Lekca serca
W CYKLU "Wychowanie obywatelskie" zrealizował Tytus Wilski na scenie Reduty "Pamiętnik matki" - Marcjanny Fornalskiej. Jednogodzinny spektakl adresowany jest do młodzieży szkolnej i ma stanowić zachętę do lektury tej niezwykłej książki. Rolę tę, jak sądzę, przedstawienie spełnia w stopniu wystarczającym. I to nie tylko w odniesieniu do uczących się kilkunastolatków, ale w stosunku do każdego, kto bez względu na metrykalny rocznik znajdzie się w kameralnej sali Teatru im. Osterwy, gdzie Barbara Koziarska podaje tekst "Pamiętnika matki".
Właśnie tak: "podaje tekst", nie siląc się na żadne aktorskie ozdobniki, które w zestawieniu z cudownie prostą narracją "Pamiętnika" mogłyby razić swoją niepotrzebnością. Artystyczny takt Koziarskiej ustrzegł ją przed pokusą nadmiernej teatralizacji tego tekstu pisanego sercem.
Matka komunistów i sama komunistka - Marcjanna Fornalska opowiada tu o swoim życiu, o życiu swoich dzieci, z których pięcioro zginęło za sprawę rewolucji i wyzwolenia. Opowiada w sposób tak naturalny i szczery, jakby zwierzała się komuś bliskiemu, kochanemu, przed kim nie czuje się skrępowania, czyja obecność - przeciwnie dopinguje do koncentracji, pomaga w znalezieniu odpowiednich słów, by opowieść toczyła się wartko i barwnie.
Bo też - rzeczywiście, autorka "Pamiętnika" utrwalała swoje wspomnienia dla wnuczki Oli, ani przypuszczając, że te mozolnie zapełniane maszynowymi literami kartki ukażą się drukiem. Miała 80 lat, gdy zaczęła wystukiwać na starej maszynie pierwsze słowa swego pamiętnika, nad którym pracowała 8 lat, nie marząc o tym, że doczeka dnia, kiedy jej wspomnienia wyjdą drukiem. I że książka przez nią - półanalfabetkę - napisana stanie się bestsellerem tłumaczonym na obce języki!
Pierwsze wydanie "Pamiętnika matki" ukazało się w roku 1960, w roku tym Marcjanna Fornalska ukończyła 90 lat życia. Wszyscy jej synowie, a miała ich czterech, nie żyli już od dawna: nie żyła też od 16 lat najsławniejsza z dzieci Marcjanny - córka Małgorzata, którą zamordowało gestapo w lipcu 1944 roku, w dwa dni po wyzwoleniu Lublina!
Z sześciorga rodzeństwa ocalała tylko Felicja, odnaleziona pod koniec drugiej wojny światowej, no i ukochana córka Małgorzaty i Bieruta Ola, którą Marcjanna Fornalska opiekowała się od niemowlęctwa.
Wydawać by się mogło, że w książce napisanej przez tak tragiczną Niobe, musi przeważać ton dramatyczny: że tragedia matki, która poświęciła wszystkie swoje siły, aby dzieciom zapewnić lepsze życie, niż to, które przypadło jej samej w udziale, stanowić będzie leitmotiv wspomnień tak okrutnie doświadczonej przez los kobiety.
Tymczasem jest to książka tak prześwietlona dobrocią, miłością nie tylko do swoich bliskich, lecz do ludzi w ogóle, tyle w niej życzliwości dla świata, wiary w to wszystko, o co walczy człowiek szlachetny i świadomy swoich praw, że tragedia matki usuwa się na plan dalszy, zajmując skromne i ciche miejsce swej pełnej burzliwych zdarzeń narracji.
Dlatego każdy fragment "Pamiętnika" jest jednakowo pasjonujący. I trudno tu dokonać wyboru części najbardziej reprezentatywnych dla charakteru całości książki, a więc i dla potrzeb sceny. Mogą to być te rozdziały, które weszły do scenariusza spektaklu zrealizowanego na kameralnej scenie Teatru im. J. Osterwy, a mogą być zupełnie inne. Uzupełnione naszą wiedzą historyczną, dokumentem, fotografią. Książka Marcjanny Fornalskiej bardzo by się do takiego właśnie dokumentalnego traktowania nadawała. Rozszerzałaby wiedzę odbiorcy o bohaterach i czasach opisanych w "Pamiętniku", wypełniała luki natury historyczno-informacyjnej, których nie brak przecież w tej wzruszającej gawędzie.
Nie byłby to już spektakl - cytat, jak w omawianym tu przykładzie, lecz dzieło sceniczne, kreowane z materii "Pamiętnika" i innych źródeł faktograficznych. Zadanie trudniejsze do zrealizowania, bardziej pracochłonne i co tu mówić - ryzykowniejsze.
Spektakl Wilskiego i Koziarskiej jest skromny w ambicjach: stawia sobie za zadanie po prostu zachęcenie, kto nie zna, do przeczytania "Pamiętnika matki", książki, która przez 15 lat od czasu ukazania się jej pierwodruku nie schodzi z listy najulubieńszych lektur. Oczywiście - wśród tych czytelników, którym sprawia radość obcowanie z autentycznym talentem, z pełną niefałszowanej prawdy narracją, słowem - ze znakomitą proza, z jaką mamy do czynienia w "Pamiętniku" Marcjanny Fornalskiej. I z niepospolitą indywidualnością autorki, która wyłania się z kart tej urzekającej autentyzmem relacji.
Więc - można poprzestać, rzeczywiście, jak to czyni Teatr im. J. Osterwy - na cytacie. Cytacie - podanym przez Barbarę Koziarską z podobną skromnością, jaka przebija ze stronic "Pamiętnika", a którą stanowi tak charakterystyczny rys osobowości autorki tych zapisków.
W tak prosty i bezpretensjonalny sposób podane fragmenty utworu powinny zachęcić młodych ludzi do przeczytania całej książki. Bo starszych, którzy już "Pamiętnik" czytali nie trzeba do tego zachęcać. Cenią tę książkę nie tylko za "lekcję wychowania obywatelskiego", jakiej dostarcza, ale też za lekcje serca. Serca matki, serca mądrego człowieka.