nie zmie­nia tragizmu sytuacji, wynikłej z zetknięcia dwóch tęsknot, dwóch żarliwości, dwóch odręb­nych światów.

Młody zespół już pracuje nad realizacją nowych utworów. Naj­bliższą pozycją będzie "Legion" z udziałem Haliny Mikołajskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji