Artykuły

Lustrzany świat

"Lustrzana chmura" Roberta Jarosza w reż. autora w Teatrze Animacji w Poznaniu. Pisze Ewa Hevelke, członkini Komisji Artystycznej XXII Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

Dzieci lubią patrzeć w chmury, bo tam jest wszystko to, czego nie mogą dotknąć. Dzieci lubią patrzeć w lustro, bo odkrywają siebie, dostrzegając coraz to inne szczegóły. Opowieść o poławiaczkach pereł (Julianna Dorosz, Danuta Rej), duchu lasu, i chłopcu, którego rodzice zamienili się w zwierzęta, łączy te dwie cechy - odkrywania i sięgania po to, czego się nie da uchwycić.

Spektakl Roberta Jarosza, autora i reżysera, wymaga skupienia, by śledzić gęstą i wieloznaczną narrację. Wymaga też oderwania się od przyzwyczajeń - szybkiej akcji, mocnych akcentów, których dostarcza kino. To teatr kontemplacyjny, dalekowschodni w swej atmosferze, którą budują długie sekwencje ruchu, rytmiczna, transowa, prosta muzyka.

Dawno, dawno temu był sobie pierwotny porządek natury, który regulowała matka-natura Aranjani (Katarzyna Romańska). Cała przyroda żyła wspólnie szanując się i czerpiąc siłę z tej wspólnoty. Pewnego dnia do lasu przyszła kobieta, która chciała zbudować dom. Miała piłę, ścięła las. W obronie odwiecznego porządku stanęła Aranjani pod postacią wilka. Przed śmiertelnymi ciosami uchronił ją mężczyzna (Marcel Górnicki). Niebawem Aranjani urodzi mu syna. Syn otrzyma w prezencie perłę, którą urodziła lustrzana chmura. To jedyna pamiątka Chłopca (Artur Romański) po rodzicach. Jest piękna, więc chce ją zachować dla siebie.

Ale tę historię można opowiedzieć inaczej, podejmując wątki zaburzenia równowagi świata, budowania wspólnoty między gatunkami, walki o przetrwanie, trudnych kompromisów. Przecież kobieta-drwal (Sylwia Zajkowska) chce zbudować dom, pewnie po to, by założyć i ochronić rodzinę. Ostatecznie wiedziona chciwością nie pójdzie na kompromis, nie zrezygnuje z płotu i ogrodu, który chce założyć, by odróżnić się od naturalnego piękna lasu. To doprowadzi do śmiertelnego starcia, proces negocjacji nie przyniósł bowiem efektów. Zagłada słabszego przeciwnika była w zasadzie przesądzona, bo musiał się on ugiąć przed nowoczesną bronią, zdobyczą ludzkiej myśli. Pomoc przychodzi z niespodziewanej strony, ponieważ każdy podejmuje decyzje samodzielnie, a na świecie, w imię wyższego dobra, można opowiedzieć się przeciwko własnemu gatunkowi. Tak jak zrobił to mężczyzna, który nie pamięta swojego imienia.

"Lustrzana chmura" służy również nauce komunikowania się za pomocą metafor, oraz akceptacji dla widzenia świata różniącego się od własnego spojrzenia. Każda ze scen jest symboliczna, daje pole do dyskusji. Matka-wiewiórka i ojciec-szop przeistaczali się w zwierzęta na oczach dziecka. Kiedy chłopiec wypowiada głośno nazwy nowych gatunków, uznają, że okres ich przemiany oraz czas dorastania dopełniły się. Skoro syn potrafi nazwać rzeczywistość, oni mogą odejść. Odtąd funkcjonują w innym, zwierzęcym, porządku. Rodzicielskie zobowiązania zanikają. Jeszcze przyziemnie martwią się o zdrowie Chłopca, który nie myje jedzenia, ale już dla żartu, przemieniają go w starca lub motyla.

Siłę magiczną daje perła, którą urodziła Lustrzana chmura. To talent, los, potencjał wszechświata, który spadając z nieba najczęściej przepada rozpryskany o ziemię, częściej ukrywa się na dnie oceanów. Czasem zaś - wpada w ręce człowieka. On może ją schować dla siebie - tak, jak chłopiec, pielęgnując pamięć rodziców - albo może się nią podzielić. Aby oddać swój największy skarb potrzebna jest jednak pewność siebie, empatia i altruistyczne postrzeganie świata. Nie wszystkich na to stać.

Lustrzaną Chmurę wiatr wywiał z głowy mężczyzny. Urodziła się z wyobraźni ludzkiej. Niczym Arystotelesowski Pierwszy Poruszyciel, jest jedną z sił sprawczych świata. W chmurze każdy może się przejrzeć, śledzić swoją zmianę. Każdy też musi podporządkować się jej prawom. Nawet mężczyzna - jej twórca.

Brawurowa scenografia Pavla Hubički, odwołuje się do japońskiej estetyki. Tworzą ją wiszące płachty papieru, które zsunięte w jedno miejsce układają się w kształt ucha, w które sączy się opowieść. W trakcie przedstawienia postaci rozsuwają ją tak, że tworzy koło - symbol zbudowanego domu, w którym dorasta Chłopiec. Ale to również las, w którym dojdzie do starcia natury z człowiekiem. Duch lasu jest groźną posągową, czarną postacią z wieloma rękami. W rękach ubranej na czarno kobiety znajduje się gruby łańcuch, którego uderzenia symbolizują kolejne ścięte drzewa. Ludzie są zaznaczeni kostiumem, fantomem zakładanym przez aktorów. W człowieka trzeba się ubrać. Kobieta i mężczyzna to fragmentaryczne, postrzępione, podziurawione fantomy. Jedynie dziecko, zaraz po urodzeniu, to mała lalka perfekcyjnie imitująca noworodka.

Rytm przedstawienia dyktuje muzyka w części improwizowana przez samych aktorów. Bębny budują atmosferę grozy, gdy dochodzi do walki, podkreślają harmonię natury, akordeon tworzy atmosferę zabawy, gdy pojawia się Chłopiec. To dźwięki powodują, że czas w spektaklu przyspiesza lub zwalnia. Przedłużające się fragmenty kontemplacyjne mogą męczyć. Mam jednak poczucie, że wszystkie te zabiegi są stosowane precyzyjnie i z zamysłem podjęcia rozmowy z widzem.

Ta otwartość na rozmowę z dziećmi jest wielką zasługą twórców. Jak również piosenka finałowa, która po godzinnej podróży do innej kultury i innego odczuwania i konstruowania świata, prowadzi nas do rzeczywistości dzieci. Skoczna piosenka nakłaniająca do dzielenia się tym, co się posiada, ma charakter przedszkolnego przeboju. Można otrząsnąć się z mistycyzmu, wyjść z Teatru Animacji z jasnym, a nie nachalnym przekazem i rozpocząć rozmowę z rodzicami. Pytanie może brzmieć: w jakie zwierzę chciałbyś się zamienić?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji