Artykuły

Cmentarz czy park rozrywki?

"gdzie ty idziesz dziewczynko" balansuje na pograniczu teatru dokumentalnego, szkolnej akademii i performansu bardziej radykalnego niż mogłoby się wydawać - pisze Witold Mrozek.

Czy powstanki warszawskie miewały okres? Jak sanitariuszki radziły sobie z towarzystwem buzujących emocjami, testosteronem i popędem mężczyzn; z natrętnymi próbami przekraczania granic? Ile łączniczek trzeba było poświęcić, żeby jedna zdołała dostarczyć wiadomość?

Na wszystkie te pytania odpowiada poświęcony "kobiecej perspektywie" w Powstaniu spektakl Agnieszki Glińskiej z Muzeum Powstania Warszawskiego. "gdzie ty idziesz dziewczynko" (na zdjęciu) to ma formę nietypową dla tej reżyserki. Strzępki narracji z pamiętników i wspomnień. Jego refrenem jest wiersz Anny Świrszczyńskiej, w którym powstanka pyta, ile razy jeszcze musi umrzeć, by ludzie przestali umierać, "nawet Niemcy" - kobiece przepisanie mesjanistycznego mitu. Wszystko ubrane w choreografię, o której Glińska mówi że jest abstrakcyjna - w ruchach skomponowanych przez Weronikę Pelczyńską trudno nie dopatrywać się prób oddania wojennych ekstremalnych emocji.

"gdzie ty idziesz dziewczynko" balansuje na pograniczu teatru dokumentalnego, szkolnej akademii i performansu bardziej radykalnego niż mogłoby się wydawać. Wiersze Świrszczyńskiej deklamuje odświętnym głosem mężczyzna w garniturze, witając małą grupę widzów (instalację jednorazowo oglądało ok. 40 osób).

Wystylizowane, młode, ufryzowane i wystrojone aktorki i tancerki, opowiadające historie od których włos się jeży na głowie. Być może ironia jest już po prostu w moim oku, być może to kwestia kulturowo-generacyjna. Ale chcę widzieć w tym ironię, komentarz do glamouru dominującego w upamiętnianiu warszawskiej tragedii. Do książek w rodzaju "Dziewczyny z Powstania", do wyestetyzowanych przedstawień powstanek i powstańców we współczesnym kinie, w telewizji. Kuriozalną kulminacją tego zjawiska była dla mnie niegdysiejsza powstańcza sesja modowa Agaty Kuleszy w "Wysokich Obcasach". W liberalno-feministycznym dodatku "Wyborczej" Kulesza prezentowała kolekcję "Heroes" Roberta Kupisza. Na wyjątkową ironię zakrawa fakt, że zdjęcia ukazały się tuż po triumfach "Róży" Smarzowskiego - filmu, w którym Kulesza sugestywnie wciela się w kobiecą ofiarę obrzydliwej wojennej przemocy, gwałtu powracającego ze wszystkich stron. Nie ma w tym nic romantycznego.

Opisując przedstawienie Glińskiej, Maciej Nowak cytuje w swoim środowym felietonie dla "Gazety Stołecznej" wydaną niedawno książkę Marcina Napiórkowskiego "Powstanie umarłych": "...kobiecy głos odzwierciedla codzienne doświadczenie cywilów (...) znacznie lepiej niż czyniły to konwencjonalne narracje heroiczne. Biorąc pod uwagę przesłanki czysto ilościowe, reprezentuje więc doświadczenie większości uczestników powstania. A jednak długo pozostał zmarginalizowany, czasem (...) zupełnie przemilczany".

Książki Napiórkowskiego jeszcze nie przeczytałem. Mam jednak problem z tym fragmentem, a może ze sposobem, w jaki Nowak go używa. Czy "kobiecy głos" musi reprezentować czy odzwierciedlać kogoś poza kobiecym głosem? W spektaklu Glińskiej wszystkie mówiące postaci - to powstanki. Kobiet-cywilek, członkiń milczącej większości, która, jak pisał ostatnio prof. Andrzej Leon Sowa - inicjatorzy Powstania "wzięli na zakładników" - po prostu tam nie ma.

Tak, jak nie ma ich w dominującym, opanowującym zbiorową wyobraźnię przekazie powstańczej historii. Znikają razem z mistrzami antyheroicznych narracji, opowieści wynikających z bezpośredniego doświadczenia amoralnego absurdu wojny, który czyni każdy oparty na nim mit upiornie śmiesznym albo zwyczajnie groźnym - z Andrzejem Munkiem, z Tadeuszem Konwickim, Tadeuszem Różewiczem. Coraz mniej dla nich miejsca w polskiej świadomości. Czy jakiś teatr odważy się jeszcze kiedyś wystawić "Do piachu"? Zniknęło ze scen na długo przed dojściem PiS do władzy.

Nowak nazywa dyrektora Muzeum Powstania, Jana Ołdakowskiego - "magiem pierwszej gildii"; dlatego, że tego zdeklarowanego prawicowca lubią i cenią przedstawiciele "liberalnego centrum" czy lewicy. Wielu z nich Ołdakowski przekonał do narracji, w której powstanie warszawskie nie jest gigantyczną tragedią i efektem absurdalnej decyzji politycznej, tylko słusznym krokiem, punktem założycielskim dla polskiej tożsamości, a nawet, jak chcieliby niektórzy, nowym Cudem Warszawskim, ratującym Polskę przed zostaniem kolejną republiką radziecką i blokującym komunizmowi dalszy marsz na Zachód (jakby NRD nigdy nie istniało).

Czy kiedyś będzie dało się zawrócić z tej pamięciowej trajektorii? Tadeusz Rolke, wybitny fotograf, w trakcie powstania piętnastoletni żołnierz, powiedział przed rokiem Kalinie Błażejowskiej z "Tygodnika Powszechnego": "Cały ten rozdęty kult mam za kompletną bzdurę. Nie powinno być żadnego Muzeum Powstania. 1 sierpnia miasto powinno iść na cmentarz".

Wróćmy więc do zabitych cywilów. Owszem, Muzeum wykonało kolosalną pracę, tworząc udokumentowaną listę cywilnych ofiar powstania. Ale w najbardziej spektakularnych i politycznie skutecznych przejawach kultu powstańczego, w całym powstańczym przemyśle kulturowym - "konwencjonalne narracje heroiczne" dominują i narastają, co prowadzi do groteskowych skutków; według niedawnych badań 40% warszawskich licealistów uważa, że powstanie warszawskie wygraliśmy. Mozolna praca na źródłach to jedno, robota propagandowa - drugie.

Ołdakowski zaapelował ostatnio o nienadużywanie znaku Polski Walczącej. Apel słuszny i chwalebny, trudno jednak nie przypomnieć "kto zaczął", kto zmienił powstańczą pamięć w patriotyczny park rozrywki i zaprzągł tragiczną historię do politycznych celów.

Chciałbym wierzyć, że Ołdakowski faktycznie przynależy do tej rozsądniejszej frakcji polskiego konserwatyzmu, że gdzieś w głębi serca wie - tylko z oczywistych przyczyn politycznych nie może tego powiedzieć - że lawina, którą wywołał, potoczyła się nie do końca przewidzianym przez niego torem. Ale czy dyrektor Muzeum nie okazałby się wtedy nie tyle magiem pierwszej gildii, co uczniem czarnoksiężnika?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji