Upokorzenie, strach, samotność, smutek..
"Chór sierot" wg scenariusza i w reż. Jerzego Zonia w Teatrze KTO w Krakowie. Pisze Magda Huzarska-Szumiec w Polsce Gazecie Krakowskiej.
Po lekturze reportażu na temat sióstr boromeuszek prowadzących Ośrodek Wychowawczy w Zabrzu, nie mogłam spać. To, co działo się za murami domu, gdzie znalazły tymczasowe schronienie dzieci, które przeżyły w swoich rodzinach i tak za dużo, sprawiło, że włosy stanęły mi na głowie. Nie mogłam przestać myśleć o zimnych korytarzach starego śląskiego budynku, który zobaczyłam w telewizji, i szeleście habitów zakonnic, które snuły się po nich niczym zjawy. No i o siostrze Bernadecie z jej dziwnym upodobaniem do karania niesfornych podopiecznych przy pomocy starszych wychowanków, którzy po prostu molestowali seksualnie kolegów.
Upokorzenie, strach, samotność, smutek... To musiały czuć dzieci, które dorastały w domu jak z koszmaru godnego Stephena Kinga.
I te właśnie odczucia wróciły do mnie podczas spektaklu "Chór sierot", który niedawno mogłam oglądać w Teatrze KTO.
Jerzy Zoń stworzył na scenie zimny mikroświat. Jego chłód potęgowała metalowa konstrukcja, o którą niczym bezwolne manekiny obijały się zamknięte w niej dzieci. Tytułowe sieroty w szarych mundurkach, spały tu, jadły, myły się pod okiem nauczycielek-nadzorczyń, które równie dobrze mogłyby sprawować opiekę nad więźniami. Tylko w nocy, kiedy kobiety zasypiały w swoich kantorkach, dzieci usiłowały odzyskać odrobinę wolności. Służyły im do tego palone po kryjomu papierosy. Ale nie tylko. Pod osłoną nocy przejmowały inne zachowania dorosłych, w których dominowało okrutne znęcanie się nad słabszymi, wyśmiewanie ich, przemoc i gwałty.
Reżyser postanowił, że przedstawienie "Chór sierot" będzie odgrywane bez słów, niczym układ choreograficzny, precyzyjnie wykonany do przejmującej III Symfonii Henryka Mikołaja Góreckiego. Aktorzy są tu jak zamknięte w klatce roboty, a przekazywane przez nich emocje potęgują dźwięki uderzanych o metalową konstrukcję kubków czy odbijających się od ścian ciał. To wszystko powoduje, że z podwójną siłą odczuwamy ich upokorzenie, strach, samotność, smutek...
Trudno zapomnieć o tym przedstawieniu, tak jak trudno wymazać z pamięci to, co w XXI wieku zdarzyło się za drzwiami Ośrodka Wychowawczego w Zabrzu.