Siła teatru
Opublikowana w 1984 roku autobiografia Galiny Wiszniewskiej, sławnej rosyjskiej śpiewaczki, żony Mścisława Roztropowicza, stała się podstawą dzieła operowego, którego twórcą jest francuski kompozytor Marcel Landowski. Światowa premiera "Galiny" w 1996 roku na scenie Opera de Lyon stała się głośnym wydarzeniem artystycznym. Nie mniejszym okazała się prapremiera polska przygotowana przez Teatr Wielki w Poznaniu. Przedstawienie urzeka nie tylko dobrym zestrojeniem wszystkich elementów w logiczną całość, ale również znakomitą kreacją Ewy Iżykowskiej w tytułowej roli.
Poznańską prapremierę opery "Galina" Marcela Landowskiego zdominowała bez reszty osobowość głównej bohaterki. Było to tak silne, że nie sposób dzisiaj wyobrazić sobie inne rozwiązanie, które potrafiłoby tak scalić przedstawienie. Galina Wiszniewska, siedząc w fotelu ustawionym z boku proscenium, obserwowała cały spektakl. Ją z kolei obserwował obiektyw kamery, zaś widz mógł obserwować każdą jej reakcję na ekranie zawieszonym nad sceną. Widać było jak bardzo emocjonalnie przeżywa Wiszniewska swoje własne życie, widziane oczyma polskiego reżysera Marka Weiss-Grzesińskiego.
Umieszczenie akcji dzieła na dworcu kolejowym, który jest w tym wypadku symbolem rozstań, pożegnań, a przede wszystkim marzenia o wolności, dało reżyserowi dodatkową szansę wpisania losów jednostki w bezimienny tłum. Z tego dworca wysyłają do radzieckich łagrów, tutaj rozpoczyna się rewolucyjna wędrówka ludów, stąd odjadą w świat Wiszniewska i Roztropowicz.
Znakomitym pomysłem inscenizatorskim okazał się fragment kurtyny moskiewskiego teatru "Bolszoj". Daje on widzowi złudzenie oglądania jego zakulisowego życia. Zresztą całe przedstawienie składa się z szeregu epizodów, powiązanych osobami głównych bohaterów. Jednym z nich jest Wołodzia Skarpiow (świetna kreacja Bogusława Szynalskiego), który jako żywo przypomina okrutnego barona Scarpię z "Tosci" Pucciniego. Ten bezduszny prześladowca, reprezentant totalitarnej władzy, staje się wyznacznikiem nowego porządku, który niszczy ludzi, przynosi cierpienia, śmierć i upodlenie. Ale jednocześnie, jakby na przekór, budzi u prześladowanych marzenia o wolności.
Siłą poznańskiej inscenizacji są potężne, wstrząsające dramatyzmem sceny zbiorowe i świetna oprawa scenograficzna Borisa F. Kudlickiego. Interesująca okazała się też muzyka Marcela Landowskiego, zawierająca wiele cytatów z oper Verdiego, Pucciniego, Czajkowskiego. Nie brakuje też fragmentów suit wiolonczelowych J.S. Bacha. Pod względem muzycznym premierę przygotował i prowadził Marcin Sempoliński.