Noc Listopadowa
Z dawnej przedwojennej inscenizacji "Nocy Listopadowej" w warszawskim teatrze "Rozmaitości" zostały mi w pamięci kreacje aktorskie Junoszy-Stępowskiego w roli księcia Konstantego i Szyllinżanki w roli Joanny oraz ogólny nastrój melancholijnej poetyczności osiągnięty przy pomocy ogranych środków scenicznych: mgieł jesiennych, pożółkłych liści opadających z drzew i dźwięku kajdan Łukasińskiego przykutego do armaty. Nic z tych nastrojowych rzeczy nie odnalazłem w Dejmkowskiej inscenizacji "Nocy", ani mgieł, ani opadających liści, ani dźwięku kajdan. I myślę, że tak jest właśnie dobrze, gdyż tamte rekwizyty poetyczności utraciły dawną siłę oddziaływania.
W Teatrze Nowym surowy patos i monumentalność zostały wyrażone przez ogromne, wzniesione w poprzek sceny i ginące w mroku schody, przez biały zarys kolumny doryckiej, przez pomnik Sobieskiego majaczący w głębi w ciemnościach. Na tym tle rozwinięte szeregi Podchorążych szły do ataku, na tym tle rozgrywał się konflikt mitologiczny i realistyczny, który Kazimierz Dejmek umiał odnaleźć w pompatycznym i niebardzo już dziś czytelnym dla nas tekście Wyspiańskiego. Ze sceny przemówiła poezja "teatru ogromnego", oparta na trzech elementach: monumentalności, ruchu mas żołnierskich i prawdziwych dramatycznych konfliktach.
Gdy po raz drugi wybrałem się na "Noc Listopadową" pracownicy teatralni popatrzyli na mnie z uznaniem, nie pozbawionym dobrodusznego pobłażania. Za trzecim razem w grzecznie drwiących spojrzeniach pani z kasy, szatniarki i bileterki spostrzegłem coś w rodzaju wstydliwego zakłopotania. A gdy przekroczyłem próg widowni, poczułem na twarzy ciężar trzystu par oczu i wyczytałem w trzystu drwiących uśmieszkach i złośliwych minach publiczności domyślną ironię: ,,Zapewne maniak! A może przychodzi dla Bedryńskiej, uroczej w roli Joanny!"
Mogę, ile razy mi się podoba, brać z półki i czytać książkę bliskiego mi autora, i nikogo to nie zdziwi! Ale nie mogę ukryć mojego intymnego, osobistego stosunku do przedstawienia teatralnego, które mnie zaciekawia i przyciąga magią realizacji scenicznej.
Dlatego nie poszedłem po raz czwarty na "Noc Listopadową".