Pasożyty w pułapce
"PASOŻYTY" to sztuka niespełna trzydziestoletniego Mariusa von Mayenburga od dziesięciu lat mieszkającego w Berlinie. Polskiej publiczności znany jest jako autor "Ognia w głowie" - tekst sztuki został przetłumaczony i wydany w całości. Wystawił ją także warszawski Teatr Rozmaitości. Prapremiera "Pasożytów" odbyła się w Hamburgu w 2000 roku, a niedawno przedstawił ją szczeciński Teatr Współczesny.
Upadek człowieczeństwa, erozja poczucia godności, całkowicie toksyczne relacje międzyludzkie, z których nie ma wyjścia - to zdaje się próbować pokazać autor "Pasożytów". Pokazuje to w sposób niemal laboratoryjny, obsceniczny i całkowicie... abstrakcyjny oraz hipotetyczny. Właśnie ta retoryczność tekstu jest jego podstawowym mankamentem. O rzeczach, które można pokazać (i które od dziesięcioleci pokazuje literatura) w konkretnych i żywych relacjach międzyludzkich, niemiecki dramaturg mówi tekstem pełnym płaskich metafor i cech wskazujących na grafomanię. O ile jednak język jakim się posługuje np. Schwab w dramacie - także i z dużym powodzeniem wystawianym na scenie Teatru Współczesnego - "Moja wątroba jest bez sensu" współkreuje przestrzeń psychologiczną, o tyle w "Pasożytach" język zamazuje wątłe i tak już wtórne znaczenia, jakie zawiera sztuka von Mayenburga.
W - nomen omen - pułapkę "Pasożytów" wpadła skądinąd wybitna realizatorka Anna Augustynowicz. Reżyserka lubi podkreślać, że interesuje ją scena jako przestrzeń psychologiczna. W tekstach ważkich i dobrze napisanych zimna, hermetyczna i z inżynierską precyzją skonstruowana przestrzeń, w której poruszają się zdolni aktorzy, może się okazać - jak we wspomnianej "Wątrobie" - kluczem do odkrycia przed publicznością poruszających sensów. Co jednak się dzieje, gdy podobną metodę budowania zimnej i abstrakcyjnej przestrzeni reżyser zastosuje w przypadku tekstu zimnego intelektualnie i emocjonalnie? Wychodzi tautologia jak w szczecińskich "Pasożytach". Reżyseria Augustynowicz tylko wydobywa słabości dramatu, jedynym do niego dystansem, bardzo autorskim gestem wydaje się cieniutka warstwa ironii, która się od czasu do czasu w tym spektaklu pojawia...
Jeśli można mówić o dobrej roli w niedobrym przedstawieniu, to jest nią kreacja Beaty Zygarlickiej (Friderike), która chyba jako jedyna demonstruje szeroką i bardzo świadomie wykorzystywaną skalę środków budujących żywe i wiarygodne emocje.
"Pasożyty" są wspólnym przedsięwzięciem Teatru Współczesnego i poznańskiego Teatru Polskiego, znajdują się też w repertuarze obu tych scen.