Ze scen warszawskich
Jarosław Marek Rymkiewicz po imitacjach teatru hiszpańskiego - imituje teatr staropolski. Odzywają się w jego "Królu Mięsopuście" wystawionym przez Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy echa "Z chłopa król" Baryki i innych komedii rybałtowskich. Wiersz soczysty, bogaty w jędrne słowa i metafory, choć z rzadka rymowany i w rytmie bardziej owe hiszpańskie imitacje przypominający... Akcja toczy się wartko, zamiany ról i kochanek tworzą dynastyczno-uczuciowe komplikacje na hiszpańsko-polskim dworze, jak to zwykle ze zmianami władzy bywa... Reżyser, Jan Bratkowski, Rymkiewiczowską tragifarsę oprawił w ramy karnawałowej zabawy, takich ludowych zapustów, kiedy to maszkarony zabijają mięsopusta z nadchodzącym postem, by głowy posypać popiołem... Krystyna Zachwatowicz wybudowała pomysłowe dekoracje, z wielkim łożem w punkcie centralnym i ubrała karnawałowy tłumek w barwne kostiumy i maski. Na dobro spektaklu zapisać jeszcze wypada trzech świetnych wykonawców głównych ról: Mieczysława Czechowicza w roli Mięsopusta, Wojciecha Pokorę jako króla Filipa i Janinę Traczykównę - Rozalindę. Skoro więc spektakl ma tyle atutów, dlaczego przedstawienie jest tak nudne? Po prostu nudne. Wydaje mi się, że reżyser zamyślił sobie konwencję karnawałowej zabawy, ale nie potrafił wyzwolić się z nawyku psychologicznej interpretacji tekstu. Teatr Rymkiewicza wyrósł z tradycji teatrów romańskich i dlatego nie sposób grać go w stylu słowiańskiego "piereżywania", bo nic dobrego z takiego skrzyżowania wyjść nie może.