Artykuły

PRL: mit, ból i śmiech

W środę, po pięciu latach przerwy, prapremierą spektaklu Jerzego Jarockiego "Historii PRL wg Mrożka " rozpoczęło się wrocławskie święto polskiej dramaturgii współczesnej. To bardzo dobry początek.

Teksty Sławomira Mrożka, z których Jerzy Jarocki ułożył historię PRL, dawno nie brzmiały w teatrze tak aktual­nie. Jedni zobaczą w tym spektaklu so­cjalistyczny skansen, inni odbiorą go ja­ko dalszy ciąg wadzenia się z polską mi­tologią. Jak ten świat był możliwy? Jaroc­ki zadał to pytanie bez cienia nostalgii, ale i bez demagogii, w sposób dotkliwy, bo przefiltrowany przez doświadczenie swe­go pokolenia, które w końcu budowało PRL (Jarocki ur. 1929, Mrożek ur. 1930).

Mit

Mit odzyskanej wolności, a raczej mit radości z odzyskanej wolności. Jarocki zgłębiał ten temat nieraz: w "Śnie o Bez­grzesznej" (Stary Teatr, 1979) ustosunko­wywał się do rzeczywistości 1918 r., w "Pieszo" i "Portrecie" Mrożka do "wol­ności" roku 1945 i odwilży. Dziś pyta o to, co zrobiliśmy z wolnością - odzyskaną w 1989 r. Rachunek sumienia wtedy i dziś jest gorzki. Zawsze żyjemy jakąś ułudą, która usprawiedliwia nasze mizerne tu i te­raz. Dlatego tak naprawdę wolimy czas niewoli (nie bez powodu w spektaklu cią­gle powraca piosenka "Nie ma jak na woj­nie..."), kiedy świat jest biało-czarny, jest miejsce na bohaterstwo.

Ból

"Gdybyś się zemścił teraz za to, co zro­biłem kiedyś, byłaby ciągłość (...). Bo jak nie ma następstw, to i nie ma przy­czyn (...). Czyli w ogóle nigdy niczego nie było i nie ma" - Bartodziej błaga Anatola (postaci z "Portretu"), czyli kat ofiarę, o osąd, nadanie dziejom sensu. Anatol odmawia. Po wyjściu z więzie­nia chce żyć nie buntem i zemstą, ale wreszcie pozytywnością, odmawia więc historii praw dialektyki, tym samym wy­zywa Ducha Dziejów na pojedynek. I pada rażony - tak jak Konrad w "Dzia­dach" (analogia sytuacji internowanych ze sceną więzienną u Mickiewicza jest bardzo subtelnie wygrywana). Ale przez kogo rażony...? Nie wiadomo, wizeru­nek Stalina zniknął, zostało puste miej­sce, które czeka na wypełnienie.

W finale chór zomowców śpiewa pieśń do słów Wincentego Pola: "Kędy wzgó­rek...", w której są i takie słowa: "To aż serce żałość chwyta. / Taka to tam szcze­ra mowa, / Tak serdeczne, proste słowa". Grupę zasłania spuszczony z góry czar­ny horyzont (cała scenografia jest zresz­tą czarnym klaustrofobicznym pudłem), przecina go biało-czerwona wstążka. W tym finale nie ma żadnej radości. Jest smutek, wypalone nadzieje i znów wiel­kie słowa na ustach.

Śmiech

Reżyser odarł teksty Mrożka ("Pieszo", "Zabawa", "Alfa", "Portret", ale także publicystyka, np. słynna polemika z "Po­piołem i diamentem" Andrzejewskiego) z drażniących dziś kalamburów języko­wych, logicznych zawijasów, dowcipów budowanych na absurdzie. Dobrał się do jądra Mrożkowej historiozofii.

Każde pokolenie wyczyta w tym spek­taklu inną historię Polski i inne (własne) z nią rozrachunki. Toteż jedni śmieją się z socjalistycznej rzeczywistości, jej fał­szywego patosu, inni milczą, słysząc w tym śmiechu raczej rechot Ducha Dziejów. Jarocki kreśli dramat postaw, postaci z dramatów łączą się tu w nowe biografie, sztukowane np. przez auten­tyczne listy internowanych w stanie wo­jennym, przez pieśni (nieodzowny atry­but polskiego entuzjazmu i smutku).

Do historii polskiego teatru przeszła scena z warszawskiego "Pieszo", gdzie na krótkiej ławeczce - jak napisał re­cenzent - zasiadła cała Polska. Z wroc­ławskiego spektaklu do tej historii do­pisze się finał i scena na dancingu, gdzie "cała Polska" uczestniczy w striptizie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji