Artykuły

Sława mistrza Twardowskiego

,,jestem, sobie Baj, Baj -

tysiąc bajek znam.

Otoczcie mnie kołem -

to opowiem wam..."

(ze starych gawęd ,,Bajowych")

NAJPIERW była... skrzynia. Taka po piernikach. Cztery deski odbi­te u spodu - uchylone denko i.. teatr gotowy. "Aktorów" montowało się z jakichś starych skrawków ma­teriału, dekoracje z pomalowanej tektury - ale uciechy i tak było co niemiara, gdy stary dziadzio ze "Straszliwego smoka i dzielnego szewczyka" - wnosił na scenę swój worek z bajkami. Od tego dziadzia, który zwał się "Baj" - wziął swe imię najpopularniejszy dziś, a zarazem i najstarszy w Polsce Państwo­wy Teatr Lalek "Baj" - założony przed 25 laty i prowadzony przed wojną w trudnych warunkach przez postępowe Robotnicze Towarzystwo Przyjaciół Dzieci.

Na uroczystość jubileuszową, która od­była się ostatnio pod protektoratem Mi­nistra Kultury i Sztuki "Baj" przygoto­wał widowisko Kazimiery JEŻEWSKIEJ pt. "SŁAWA MISTRZA TWARDOWSKIE­GO". Jest to pewnego rodzaju próba NO­WEGO spojrzenia na postać najsławniej­szego i najpopularniejszego polskiego "czarnoksiężnika". Twardowski z widowiska Jeżewskiej to przede wszystkim czło­wiek oddany nauce, fanatyczny zwolennik myśli kopernikowskiej uczony mę­drzec zajęty poszukiwaniami prawdy o życiu i świecie. Ów mędrzec Twardowski, którego pokazuje nam Jeżewska (w sztu­ce gra go świetnie lalka ożywiona przez Tadeusza BOGUCKIEGO przy pomocy Sa­biny Małek, Jerzego Wicika i Wojciecha Wieczorkiewicza - aż tyle bowiem osób wypada niekiedy na jedną lalkę) wpada w sidła diabelskie głównie z racji jej­mość Twardowskiej, która najpierw jest sekutnicą, chciwą na grosz jak rzadko - ale w końcu zwycięża w niej dobroć i przy pomocy żaczka Maciusia próbuje ratować męża przed diabłem. Niestety jednak bez powodzenia, gdyż diabeł zdą­żył już tymczasem wysłać mistrza na... księżyc. W finale sztuki Twardowski spuszcza na ziemię po srebrnym księżyco­wym promyku wielkie dzieło Mikołaja Kopernika, pisząc na nim krwią serdecz­ną swój testament. Nie zapominajmy, że Jeżewska napisała swą sztukę specjalnie z racji trwającego Roku Odrodzenia i Roku Kopernikowskiego.

Inna jednak sprawa, że ów wątek ko­pernikowski, jak bym go nazwał, nie jest przeprowadzony w sztuce nazbyt szczęśliwie. Powtarzające się kilkakrotnie w czasie akcji wstawki z czytaniem dzieła Kopernika "De Revolutionibus" oraz wy­głaszane z tej racji "kazania" do Maciu­sia brzmią sztucznie i wypadają z ram zwartej skądinąd i szczerze baśniowej kompozycji całości.

O WIELE lepiej i żywiej wypadło za to tło społeczne Krakowa epoki Odrodzenia, które Jeżewska poka­zuje na przykładzie różnego rodzaju typów ludzkich. Widzimy m. in. opas­łych i chciwych pieniędzy szlachciurów, mieszczan przeróżnych, tudzież biednego żaka. Cały ten barwny ko­rowód postaci przewijający się przez scenę daje widzowi niezapomniany i co najważniejsze, mimo baśniowej formy - prawdziwy rzut oka na społeczność polską "złotego wieku". Ciekawie też potraktowana zosta­ła przez reżysera i autorkę postać diabła Rokitki - który jak sam się przedstawia jest: "diabłem z baśni ludowej". Jako taki mieszka w wierz­bie na rozstaju, tańcuje sobie noca­mi z sową, kotem i w ogóle wygląda raczej na nieszkodliwego poczciw­ca. Nie przeszkadza to jednak, że w ostatnim akcie "poczciwiec" ów pokazuje... rogi. I to jak! Tak, że co bardziej lękliwe dzieciaki nie na żarty ściskają rękę mamy czy, taty. Cała scena końcowa w karczmie "Rzym" należy zresztą do najbardziej udanych fragmentów przedstawienia,

"Sława mistrza Twardowskiego" jest niewątpliwym sukcesem reżysera Jerzego DARGIELA, który opracował sztukę z wielką dbałością o autentyzm tła społeczno-historycznego, nastrój baśniowy i pla­styczny ruch lalek. Na podkreślenie za­sługuje także bardzo piękna oprawa sce­nograficzna widowiska - dzieło Tadeu­sza SOWICKIEGO. Stworzył on bardzo efektowne i utrzymane w stylu renesan­sowym dekoracje dodające "Sławie Mi­strza Twardowskiego" specjalnego blasku i uroku, podkreślonego jeszcze śliczną, opartą na oryginalnych motywach epoki Odrodzenia muzyką Feliksa RYBICKIEGO.

W sumie - sztuka, którą naprawdę warto obejrzeć. Ale tylko wtedy, gdy się ma co najmniej lat... dwanaście, lub trzy­naście, jeśli nie więcej. "Sława Mistrza Twardowskiego" jest bowiem mimo baś­niowego charakteru sztuką trudną, wstawianie w tekst dialogu cytatów ła­cińskich wskazuje wyraźnie, że zarówno autorka, jak i reżyser celowali swoją sztuką w młodzież starszą. Tymczasem tej "starszej" młodzieży widzi się na spektaklach "Baja", niestety, zbyt mało. A szkoda!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji