Artykuły

Pippi nie tylko dla dzieci

Byle cukierek i lalka Barbie nie są już czymś, co pozwoli nam dać dzieciom poczucie wyjątkowości. Taką możliwość daje im wspólne wyjście do teatru.

Czym jest teatr familijny? Nie można go mylić z teatrem dla dzieci. Nie chodzi tu o teatr, do którego prowadzamy na­sze pociechy, ale o taki, do którego idziemy razem - gdzie ani dorośli, ani dzieci nie będą się nudzić. Nie jest to teatr, w którym grają dzieci dla dzieci czy dorośli dla dorosłych, Tu wszystko się miesza - dorośli sta­ją się dziećmi, a dzieci dorośleją. Dzieje się to dzięki bohaterom przedstawienia. Postaci takie jak Sindbad czy Pippi uosabiają tęskno­ty dorosłych, a dzieciom dają moż­liwość przeżycia fantastycznej przy­gody. I mimo że w spektaklach te­atru familijnego przebierać nie mo­żemy, to zawsze znajdzie się takie, na których dzieci będą się świetnie bawić.

Krasnoludki w prawdziwym teatrze

Rzadko zdarza się, by sceny spe­cjalizujące się w przedstawieniach dla dorosłych wpuszczały na deski sztuki i dla dorosłych, i dla dzieci. A takie przedsięwzięcia cieszą się po­pularnością widzów. Ciekawsze spektakle wędrują z jednego miasta do drugiego. W 1992 roku w Te­atrze Miejskim w Gdyni miały pre­mierę "Przygody Sindbada Żegla­rza" w reżyserii Jarosława Kiliana. W 1996 roku spektakl mogła oglą­dać toruńska publiczność w Teatrze "Baj Pomorski", a w 2002 trafił do stołecznego Teatru Polskiego. W 2002 roku w Teatrze Lalek Banialu­ka im. Zitzmana w Bielsku-Białej Piotr Cieplak zrobił przedstawienie na podstawie książki Janosha (właśc. Horst Eckert) "Ach, jak cudowna jest Panama!". W 2006 roku mogła oglądać je warszawska publiczność. W Teatrze Dramatycznym im. Je­rzego Szaniawskiego w Wałbrzychu w 2006 roku miała miejsce premie­ra spektaklu "Momo" na podstawie książki autora "Niekończącej się historii" Michaela Enda w reżyserii Urszuli Kijak. "Tajemniczy ogród" w reżyse­rii Cezarego Domagały w 2003 ro­ku można było oglądać w Elblągu w Teatrze Dramatycznym, rok później przedstawienie gościło na deskach Teatru im. Siemaszkowej w Rzeszowie, w 2006 pojechało do Sosnowca, do Teatru Zagłębie. W maju tego roku odwiedziło z kolei Częstochowę i Teatr im. Mic­kiewicza, a miesiąc później war­szawski Teatr Rampa na Targów­ku. W Teatrze Powszechnym im. Jana Kochanowskiego w Radomiu premiera "Tajemniczego ogrodu" w reżyserii Cezarego Domagały miała miejsce 14 października. Również niedawno, bo we wrześniu, w Teatrze Dramatycznym w Warszawie odbyła się premiera nowego spektaklu Agnieszki Gliń­skiej. Przedstawienie znacznie od­biega od dotychczasowego reper­tuaru właśnie tym, że zostało stwo­rzone ku uciesze rodziców i ich la­torośli. "Pippi Pończoszanka" to no­we doświadczenie zarówno dla stołecznej sceny, jaki i dla samej re­żyserki. Dotąd zajmowała się trud­nym i poważnym dramatem psychologicznym. Wydawałoby się, że w jej zawodowym życiorysie to przedstawienie stanowi jakiś wyją­tek.

- To, że zabrałam się za robie­nie "Pippi..." wynikało z tęsknoty za czystymi intencjami w teatrze - mó­wi reżyser Agnieszka Glińska. - Widz może uczestniczyć w spekta­klu bez dystansu, w końcu może dać się ponieść emocjom.

Widz idealny

To, iż taki pozornie niepoważny repertuar trafia na deski poważnych teatrów wcale nie oznacza, że jego realizacja jest prosta. Tworzenie spektaklu dla wielu pokoleń to wy­zwanie. Trzeba zadowolić publicz­ność złożoną z rodziców, dzieci, a często również dziadków. Dodat­kowo twórcy takiego przedstawie­nia łatwo wpadają w pułapkę pre­tensjonalności. Jest to też duże wy­zwanie aktorskie.

- Widziałam dziesiątki spekta­kli, w których krasnoludki grali po­przebierani dorośli i to dawało opłakane efekty - mówi Joanna Olech, autorka książek dla dzieci i młodzieży.

Pierwszymi recenzentami spek­taklu Agnieszki Glińskiej były jej dzieci. Przychodziły z nią na próby, czasem brały w nich udział. To u nich aktorzy podpatrzyli, jak po­winni grać w scenach, gdy Pippi idzie do szkoły.

"(...) czytając dzieciom "Przygo­dy Sindbada Żeglarza" czy inne wielkie książki przeznaczone dla nich, odkrywamy często, jak wiele w nas z dziecka. (...) Spektakl fami­lijny trzeba robić bardzo serio. Błę­dem jest tłumaczenie wszystkiego szczegółowo i na siłę. Decydując się na pewne uproszczenia, musimy pamiętać, że powinno to być szla­chetne w wyrazie. Ideałem jest od­woływanie się do wyobraźni i tego małego, i tego dorosłego. To jest największa maestria, żeby trafić do wyobraźni misia o bardzo małym rozumku i niedźwiedzia o wielkim umyśle" - mówił Jarosław Kilian tuż przed warszawską premierą "Przy­gód Sindbada Żeglarza" "Gazecie Stołecznej" (4 marca 2002).

Twórcy stają również przed trudnością, jaką jest sprostanie wy­maganiom widza idealnego, jakim jest dziecko. Młodej publiczności nie absorbują rzeczy, które dzieją się poza sceną. Najważniejsza jest rampa. Przez to dzieci dostrzegają więcej szczegółów, o których trze­ba pamiętać przy realizacji przed­stawienia. Mimo wszystko daje to dorosłym reżyserom, scenografom, aktorom dużo satysfakcji. Wyjście do teatru dla wielu do­rosłych jest świętem. Dla dzieci - zawsze.

- Teatr zwykle kojarzy im się ze świętem, wiąże się z wyprawą i ła­kociami - mówi Joanna Olech, au­torka książek dla dzieci.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji