Artykuły

Gdzie Bóg nie może, tam diabła pośle

"O diable i cyruliku" w reż. Waldemara Wolańskiego w Teatrze Arlekin w Łodzi. Pisze Szymon Spichalski, członek Komisji Artystycznej XXII Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

Branie czegokolwiek zbyt poważnie nie jest zbyt poważne - głosi pewne afrykańskie przysłowie. Do tej zasady odwoływały się setki autorów ludowych baśni, w których serio podawało rękę buffo, a sacrum pukało do drzwi profanum. Karnawałowość i ludyczność pomagały oswajać rzeczywistość, podkreślając przy okazji jej podszytą metafizyką różnorodność. Utopce idące w kumy do pięknych chłopek, Twardowski rzucający wyzwanie diabłu, Jezus i Judasz wędrujący razem przez wiejskie gościńce - te krążące wśród ludzi historie pokazywały wiarę w drugie oblicze trudnej wiejskiej codzienności.

Do tej tradycji nawiązuje łódzkie widowisko ,,O Diable i Cyruliku" w reżyserii Waldemara Wolańskiego. Michał Jeżak napisał scenariusz bazujący na jednej ze znanych baśni górnośląskich. Notabene tekst jest pracą zaliczeniową autora na zajęcia prowadzone w łódzkiej Szkole Filmowej przez dyrektora Arlekina. Współpraca obu panów zaowocowała przedstawieniem sięgającym po motyw życia ludzkiego jako boskiej igraszki. W tle pobrzmiewają echa opowiadań Gustawa Morcinka traktujące o diabłu Rokitce, biednych młynarzach czy sprytnych górnikach.

Akcja rozgrywa się na dwóch poziomach, które odwzorowuje scenografia Andrzeja Czyczyły. Wysoka platforma ukazuje Królestwo Niebieskie, którym zawiaduje Bóg (Szymon Nygard). Wizerunek sędziwego Ojca z długą białą brodą kontrastuje z wykonywanymi przez niego czynnościami. Bóg przypomina raczej szefa firmy: po ,,przyjściu" do pracy siada na fotelu z laptopem, zakłada słuchawki. Wolański puszcza kolejne oko do widowni - Najwyższy zachwyca się smakiem herbaty: ,,Niebo w gębie!". Na podobnych grach słownych i żartach zbudowany jest cały spektakl.

Przed obliczem Stwórcy stają Anioł (Emilia Szepietowska) i Diabeł (Marcin Sosiński). Pierwszy stara się o swoje pierwsze skrzydła i służbę w niebiańskich zastępach; drugi chce być zwolniony ze swojej pracy w boskiej kotłowni oraz powrócić do ukochanego Piekła. Bóg każe im się pojedynkować - przedmiotem rywalizacji ma być dusza starego Cyrulika (Wojciech Stagenalski). Kto przeciągnie ją na swoją stronę - wygrywa i osiąga swój upragniony cel.

Ziemski padół zostaje przedstawiony na niższej platformie. Znajduje się na niej dom Cyrulika, którego ściany można rozkładać i składać. Wolański wpadł na prosty, ale znaczący pomysł - postacie z kręgów metafizycznych są odgrywane przez aktorów w kostiumach i perukach. Istoty ludzkie przedstawiono przy użyciu lalek trickowych. Dobrze znana metafora życia człowieka jako marionetki zyskuje dzięki temu zabiegowi pełną ilustrację. Grający "zstępują z nieba" i animują starannie wykonane lalki, swoim ciałem przedłużając ich ruch, nadając zamaszystość krokom, samym sposobem poruszania jednoznacznie określając wiek postaci. Lalki charakteryzują wyraziste twarze: demoniczny Poborca Podatkowy ma haczykowaty nos i wąskie, nie budzące zaufania oczy; okrągła buzia Cyrulika podkreśla jego poczciwość i naiwność; bandycka gęba Męża ukazuje jego brutalny charakter, etc.

Uzależniony od alkoholu Cyrulik ma zawodowe kłopoty. Pewnej zbolałej babuszce wyrywa całkiem zdrowy ząb. Chętnie więc korzysta z oferty Diabła przebranego za chłopca, który ofiarowuje mu moc cudownego odmładzania ludzi. Wolański ukazuje diabelskie sztuczki, korzystając z technicznych możliwości lalek - zaokrąglony korpus Baby dzięki wysuwanemu tułowiu staje się szczupły; jej zaniedbany małżonek zyskuje atletyczny wygląd. Ale, jak to w takich przypadkach bywa, nie ma nic za darmo: trzeba podpisać cyrograf. Aniołowi nie wolno się wtrącać, ale znajduje sposób, żeby podpowiedzieć Cyrulikowi rozwiązanie. Ten wpisuje do umowy, że diabeł będzie mógł zabrać mu duszę, gdy choć na chwilę stąpnie po nie swojej ziemi. Po czym wsypuje do swoich butów piasek z doniczki - a że do czyściochów nie należy, może być o swoją duszę spokojny.

Nieprzypadkowo nad sceną góruje oko Opatrzności, cały czas spoglądające na bohaterów przedstawienia oraz samą publiczność. Bo jak mówi Bóg: ,,porządek rzeczy musi zostać zachowany". Często pojawiający się u Wolańskiego motyw faustyczny po raz kolejny został wykorzystany jako pretekst do opowiedzenia o określonym ładzie świata. Reżyser nie unika jednak pewnych potknięć. Chociaż scenariusz opiera się na licznych pomysłowych grach słownych i skojarzeniach, niektóre dowcipy wydają się ograne. Także oprawa muzyczna wydaje się niedopasowana do całości - wtrącenia z ,,Blues Brothers" czy innych popkulturowych melodii są tylko łatą na gustownie wyszykowanym przecież stroju.

Twórcy postawili na interakcję z młodą publicznością. Przoduje w niej Sosiński, który zaczepia także muzyków akompaniujących na basie i pianinku. Co ciekawe, jeden z nich jest przebrany za zakonnicę, co podkreśla od pierwszych minut przedstawienia wywrotowość scenicznego świata. Ta ostatnia, połączona z plastycznością form wyrazu oraz jarmarcznością stanowi o sile łódzkiego przedstawienia. A komu się nie podoba, temu - jak powiedziałby górnik Bulandra - basama za kucki!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji