Artykuły

Portret

W ostatnich latach można obserwować w Polsce wzmożone zaintere­sowanie twórczością nadal mało znanego polskiego kompozytora żydow­skiego pochodzenia działającego w ZSRR - Mieczysława Wajnberga. Filharmonie i teatry operowe interesują się jego muzyką, a na rynku fono­graficznym pojawiają się płyty. Niewątpliwie jest co poznawać i w czym wybierać, bo dorobek kompozytorski ma Wajnberg imponujący i niezwy­kle różnorodny, a do tego bardzo ciekawą biografię. W 1939 roku ukoń­czył warszawskie konserwatorium w klasie Józefa Turczyńskiego i być może zostałby laureatem kolejnego Konkursu Chopinowskiego, gdyby nie wybuch wojny. Uciekł na Wschód, zatrzymał się najpierw w Mińsku, gdzie w latach 1939-41 kształcił się w kompozycji w tamtejszym konser­watorium. W latach 1941-45 działał w Taszkiencie, a po zakończeniu działań wojennych pozostał w ZSRR. Dymitr Szostakowicz po usłysze­niu I symfonii Wajnberga był pod wrażeniem umiejętności młodego kom­pozytora, zachęcił go do zamieszkania w Moskwie i tak zaczęła się ich przyjaźń. Na początku lutego 1953 roku Dawid Ojstrach z Orkiestrą Sym­foniczną wykonywali nowy utwór Wajnberga, w nocy po udanym koncer­cie NKWD aresztowało kompozytora. Jak wielu przedstawicieli inteli­gencji pochodzenia żydowskiego został oskarżony o syjonizm i wrogość wobec Związku Radzieckiego. Uratowała go śmierć Stalina, chociaż nie zwolniono go z więzienia od razu - w jego sprawie interweniował Szo­stakowicz, pisząc listy do Berii, dzięki czemu po kilku tygodniach Wajn­berg wyszedł na wolność. Najpierw udało mu się uniknąć Holokaustu, później doświadczył terroru stalinowskiego podczas jego apogeum. Dzi­siaj uchodzi za czołowego kompozytora tworzącego w Związku Radziec­kim obok Szostakowicza i Prokofiewa, ale z jakiegoś powodu jego muzy­ka pozostaje nadal mało znana polskiej publiczności. Jeśli chodzi o pokazywane w Polsce opery Wajnberga, to w 2010 roku wspólnymi si­łami kilku teatrów wystawiono i pokazano w Operze Narodowej "Pasażer­kę" w reżyserii Davida Pountneya. Natomiast produkcja Teatru Wielkiego z Poznania jednorazowo pokazana w Operze Narodowej jest pierwszym polskim wystawieniem "Portretu". Spektakl powstał w koprodukcji z operą w Leeds i wyreżyserował go również David Pountney.

Libretto napisane na podstawie opowiadania Gogola opowiada o ubo­gim malarzu (Czartkow), który za ostatnie grosze kupuje na targu portret. Tytułowy artefakt dość szybko zaczyna zdradzać nietypowe właściwości, ożywa i obdarowuje naszego bohatera pieniędzmi, których mu nie zbywa. Dzięki temu Czartkow spłaca zaległy czynsz (nietrudno zauważyć w war­stwie fabularnej pewnych analogii do "Cyganerii" Pucciniego, owa spłata długu następuje w czasie niespodziewanych odwiedzin gospodarza). Ma­larz wszedłszy w posiadanie znacznych sum, robi z nich użytek - udaje się do restauracji, zjada wykwintny posiłek i kupuje pochlebną recenzję - o sobie u poznanego właśnie dziennikarza. Zapomina o swoich ideałach, jest teraz opływającym w dostatek malarzem petersburskich elit, które licznie odwiedzają jego pracownię. Dowiaduje się też, poniekąd przypad­kiem, kogo przedstawia ów portret, a także o klątwie, którą jest obciążo­ny. Po wielu latach jako uznany artysta spotyka swoją muzę (Psyche), to wydarzenie wstrząsa nim, zaczyna sobie uświadamiać, że sprzedał swój talent. Rozpacz nad sobą - zmarnowanymi latami młodości i twórczo­ścią - doprowadza go do obłędu. Umiera dręczony niemocą twórczą i wspomnieniami.

Zróżnicowane i ciekawe role solistów, w których znajdziemy piękne kantyleny inspirowane muzyką żydowską albo ruską, koloratury, frag­menty bardzo dramatyczne i liryczne nie są jedyną zaletą tego dzieła. Ta neoklasycystyczna pod względem architektury formy opera ujmuje także mistrzowską instrumentacją, która pogłębia wyraz partii wokalnych. Szkoda, że wykonawcy nie potrafili sprostać wymaganiom, jakie stawia to dzieło. W inscenizacji dokonano skrótów, co niewątpliwie przyczyniło się do zachwiania proporcji, w rezultacie druga część spektaklu została zdominowana przez nieproporcjonalnie długą scenę śmierci Czartkowa.

Produkcja Teatru Wielkiego z Poznania rozbudziła apetyt na "Portret" Wajnberga, należy jedynie znaleźć solistę, który podoła roli Czartkowa, i dyrygenta, który będzie umiał poradzić sobie z bogatą i misterną party­turą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji