"Borys Godunow": koncert w kostiumach
"Borys Godunow" Modesta Musorgskiego w reż. Iwana Wyrypajewa w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Pisze Stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.
Jak w starej operze: artyści wychodzą i frontem do publiczności wyśpiewują miłość do ukochanej lub nienawiść do przeciwnika politycznego
Iwan Wyrypajew jako debiutant w operze pozostał wiemy sobie. Skupił się na słowie. Nie uronił nic z narodowego dzieła rosyjskiego. Żadnych fajerwerków inscenizacyjnych: tylko muzyka i słowo. A że dzieło Modesta Musorgskiego jest długie, co jakiś czas wkradała się nuda.
Reżyserowi nie pomogła scenografka Anna Met, a Rafałowi Bartmińskiemu (Grigorij) w "akcie polskim" (akcja rozgrywa się na proscenium zasłoniętym arrasem) wręcz zaszkodziła. Nie wiem, czy ciasnota zamku Maryny Mniszech ma oznaczać znaczenie polskiej szlachty w tej historii? Nie wsparł reżysera choreograf Oleg Glushkoy, który wymyślił dziwny sposób poruszania się chóru i dziwaczną choreografię dla Warłama i Misaiła w karczmie.
Poznański "Borys Godunow" ma też jasne strony: wielka kreacja Rafała Siwka (Borys), pięknie zaśpiewana partia Pimena (Krzysztof Bączyk). Ciekawie wypadli: Katarzyna Włodarczyk (Fiodor), Olga Maroszek (Niania) Magdalena Wachowska (Maryna) oraz Rafał Korpik (Warłam).
Izabela Cywińska mówi, że zawsze najpierw szuka tematu, o czym chce rozmawiać z widzem, a potem dopiero tekstu. Iwan Wyrypajew dostał konkretną propozycję, ale nie bardzo wiedział, co chce powiedzieć publiczności swoim "Borysem Godunowem". Szkoda.