Artykuły

Katarzyna Herman: Wielka miłość trafiła w nią niczym z jasnego nieba

Kiedy prysły marzenia o byciu baletnicą, Katarzyna Herman przerzuciła się na aktorstwo. Po maturze postanowiła zdawać na wydział lalkarski. Nie wyobrażała sobie bowiem, że mogłaby być "normalną" aktorką.

Potrafi z powodzeniem łączyć karierę aktorską z rodziną. Może dlatego, że wychowała się w domu, gdzie wszystko było na wysoki połysk.

Chociaż urodziła się w piątek i do tego trzynastego, los wydaje się jej sprzyjać. Możemy ją oglądać w kinie, gdzie pojawiła się niedawno w filmie "Panie Dulskie" oraz w telewizji, ponieważ gra w popularnym serialu "Barwy szczęścia".

Jeszcze więcej będzie Katarzyny Herman w nadchodzącym sezonie. Obecnie aktorka realizuje dla telewizji TVN serial "Druga szansa", zobaczymy ją też w nowym filmie Agnieszki Holland - "Pokot". Choć jej kariera z roku na rok nabiera rozpędu, sama nie uważa się za gwiazdę.

- A ja jestem zwyczajna, jestem normalna. Mam wady, czasem bywam brzydka. Mam sińce pod oczami, a od butów na obcasie bolą mnie kostki. Zresztą sama biorę udział w tym oszustwie... Udaję księżniczkę z czerwonego dywanu, a jestem Kasia z Podlasia. Jestem dziewczyną z prowincji i bardzo lubię tę prowincjonalność w sobie. To jest we mnie najprawdziwsze - podkreśla w wywiadzie dla "Gali".

Dom kobiet

Wychowała się w domu pełnym kobiet - była najstarszą z siedmiu córek spokojnego małżeństwa z Białegostoku. Wszędzie w domu było mnóstwo bibelotów, gdzieś tam przewieszone rajstopy, rozrzucone kosmetyki. Wszystkie dziewczyny pożyczały sobie wzajemnie ciuchy, ciągle ze sobą plotkowały, nieustannie któraś z nich odchudzała się i przechodziła na dietę.

- Mieliśmy trzypokojowe mieszkanie, które dla tylu osób było przecież ciasne, więc zamykałam się w łazience. Mościłam tam poduchy, robiłam sobie siedzisko i próbowałam czytać. Ale nie miałam podzielności uwagi, no i blokowałam łazienkę, więc z tej samotności niewiele wynikało. Ale dobrze pamiętam, że bardzo jej wtedy potrzebowałam. Było we mnie coś z samotnika - wspomina w serwisie Świat Zdrowia.

Aby opanować siedem dziewcząt, mama musiała trzymać żelazną dyscyplinę. Wszystko było na jej głowie, jednak doskonale sobie radziła z praniem, prasowaniem, sprzątaniem i gotowaniem. Zdominowany przez panie tata, bardzo lubił bawić się z córkami. Robił w niedziele jajecznicę, żartował z dziewczynkami, tarzał się z nimi po podłodze.

- Marzyło mi się kiedyś, żeby mój tata przychodził na wywiadówkę w garniturze i z teczką. Bo mój tata nosił się kolorowo. Chodził w wielkiej futrzanej czapce i wszystkie kobiety się na niego gapiły. Wydawało mi się to takie cudaczne, więc marzyłam o tacie w szarym garniturze i z teczką. O takim, z którym można porozmawiać o mądrych sprawach i życiu, a nie tylko się powygłupiać - śmieje się dzisiaj aktorka w rozmowie z "Galą".

Z nogami za szyją

Mama tak potrafiła wychować córki, że wszystkie były wzorowymi uczennicami. Kiedy młodziutka Kasia przeczytała biografię Isadory Duncan, zaczęła marzyć, aby zostać baletnicą. Rodzice postanowili wyjść naprzeciw tym pragnieniom i wysłali dziewięcioletnią córkę do szkoły baletowej w Warszawie.

To był już zupełnie inny świat. Uczennice musiały przestrzegać ścisłej diety, nie wolno im było jeść tak lubianych przez dzieci słodyczy. Co noc zasypiały z nogami założonymi za szyję, aby w ten sposób rozciągać mięśnie. Najlepszą oceną była tróją na szynach, aby dziewczynkom woda sodowa nie uderzyła do głowy.

Co weekend przyszłe baletnice chodziły do teatru na "Jezioro Łabędzie" i wpatrywały się rozszerzonymi z wrażenia oczami w wirujące tancerki. Po spektaklu biegły do swych starszych koleżanek i kolegów ze sceny, prosząc o autografy. A dłonie miały aż czerwone od bicia braw. Ale wybuchł stan wojenny.

- Poszliśmy na stołówkę na śniadanie, a tam kucharka płakała do twarożku. Opowiadała, że przejeżdżała przez most na Wiśle, na którym było mnóstwo żołnierzy. Cały dzień siedziałyśmy w oknie, pod którym tam i z powrotem chodził żołnierz, a my go zaczepiałyśmy. W końcu przyjechała po mnie mama i mnie zabrała. W Białymstoku było wtedy spokojniej. Tęskniłam za tym spokojem. Ale też płakałam, że mnie zabrano ze szkoły baletowej - mówi w magazynie "Film".

Emocjonalna musztra

Kiedy prysły marzenia o byciu baletnicą, Kasia przerzuciła się na aktorstwo. Zaczęło się od domowego kabaretu i rozśmieszania najbliższych. Ponieważ jednak uczniowie jej szkoły często chodzili na przedstawienia białostockiego teatru lalki, po maturze postanowiła zdawać właśnie na wydział lalkarski. Nie wyobrażała sobie bowiem, że mogłaby być "normalną" aktorką.

- W trakcie egzaminów ówczesny rektor wziął mnie na stronę i powiedział, że, po pierwsze, jestem trochę za wysoka, by móc ukryć się za kurtyną, a po drugie trochę mnie do tego szkoda. Powinnam natychmiast zdawać do szkoły teatralnej w Warszawie. Jako że tam egzaminy już się zaczęły, pojechał ze mną i przeniósł moje papiery. Potrzebowałam widocznie takiego kopa, bo sama bym się na to nie odważyła. I tak znalazłam swój drugi dom, którym stały się szkoła teatralna i akademik "Dziekanka". To był fantastyczny okres, fajny czas - opowiada w serwisie Świat Zdrowia.

Na studiach Kasia zaprzyjaźniła się z Małgosią Kożuchowską. Z czasem wynajęły wspólnie mieszkanie, zacieśniając znajomość. Do kręgu ich koleżanek należała również Dominika Ostałowska i Agata Kulesza. Kiedy one w czasie studiów już podejmowały pierwsze próby aktorskie w teatrze czy w telewizji, Kasia z trudem odnajdywała się w wybranym zawodzie.

- Byłam dziecinna i egzaltowana. Czułam, że mnie torturują. Do musztry fizycznej byłam przyzwyczajona, ale tu zaczęła się praca nad emocjami. Nie byłam na to gotowa. Coś się we mnie wykluwało, sama jeszcze nie wiedziałam, co. Z dziesięć lat po szkole zabrało mi, żeby dowiedzieć się, kim jestem od środka - wyznaje w "Filmie".

Po szkole Kasia trafiła jednak w idealne miejsce - do Teatru Powszechnego, gdzie uczyła się aktorstwa od takich sław, jak Krystyna Janda, Janusz Gajos czy Władysław Kowalski.

- Moim teatralnym debiutem był "Ożenek". Była to fantastyczna sztuka, graliśmy ją ponad dwieście razy, zjechaliśmy z nią pół świata. Publiczność śmiała się do rozpuku, a mnie się ciągle wydawało, że nie mogę zaprosić na nią nikogo znajomego albo rodziny, bo to jeszcze nie jest dość dobre, ja nie jestem jeszcze dość dobra - opowiada w "Twoim Stylu".

Miłość do barbarzyńcy

Życie miłosne Kasi rozpoczęło się bardzo wcześnie - bo już w podstawówce. Aktorka do dziś wspomina ten epizod z uśmiechem. - Zakochałam się już w podstawówce, w koledze, który podpowiedział mi na klasówce z historii o Wojciechu Korfantym. A potem jeszcze był Czarnobyl i uczucie eksplodowało. On, jako syn lekarzy, wiedział wcześniej o skażeniu. Rozkazał napuścić dużo wody do wanny, zamknąć okna, a na dwór wychodzić tylko w reklamówce na głowie. I ja w tej reklamówce na głowie byłam w nim taka zakochana. Poczułam, że ktoś uratował mi życie - śmieje się w "Gali".

Prawdziwą miłość znalazła jednak dopiero po studiach. Kupiła swoje pierwsze własne mieszkanie na warszawskim Powiślu - i okazało się, że mieści się ono tuż obok modnej wtedy księgarni-kawiarni "Czuły Barbarzyńca". Ponieważ zaczęła tam często bywać, poznała jej właściciela - Tomasza Brzozowskiego.

- To było jak uderzenie pioruna. Wiedziałam, że to mężczyzna na całe życie. Miałam farta, bo on czuł podobnie. I od razu chciałam mieć z nim dziecko... Zamieszkaliśmy wspólnie, dwie przecznice dalej, potem dokupiliśmy sąsiednie mieszkanie. U nas wszystko było na opak! Późno się poznaliśmy, ale jak się okazało, lepiło nas to samo. Podobne książki, te same ulubione filmy, sport. Nasz związek miał ostry start i "docierał" się dopiero, kiedy byłam już w ciąży - wyznaje w serwisie Świat Zdrowia.

Dzisiaj Kasia i Tomek są rodzicami Leona, który urodził się w 2004 roku, i Romy, która przyszła na świat pięć lat później. Rodzina lubi wspólnie spędzać czas. Kiedy mama i tata mają wolne, zabierają dzieci do kina, chodzą na spacery i wspólnie gotują.

- Gotujemy czasami rodzinnie, ale też czasami wychodzimy, robimy sobie małe, rodzinne kulinarne święta - uśmiecha się Kasia.

***

H jak Herman

Będąc dzieckiem, Kasia myślała, że jest prawnuczką króla Władysława Hermana. Rysowała siebie jako królewnę na jednorożcu. Gdy w internacie wychowawczyni ją kiedyś skarciła, Kasia stwierdziła, że jej dziadek jest... królem Niemiec i napadnie na Polskę.

E jak estetyka

Zawsze miała duże wyczucie estetyki. - W czasach mojej młodości od zawsze było wiadomo, że zostanę plastyczką. Jeździłam na plenery, wygrywałam nawet jakieś konkursy plastyczne, łaziłam po mieście z teczką - mówi aktorka, która wybrała jednak teatr.

R jak rozczarowania

Kasię rozczarowało środowisko aktorskie. - Kiedy kończyliśmy szkołę teatralną, myśleliśmy, że będziemy elitą kulturalną kraju, że wszyscy będą nosić nas na rękach, a przeżyliśmy twarde lądowanie. Aktorzy nie mają związków zawodowych, nie są solidarni - zauważa.

M jak mąż

Gdy aktorka poznała przyszłego męża, dała sobie kilka dni na zastanowienie, czy wejść w ten związek na poważnie. - Wyjechałam gdzieś nad morze. Potem miałam zdjęcia na drugim krańcu Polski. Potrzebowałam czasu, żeby nabrać oddechu i zastanowić się - mówi.

A jak aktorstwo

- Długo uciekałam przed aktorstwem. Dopiero kiedy przeszłam do trzeciego etapu egzaminu w Warszawie, poprosiłam mamę, żeby przysłała mi paczkę z jakimiś książkami, żebym mogła się przygotować. Rodzice dopiero wtedy się dowiedzieli, że zdaję na aktorstwo - mówi.

N jak "Nigdy tu już nie powrócę"

Na ten rok przewidziana jest premiera filmu biograficznego "Nigdy tu już nie powrócę". Reżyser Jan Hryniak opowie w nim o życiu Tadeusza Kantora, którego zagra Borys Szyc. W obsadzie znalazła się również Katarzyna Herman.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji