Artykuły

Pieśń Sarmiko podbija serca dzieci

Już od kilku dni gościmy w naszym mieście jedyny w Pol­sce teatrzyk marionetek: Pań­stwowy Teatr Lalek "Łątki" z Gdańska. Teatr ten, liczący w zespole 10 osób, po odwiedzeniu szeregu miast, miasteczek i wio­sek pomorskich, gdzie nieraz w trudnych warunkach wypadło mu pracować i gdzie spotkał się z jak najżyczliwszym przy­jęciem, o czym świadczą liczne listy z pochwałami - po raz pierwszy zawitał do Wielko­polski.

Państwowy Teatr Lalek ,,Łąt­ki" wystawia wspaniałą opo­wieść radzieckiego pisarza Szneydera, o chłopcu z plemie­nia Czukczów, małym Sarmiko i o dzielnym narodzie Czuk­czów, który na dalekiej półno­cy pracuje nad ujarzmieniem przyrody.

Oryginalne jest rozwiązanie sceniczne tego dramatu. Zamiast sceny mamy tam ogromne ra­dio w postaci telewizora, dwie duże gałki i skalę, na której rozmieszczono nazwy miejsc rozgrywającej się akcji.

Gałka prowadzi strzałkę na "Stację polarną", biały ekran telewizora unosi się i oto je­steśmy na dalekiej śnieżnej pół­nocy. Naczelnik stacji odbiera od radiotelegrafisty Pietii, wiadomość, że lodołamacz wiozący szkołę i szpital dla Czukczów utknął w lodach. Równocześnie nadchodzi wiadomość o wylą­dowaniu na Wielkim Przyczółku córki naczelnika, małe Leny. Wybiera się po nią dzielny 12-letni Sarmiko, biorąc sobie za towarzyszy rena i wiernego pieska.

Przekręcamy gałkę na "Grotę Lodową". Sarmiko w swej wędrówce dociera saniami do Gro­ty Ludowej, gdyż spotyka sa­motną, dosyć niegrzeczną dziew­czynkę, której śpiewa pieśni o córce naczelnika. Okazuje się, że to właśnie zagubiona przez starego Czukcza Lena, ale w tej chwili załamuje się góra lodowa i kra unosi biednego Sarmiko i pieska na wielkie morze, Lenę odwozi do ojca stary Czukcza.

Po długich perypetiach i poszukiwaniach, które są treścią siedmiu dalszych odsłon w telewizorze, odnajdują wreszcie przyjaciele bohaterskiego Sar­miko i w blaskach zorzy polarnej odpływają szczęśliwie do domu.

Taka jest mniej więcej treść "Pieśni Sarmiko''.

Spójrzmy na sztukę od stro­ny inscenizacji. Harmonijne ze­spolenie dźwięków, muzyki i mowy z ruchami marionetek, i zespolenie ich z egzotycznym śnieżnym krajobrazem jest osiągnięciem zasługującym ze wszech miar na uznanie. Główni dekoratorzy: Biederman i Karpowicz oprócz wysokiej klasy artyzmowi wykazali wielką po­mysłowość. Każdy element dekoracji racjonalnie wykorzystano, krajobraz nie był statycz­ny, lecz w dużym stopniu brał udział w akcji.

Można mieć pewne zastrzeże­nia w stosunku do muzyki Ja­błońskiego, której wykonanie, mimo niewątpliwych zalet, było chwilami nieco hałaśliwie i szorstkie.

Najlepiej w sztuce wypadły same lalki. Są tak baśniowe, a zarazem tak realne, że nie moż­na im odmówić wdzięku. Ruchy ich są zawsze elastyczne i bardzo naturalne (oczywiście artystycznie naturalne) - co zaliczyć można na wielki plus gdańskiemu zespołowi. Na zawsze pozostanie w pamięci dzieci postać dobrodusznego radiotelegrafisty Pieti, który nie umiał jeździć na nartach.

Na uwagę zasługuje osiągnię­cie ścisłego kontaktu sztuki z widownią. Między obrazkowe wystąpienia reżyserki rozbijają wszelki dystans między widzem a lalką, wyciągają od dzieci na gorąco krytycznie uwagi, zbliżają dzieci do sztuki i pogłębiają zainteresowanie się dzieci losami małego bohatera.

Szkoda, że jedynie 6 szkół podstawowych zainteresowało się pierwszymi przedstawieniami. Nie całe 300 osób na tak wspaniałej sztuce to naprawdę za mało. Uważamy, że sztuka i jej wystawienie godne są zainteresowania nie tylko ze strony naszych milusińskich, że dorosły też bardzo dużo może z niej skorzystać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji