Pokolenia leżą warstwami
Czekano w Poznaniu na tę premierę. Z nadzieją, ale i - niepokojem. Jakie będzie to spot kanie ze sprawami sztuki właśnie dzisiaj? W tym polskim styczniu 1982?
Wpierw - publiczność. Przyszła tłumnie; do ostatniego krzesła wypełniła wszystkie miejsca.
To było karkołomne zadanie - pokazać w teatrze ten "Listopad" Henryka Rzewuskiego. Powieść napisana w I połowie XIX wieku opowiada o Polsce Stanisława Augusta. Jak tamte sprawy sprzed wieków uczynić dzisiaj żywe?
...Na wielkiej scenie - mała wewnętrzna ściana. Wiszą na niej kolejno: krzyż, szable, stary zegar, książęcy herb. I toczy się na Litwie życie polskiego szlachcica Michała Stawińskiego. Wysłany jest przez ojca na nauki; dostaje stanowisko ziemskie; Zosia, córka przyjaciela ojca zostaje jego narzeczoną. Ojciec umiera - wszakże na skutek próśb Michała nie wydziedzicza drugiego swego syna, Ludwika.
I oto on sam się zjawia - jako wysłannik króla. Inny, niźli ta szlachta tu wokół. "Paryż, Paryż, tam jest nasz horyzont" woła. Piękna jest scena, gdy Michał obwiązuje się pasem słuckim, co chwila się żegnając, a obok Ludwikowi, całemu w bieli francuskiego stroju jego fryzjer układa misternie pukle peruki.
Wysłannik królewski odwiedza z bratem dwór książęcy Radziwiłła "Panie kochanku" i dworek generała, ojca Zosi. Śpiewają tam wspólnie romansowe pieśni. Siostrzeniec generała, widząc oburzenie Zosi, wyzywa Ludwika na pojedynek. Rani go, a rannym... opiekuje się Zosia.
W tym czasie ludzie Radziwiłła, w obronie praw narodu zawiązują przeciw królowi konfederację barską. Ludwik, ostrzeżony przez Michała, ucieka do Warszawy, tyle że z porwaną przez siebie Zosią. Zostają zatrzymani przez konfederatów, ale ratuje ich carski książę.
Pojawia się w tle potężna ściana sali królewskiej Stanisława Augusta. Król, zabawiany wierszykami, dowiaduje się o konfederacji. Na scenę wchodzą - z chorągwią - konfederaci; wprowadza ich ksiądz Marek. Śpiewają: "Błogosław naszej biednej ziemi, tej przebogatej w nieszczęścia i łzy". Porywają króla. Ale - zostają zdradzeni. W tym samym czasie w salonie warszawskim, jakby salonie z "Dziadów" Mickiewicza, opowiadają sobie, jak to poseł rosyjski, książę Waragin poświęcił swoją najlepszą klacz na pieczyste dla damy. Wezwany Ludwik Strawiński, szef gabinetu królewskiego jedzie na pomoc Stanisławowi Augustowi; uwalnia go. Wśród pojmanych w tej walce konfederatów jest jednak jego brat, Michał. Daremnie Ludwik prosi króla o uwolnienie brata. Rzuca służbę królewską, chce umożliwić bratu ucieczkę. Michał przebaczając wszystko Ludwikowi, mówi, że na ucieczkę przed śmiercią nie pozwala mu honor szlachecki. I Ludwik - zastrzelił się.
A potem na scenę wychodzą wszyscy aktorzy; śpiewają chorał: "Świat jest kopalnią, gdzie pokolenia leżą warstwami, aż póki na głos trąby to wszystko nie powstanie. Amen".
Można by analizować szczegółowo to przedstawienie. Wielka jest także kreacja Ludwika - Jana Peszka. Wielkie, epickie jest dzieło reżyserskie Mikołaja Grabowskiego. Gdy kurtyna po spektaklu na oklaskach niezliczoną ilość razy szła w górę, Grabowski stał na scenie gdzieś z tyłu - jako dowódca konfederatów, generał Kazimierz Pułaski.
Trzeba będzie to przedstawienie analizować. Ale zapis wydarzeń na scenie - jest także zapisem dramatu narodu.