Artykuły

Teatralne rarytasy

"Coś w rodzaju miłości" Arthura Millera w reż. Martyny Łyko i "Kurka wodna" Witkacego w reż. Jana Nowary w Teatrze im. Siemaszkowej w Rzeszowie oraz "Ikar i Dedal" Janusza Pokrywki na Scenie Propozycji w Rzeszowie. Pisze Ryszard Zatorski w miesięczniku Nasz Dom Rzeszów

Premiery, nagrody i nowa odsłona

Zapewne wielu miłośników teatru powitało z radością na Małej Scenie im. Zdzisława Kozienia spektakl "Coś w rodzaju miłości"[na zdjęciu] Arthura Millera w reżyserii Martyny Łyko, opracowaniu scenograficznym Pauliny Rzeszowskiej (nomen omen) i muzycznym Dawida Kollara. Premiera miała miejsce 27 lutego br. Obie młodziutkie twórczynie debiutowały tą realizacją na polskiej scenie teatralnej. Martyna Łyko współpracowała już wprawdzie z Radosławem Rychcikiem, który pokazał w Rzeszowie "Dziady" przygotowane w Poznaniu oraz "Balladynę" z zespołem aktorskim Siemaszkowej, ale jej pomysł na dialog z widzem wydaje się odmienny od wspomnianego mentora, także z młodego pokolenia. Studiowała na uniwersytetach we Francji oraz w Anglii, gdzie właśnie w Londynie cztery lata temu uzyskała dyplom reżyserski. Paulina Rzeszowska jest absolwentką warszawskiej ASP, a pracuje od kilku lat w Londynie dla filmów i teatrów.

Ale bohaterami spektaklu są jak zawsze aktorzy. W tym przypadku jest to znakomita para osobowości artystycznych - Mariola Łabno-Flaumenhaft i Robert Żurek. Oboje sprawdzeni wcześniej także w monodramowych długich rolach. Na marginesie warto przypomnieć właśnie tę aktorkę w takiej monoroli w "Shirley Valentine" sprzed ponad jedenastu lat na tej scenie, chociaż premiera owej sztuki miała miejsce na scenie dużej, która wszak nie wydawała się za ogromna dla wielkości tej artystycznej wypowiedzi. Może warto byłoby przywrócić "Shirley" w repertuarze Siemaszkowej.

W tej prawie namacalnej więzi z widzami, w tym dodatkowo scenograficznym zbliżeniu, gdy wpierw jakby poprzez firankę w oknie zaglądamy do sypialni nierządnej i zagubionej Angeli, a potem wręcz "dotykamy" ją i Toma w owej szamotaninie zmysłów, emocji i niebywałej ekspresji - każdy gest, każdy ruch, każde słowo wymaga, wydaje się, większego niż zwykle kunsztu artystycznego. By zwrócić choćby uwagę na te mistrzowskie przeobrażania się bohaterki z realności w depresyjne otchłanie psychicznego zagubienia. Mariola Łabno czyniła to z przekonującą perfekcją artystyczną. Z wielkim podziwem należy się odnieść do Martyny Łyko, która wybrała klasyczną formułę teatru - dając prym słowu literackiemu i grze aktorskiej, których nie zamąca dość często obserwowaną dziś manierą multimedialnych wsporników w spektaklach.

Miller, wybitny dramaturg amerykański minionego wieku - znany m.in. z takich utworów, jak "Czarownice z Salem" czy "Śmierć komiwojażera", która to sztuka gościła na deskach Siemaszkowej dekadę temu - doznawał za swą twórczość i postawę społeczną oraz światopogląd wyrazów podziwu, ale i przykrości, najdelikatniej mówiąc. Wspomnieć jednak należy, że prezydent Clinton uhonorował pisarza Narodowym Orderem Sztuki "za poruszanie problematyki związanej z sumieniem". Z takim dramatem sumienia mamy do czynienia także w tym widowisku - czy przekazać prawdę i pomóc w uratowaniu człowieka niewinnie osadzonego od pięciu lat w więzieniu, czy też ratować kochanka prokuratora, uwikłanego jak jego zwierzchnicy, sędziowie i przedstawiciele policji w mafijne układy. Co bohater sztuki Tom (Robert Żurek) - były policjant, a teraz detektyw poszukujący argumentów, by pomóc uwięzionemu - wyraża sugestywnie wściekłym argumentem, dlaczego tak czyni: "Bo jest jeszcze coś takiego jak sprawiedliwość, ale w naszym kraju zrobiono z niej jajecznicę". Na niewielkiej scenie obserwujemy właśnie takie uniwersalne wołanie o sprawiedliwość. Przekazane z artystyczną maestrią przez twórców tego spektaklu.

Ryszard Zatorski

Nieraz warto pokusić się o ponowne obejrzenie spektaklu. Premiera "Kurki Wodnej" Jana Nowary była 22 października ub. roku. Otwierała 2. Festiwal Nowego Teatru w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w jubileuszowym roku 70-lecia tej sceny dramatycznej. Ale nowa odsłona sztuki wg Stanisława Ignacego Witkiewicza, której tytuł sceniczny twórca poszerzył o frazę - "katastrofa jest coraz bliżej" była 28 lutego br. o wiele ciekawszym spotkaniem. Jakże czytelnie wybrzmiały teraz współtworzące akcję obrazy filmowe, ileż zyskało widowisko ścieśnione przez reżysera szczególnie w scenach transu narkotycznego. Z jakąż świeżością, polotem i finezją wygrywane są te same wszak sceny, ale z widocznymi retuszami. Jakaż, jakby szersza i jeszcze czytelniejsza, jest stworzona na potrzeby tego widowiska postać Hyrkanii (Magdalena Kozikowska-Pieńko), korzeniami sięgającej poniekąd do "Mątwy" Witkacego. Hyrkanii - sumienia, przewodnika komentującego na ogół pantomimicznie różne sytuacje i duchowe wcielenia innych bohaterów. Objawia się w tym spektaklu i metafizyczność, i rzeczywistość, w której każda z postaci wiedzie swój żywot jakby niespójny z otoczeniem, z konsumpcyjną zachłannością, z władczymi pokusami i zanurzeniem w niepewną groźną przyszłość. Z rewolucją, w przekazie Nowary cwałującą islamskimi krokami i mordami. Na szczęście w teatrze takie obrazy można cofnąć, a ofiary ożywić i skierować optymistycznie drogą do nieba balladowym songiem Zeppelinów, który z takim urokiem wykonuje Dagny Cipora, spektaklowa Lady - księżna Alicja of Nevermore. Wspaniały teatr czystej formy, wyobraźni, skojarzeń i wzruszeń estetycznych.

Wreszcie w dwa dni później premiera "Ikara i Dedala" prof. Janusza Pokrywki, który ze swym autorskim teatrem od ponad 30 lat w różnych miejscach epatuje niepowtarzalną sztuką znaku plastycznego. Teraz owa Scena Propozycji usytuowana jest na Uniwersytecie Rzeszowskim, gdzie jej twórca wykłada na Wydziale Sztuki. Premiera 1 marca br., nieco inaczej jak to bywało do tej pory, odbyła się na prawdziwej scenie teatralnej sali widowiskowej, koncertowej Wydziału Muzyki UR przy ul. Dąbrowskiego. Widowisko plastyczno-poetyckie inspirowane twórczością Zbigniewa Herberta poruszało i zachwycało. Chciałoby się rzec nawet, iż prof. Pokrywce tworzywo literackie "nie przeszkadzało", bo korzystając z poetyckich słów, fraz, myśli i przesłań Herberta, malował jednak i ożywiał swoje postaci, aż do uskrzydlenia mitycznego Ikara, któremu nadał odwrotną niż to znamy rolę, ważniejszą. Starogrecka mityczność splata się aż ze współczesną mistycznością chrześcijańską, choćby w obrazie czyhającej na nas Golgoty, która wyziera z odwróconych sztandarów, owego exodusu, gdy w miejsce poprzednich rzeźb-masek teatralnych starogreckiego chóru pojawiają się krzyże. Ileż symbolu jest w róży wniesionej przez dziewczynę opowiadającej i wyrażającej miłość, której płatki oberwane pozostają w finale na szarym dywanie - zakreślonej przez Pokrywkę scenograficznie sceny na scenie. Gdzie wszystko jest obrazem pobudzającym wyobraźnię, znakiem i ożywioną formą jak w teatrze lalek - jak choćby ów car lalkowy wniesiony niczym sztandar, który zapleciony i posadzony na taborecie przyjmuje władczą postać, choć nieco komiczną zarazem, gdy rośnie mu broda rozwijająca się z rolki papieru toaletowego. Aż po wzniosłość pogrzebu cara, z porywającym serca chórem i inscenizacją aktorek. Sekwencja robotników z minionej epoki - to również postaci stworzone jakby ze sztandarów w pochodzie, które animują głosy i prawdziwe nogi aktorów, zaś ich głowy ulepione są z ówczesnej sztandarowej gazety propagandowej, a odwrócone mają już twarz "Solidarności". To widowisko byłoby najlepiej zapisać i przekazać filmem, dziesiątkami zdjęć, z których można utkać tę opowieść poetycką ułożoną w plastyczne sceny i obrazy. Bez zbędnego przedmiotu. Każdy plastyczny szczegół jest jak lalka ograny, wykorzystany i uwypuklony do zapamiętania. Ileż poezji, skrótu plastycznego i metafory jest w owym układaniu z piór areopagu aniołów. Sytuują się na drabinie stworzonej z drewnianych grabi, a te wpięte są następnie w deskę stołu, która z kolei zamienia się w ruchome skrzydła w rękach Ikara. Próbuje ulecieć ku słońcu, niebaczny tragedii, bo pióra sklejone woskiem wszak wypadną i opadną jak te płatki róży. Ileż poetyckiej lekkości i wzniosłości było w tańcu aktorek do muzyki poruszającej wyobraźnię i unoszącej nas w przestworza wraz z Ikarem. Atmosfera czystego, wysublimowanego piękna.

Zaprosił Janusz Pokrywka do malowania tego widowiska swoich sprawdzonych i zdolnych aktorów Joannę Sitarz i Paulinę Zając, ale i debiutantkę Wiktorię Szczęch czy od niedawna związanego z tym zespołem Szymona Doraka. Odszukał wreszcie i przywrócił na scenę z pożytkiem dla widzów Bogusława Fronia, któremu zlecił wiodącą rolę w przedstawieniu. Wszystko to nosi znamię choreograficznej opieki Bernadetty Wojtuń-Sikory. Ale oczywiście pomysł, który urodził się w głowie Janusza Pokrywki siedem lat temu, mógł wydać taki niepowtarzalny owoc artystyczny tylko w jego reżyserii, ale przede wszystkim scenografii przezeń zarazem obmyślonej i wykonanej z kostiumami, lalkami, symbolami i innymi grającymi w tym widowisku przedmiotami, a także z rysunkiem Wiktorii, wnuczki artysty. W świat poezji Herberta wprowadził widzów przed spektaklem dr Jan Wolski - w zwięzłym, obrazowym poetycko wykładzie.

Wspominałem niedawno o wspaniałym Teatrze M.D.K czyli Młodych Dzielnych Kuropatwach z Młodzieżowego Domu Kultury w Rzeszowie, które sławią nasze miasto, zdobywając liczne nagrody. I tenże to zespół na 37. Biesiadzie Teatralnej w Horyńcu Zdroju (18-20 lutego br.) w owej ogólnopolskiej konfrontacji zespołów teatralnych małych form otrzymał Brązowy Róg Myśliwski Króla Jana za "Bal w operze" na podstawie J. Tuwima w reżyserii i scenografii Moniki Adamiec oraz z jej autorską muzyką. Biesiada horyniecka ma wielką renomę w kręgach teatralnych, a oceniało zespoły jury złożone z wytrawnych znawców sceny, któremu przewodził Leszek Mądzik.

A z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru - który od 1957 roku święcimy zawsze 27 marca - życzę wszystkim artystom sceny sukcesów oraz rozumnej, twórczo wspomagającej i kochającej teatr publiczności!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji