W różnych konwencjach (fragm.)
TRZY warszawskie sceny proponują widzom trzy różne gatunki teatru, trzy różne poetyki i konwencje: Różewiczowski "Teatr niekonsekwencji" w Teatrze Popularnym(l), poetycki realizm "Wyspy" Athola Fugarda w "Ateneum"(2) i "mały realizm" z pogranicza naturalistycznego reportażu obyczajowego "Symfonii domowej" Piotra J. Domańskiego w Teatrze Nowym(3). Każda z wspomnianych sztuk narzuciła też odpowiedni kształt realizacyjny, stanowiący o odmienności i odrębności proponowanego teatru.
"TEATR niekonsekwencji", to teatralny montaż tekstów Tadeusza Różewicza, zarówno jego wypowiedzi na tematy dramaturgii i teatru jak i krótkich jedenastu scenek dramatycznych, korespondujących z tymi wypowiedziami. Autorem scenariusza i reżyserem jest Andrzej Rozhin, obecny dyrektor teatru w Koszalinie, który dał się już poznać z wielu interesujących inscenizacji w teatrach pozawarszawskich.
Sporo tu inscenizowanej publicystyki teatralnej, znanej m. in. z "Aktu przerywanego", oraz publicystycznych wypowiedzi Różewicza na inne tematy, ocierających się często o banał i truizmy, sporo nie zrealizowanych dotąd "deklaracji programowych" (m. in. mityczny już wręcz "realizm poetycki"), sporo prychania na krytyków i teatr "nie-Różewiczowski" oraz postulatów zmierzających praktycznie do samounicestwienia teatru. Ożywiają ten nieomal dwu i półgodzinny dyskurs (non stop!) wspomniane już scenki dramatyczne, wśród nich tak dojmujące jak "Rajski ogródek", "Co tu macie" czy "Rozmowy w Alei Zdrowia", i tak banalne jak "Zacieranie rąk" - obok takich scenek satyrycznych jak "Dramat postaw moralnych", zaskakującą puentą przedstawienia jest scena "Wielkość", w której Autor (w tekście: Olbrzym - Starzec) w "napoleońskim" przebraniu i wyolbrzymieniu oświadcza wszystkim postaciom występującym w przedstawieniu (odpowiednik rewiowego "finału"), że "skazuje je na wielkość"; kiedy zaś postaci te przyjmują propozycję bez entuzjazmu, Autor-Napoleon wysuwa pod ich adresem propozycję, która jest na miejscu raczej w knajpie i pod budką z piwem niż w teatrze. No ale zawsze to jakaś jednak konkretna propozycja... Chyba jedyna, jak dotąd.
Abstrahując od tego końcowego "przesłania" trzeba stwierdzić, że reżyser nadał całości interesujący kształt inscenizacyjny i w zasadzie nakreślił dość wierny portret sceniczny autora "Kartoteki". Tylko czy to jest propozycja dla teatru, który niedawno przybrał nazwę Popularnego? Więcej to ma wspólnego z pop-artem niż z pop-ularnym.
INTERESUJĄCĄ propozycją tego ostatniego, a więc teatru "popularnego" o ambicjach teatru artystycznego i poetyckiego, jest przedstawienie wspomnianej już "Wyspy" Fugarda. Konwencja nienowa, stosowana często i chętnie przez autorów dramatycznych od czasów Szekspira: teatr w teatrze. Aktualnie sztuki o podobnej budowie grane są w warszawskich teatrach: "Przedstawienie Hamleta we wsi Głucha Dolna" w Teatrze na Woli i "Pan Lemercier gra Don Kichota" w Dramatycznym(...)