Artykuły

Niemożność i obrzydzenie

"Wesele" w reż. Michała Zadary w Teatrze STU w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

To "Wesele" przeczytane na świeżo - bez bagażu szkolnych interpretacji, bez "Plotki o Weselu" Boya, bez historycznego kontekstu.

"Wesele" Michała Zadary rozgrywa się współcześnie, ale reżyser nie zajmował się znajdowaniem współczesnych odpowiedników postaci Wyspiańskiego, nie zamieniał pracowicie tamtych realiów na dzisiejsze. Nie musimy zastanawiać się, do jakiego współczesnego poety podobny jest Poeta, do jakiej opcji politycznej można ewentualnie przypisać Dziennikarza czy Czepca, gdzie znaleźć współczesne odpowiedniki źródeł konfliktów z Wyspiańskiego.

"Wesele" w łazience? Czemu nie

Sytuacja wyjściowa "Wesela" Zadary jest idealnie przezroczysta. Na scenie - obszerna łazienka z umywalkami, dość uboga, w szarych panelach, ale przyzwoita. Prawe drzwi prowadzą do toalety, lewe - do sali z tańcami. Na zawieszonym z prawej strony ekranie widzimy, co dzieje się w toalecie, na zawieszonym po lewej - co dzieje się w sali z tańcami. I jeszcze smętnie polatujące kolorowe baloniki.

"Wesele" w łazience? Czemu nie. Na każdym weselu musi być miejsce nieoficjalne, w którym można uwolnić się od tańców i obowiązków towarzyskich. U Wyspiańskiego była to "izba wybielona siwo", obok sali weselnej. W bronowickiej chacie pewnie nie było łazienki... Z bogatego (i znaczącego) rekwizytorium izby nic nie zostało. Nie ma obrazów - "Wernyhory", "Racławic", Matki Boskiej, skrzyni malowanej. Jest tylko samotna kosa, dyskretnie wisząca nad drzwiami. Wygląda dość absurdalnie, ale o czymś przypomina; może o tym, że spektakl nie będzie opowiadał jedynie o weselnej imprezie. Może też o przeszłości, zapomnianej, ale istniejącej.

Bez rodzajowego ciepełka

Idealnie przezroczyści są też bohaterowie "Wesela" (liczba postaci została zredukowana do ośmiu: Czepca, Gospodarza, Dziennikarza, Poety, Pana Młodego, Panny Młodej, Racheli i Maryny). Zwykli młodzi ludzie w garniturach i eleganckich sukienkach (jak to na weselu), bez żadnych ekstrawagancji; na oko nie odróżni się Czepca od Poety. Jedynie Rachela nosi się nieco bardziej ekscentrycznie.

Ta przezroczystość pozwala na ostrzejsze przyjrzenie się bohaterom i całej sytuacji. Bez rodzajowego ciepełka, bez sygnałów określających postaci, sytuujących ich wyraziście w jakimkolwiek kontekście obyczajowym czy politycznym. Zadara zmusza nas do odrzucenia tego, co wiemy o "Weselu". Skupia się na tym, co w dramacie Wyspiańskiego jest podstawą: na niemożności porozumienia się bohaterów. Nie chodzi tu o niemożność ideologiczną, ale o to, co Ewa Miodońska-Brookes nazwała "monologicznością w kostiumie rozlewności towarzyskiej ", o obecne od początku dramatu, a nasilające się poczucie wzajemnej obcości, niechęci, zniecierpliwienia, braku kontaktu, samotności, niemożności prowadzenia rozmowy. A także obrzydzenia do siebie.

Wernyhora z przeceny

To poczucie objawia się też - jako że wszyscy są coraz bardziej zmęczeni, pijani, a i ućpani popalaną trawką - wzajemną agresją, infantylnymi pijackimi demonstracjami (włażenie do umywalki czy sikanie do niej). Skazani na siebie ludzie przypominające im o przeszłości, ale przede wszystkim zmuszające do bolesnego przyjrzenia się sobie, przewartościowania własnego życia widma widzą nie jako osobne postaci.

Widma wchodzą tutaj w ciała innych uczestników wesela. Chwile iluminacji są jednak krótkie; co ważniejsze, próby podzielenia się nimi z innymi skazane są na porażkę. Każdy z weselników pozostaje z nimi sam. Jedyną "osobą dramatu", jaka zyskuje indywidualność, jest Wernyhora. Nie "pan dziad z lirą", ale zaciągający kresowo przylizany młodzieniec w przyciasnym garniturze i reklamówką z napisem "sale" pod pachą. Ten Wernyhora z przeceny jest komiczny, ale swoją misję traktuje poważnie, starając się wbić Gospodarzowi do głowy, co ma robić. Tyle że jego wysiłki spełzły na niczym, bo choć (z braku Jaśka) nikt nie zgubił złotego rogu, żadna wspólnota w tym towarzystwie nie mogła się zawiązać. Nawet taka jak chocholi taniec; w finale wszyscy leżą bezsilnie na podłodze, a Gospodarz wymachuje kolorową szmatą wyciągniętą z reklamówki Wernyhory.

Po inscenizacji "Wesela" zawsze spodziewamy się diagnozy na temat aktualnego stanu duszy społeczeństwa. Taka tradycja, niezbyt często zresztą znajdująca wyraz na scenie. Michał Zadara wydobył przede wszystkim ironię Wyspiańskiego, bezwzględność w portretowaniu ludzi mu bliskich. I poprzez zrównanie wiekiem bohaterów dał do zrozumienia, że mówi o swoim pokoleniu. Nie są to miłe słowa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji