Artykuły

Korespondencja w sprawie opolskich lalek

W nr 15 z dnia 15. IX. 53 r. czaso­pisma ,,Teatr" ukazał się artykuł Józefa Ponityckiego pt. "Małe ku­kiełki w wielkiej służbie", w któ­rym na podstawie mylnych infor­macji przedstawiono w niewłaści­wym świetle moją działalność na Śląsku Opolskim.

Autor nie myli się podając, że pierwsze opolskie kukiełki są moją zasługą. Istotnie w latach 1926- 1839 pracując jako nauczyciel szko­ły polskiej w zapadłej wiosce oles­kiej, pierwszy pomyślałem o zało­żeniu takiego teatrzyku, który nie odwiedza widzów, ale do którego widzowie sami się schodzą. Kiero­wałem się wówczas zamiarem wyru­gowania niemieckich tzw. "Kasperli", rozpowszechnionych na Opolszczyźnie, a służących germanizacji na­szego ludu.

Jest rzeczą zrozumiałą, że w wa­runkach, w jakich pracowałem, bez jakiejkolwiek pomocy, opierając się na własnych funduszach i działa­jąc z własnej inicjatywy, nie mogłem stworzyć teatru kukiełkowego w dzisiejszym pojęciu. A trzeba wiedzieć, że miałem cały dzień zaję­ty nie tylko lekcjami w szkole, ale także pracą społeczną - i że nieustannie byłem narażony osobiście i w swojej pracy, w której byłem dosłownie sam.

Czyż więc dziwić się można, że z braku środków i czasu pierwsze lal­ki moje były prymitywne? Czy wol­no twierdzić, że niezręcznie zabiera­łem się do roboty?

Myli się też autor podając, że mo­ją scenkę można było wziąć pod pa­chę. Była znacznie większa, można ją było rozbierać i ułożyć w zgrabny, nie rzucający się w oczy, paku­nek - było to koniecznością, by nie zwracać na siebie uwagi wiecznie pilnujących nas żandarmów. Dzięki temu docierałem do odległych, za­padłych wiosek, posługując się przeważnie furmankami, gdyż in­nych środków komunikacyjnych do tych wiosek nie było.

Autor myli się również pisząc, że nie wyruszałem z moim teatrzykiem poza granicę wioski, w której miesz­kałem. Znały mnie dobrze i moich aktorów okoliczne Sternalice, Wędzina, Kościeliska, Wysoka i inne. Do dziś posiadam podziękowania i recenzje z gazet polskich wycho­dzących wówczas na Śląsku Opol­skim.

Autor artykułu ubrał moje lalki w pstrokate szmatki i mówi, że gra­łem jedynie jasełka, rozszerzając tradycyjny tekst ludowy z "betlejki".

Wyjaśniam, że żadnych betlejek nie grałem. Mojej wiejskiej pu­bliczności pokazywałem m.in. sztucz­kę pt. "Od Beskidów do morza", w której występowały lalki ubrane w stroje ludowe, spotykane wzdłuż Wisły. Byli tam górale, krakowiacy, ślązacy, mazurzy itd., ubrani w stroje, całkowicie dostosowane do treści utworu.

Teatrzyki mój przetrwał lata, stale go rozbudowywałem i uzupełniałem, szczególnie po odbytym przeze mnie kursie w Zakopanem. Pracę moją przerwało aresztowa­nie mnie przez hitlerowców w sier­pniu 1939 r. i osadzenie mnie w Buchenwaldzie, gdzie przetrwałem do końca wojny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji