Artykuły

"Rajska jabłonka" - zakazana historia cieszyńskich górali

Scena Polska w Czeskim Cieszynie jest jedynym zawodowym teatrem polskim, który działa poza granicami kraju. Z okazji swojego 65-lecia wystawi [24.09] w gwarze "Rajską jabłonkę" Andrzeja Niedoby. To prapremiera tej sztuki.

Nie spodziewałem się, że kiedyś zobaczę moją "Rajską jabłonkę" na scenie - przyznaje Andrzej Niedoba, publicysta, autor reportaży i sztuk teatralnych. - Napisałem ją 30 lat temu, w gwarze, na podstawie pracy reportera. Mówiła bez osłonek o tym, co najtrudniejsze w historii górali ze Śląska Cieszyńskiego. Wydawało się, że czy to z powodu języka, bo nie zgadzałem się na rezygnację z gwary, czy też trudnych kwestii, nigdy nie będzie grana.

Sztuka otrzymała pierwsze miejsce w konkursie pisma poświęconego dramaturgii współczesnej "Dialog" i w 1986 roku została tam wydrukowana.

- Miała być wtedy wystawiana przez Scenę Polską w Teatrze Cieszyńskim, ale do tego nie doszło - mówi autor. - Klimat nie sprzyjał. Granicy między Polską a Czechosłowacją wciąż pilnowano karabinami i zasiekami, przez Wisłę dla postrachu dwa razy maszerowali żołnierze. O ranach podziału tej ziemi nie wolno było mówić. Później, myślę, o "jabłonce" zapomniano.

Siedmiu synów

Z tym większą radością przyjął wiadomość, że zasłużona Scena Polska na 65-lecie istnienia chce pokazać właśnie "Rajską jabłonkę" w reżyserii Bogdana Kokotka. Dedykował ją przecież swojemu stryjowi, Władysławowi Niedobie, który zakładał scenę w Czeskim Cieszynie w 1951 roku. Dramat trochę otrzepano z kurzu i okazało się, że skrzy się prawdziwym życiem. Mówi o sprawach, które naprawdę przydarzyły się góralom ze Śląska Cieszyńskiego.

- To nie są wprost życiorysy mojego ojca, wujów czy dziadków, wplotłem jednak w sztukę ich różne opowieści - opowiada autor. - Na przykład Kanada. To wuj Józef w czasie wojny uciekł z Wehrmachtu do Andersa, był w Anglii, ale potem wyjechał do Kanady. Tam zresztą tradycyjnie trafiali ludzie z moich stron, gdy bieda zmuszała ich do emigracji. Za oceanem uważano, że górale najlepiej sprawdzą się w kanadyjskich lasach. I prawda, kto z nich nie był cieślą czy drwalem... Wielu jednak wracało, z tęsknoty za Beskidami.

W sztuce są też jędrne historyjki, jak młodzi górale radzili sobie z samotnością, jak w Kanadzie tracili grosz na wesołe panienki. Gdyby to słyszała Ewa z Sikorów, dziewczyna z Nawsia na Zaolziu, która na przełomie XIX i XX w. poślubiła gazdę Pawła Niedobę. Gdy została wdową, sama na gospodarstwie, wyszła za drugiego Pawła Niedobę, bo Niedobów tu niemało. Ewa doczekała się dziesięciorga dzieci. Siedmiu synów: dwóch Pawłów (imię dostali po swoich ojcach), Jerzego, Jana, Adama, Władysława i Józefa. Każdy na schwał, muzykalny, zacny. Córki Anna, Zofia, Ewa pracowite, urodziwe.

Dzieje Niedobów to materiał na film; polski los podzielony na dziesięcioro rodzeństwa. Sama tylko wojna to kampania wrześniowa, ruch oporu, obóz w Dachau i karny na Korfu, ucieczki z Wehrmachtu i z niewoli, przeprawa z fałszywymi dokumentami przez południową Europę. Partyzantka w Jugosławii u Tity i Armia Andersa. Emigracja, ale i powroty do rodzinnego Nawsia, który po wojnie - ku rozpaczy rozdzielonej i patriotycznej rodziny - przyznano Czechosłowacji.

- Mój ojciec Adam urodził się w 1906 roku - mówi Andrzej, wnuk Ewy. - Wzbogacił góralską rodzinę o lwowski wątek, moja mama pochodziła z tego miasta. Ich miłość to osobna historia.

Wojna, granica, teatr

Adam jest uzdolniony muzycznie, ciągnie go do szkoły; kończy seminarium nauczycielskie. W Głębcach uczy polskiego, matematyki, fizyki, religii, śpiewu. Zakochuje się w nauczycielce Janinie Studzińskiej. Dziewczyna przyjechała tu ze Lwowa, wcześnie straciła rodziców, wychowała się w domu sierot Badeniego. Para nie może się pobrać, bo w województwie śląskim obowiązuje ustawa o celibacie nauczycielek. Mężatki tracą pracę, a Janina chce uczyć.

- Żyli w zawieszeniu, aż wybuchła wojna - mówi ich syn. - Po wybuchu wojny Adam Niedoba rusza na kampanię wrześniową jako dowódca plutonu. Jego koledzy skończą kampanię w Katyniu i Starobielsku, po nim też słuch zaginął. Ale Jadwiga czuje, że ukochany żyje i decyduje się na szaleństwo; idzie sama przez ogarnięty wojną kraj, żeby go odnaleźć. Pluton Adama zniknął gdzieś na wschodzie, ale narzeczonego odnajduje. Leży ranny w krakowskim szpitalu. Personel jakby na nią czekał, pacjenta można już zabrać do domu. Wracają nieprzytomni ze szczęścia, szybko biorą ślub. On jest protestantem, ona katoliczką, nie zmienią wyznania.

Najstarszy brat Paweł ląduje na robotach w Niemczech. Jerzy, siłą wcielony do Wehrmachtu, ucieka do partyzantki Josipa Broz-Tity. Jan, przed wojną pracownik Lasów Państwowych na wschodnich kresach, zaszywa się w jakiejś dziurze. Drugi Paweł ucieka z Wehrmachtu do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, ale po wojnie wraca. Józef też ucieka z Wehrmachtu do Andersa, jest w Anglii, ale potem wyjeżdża do Kanady.

Adamowi gestapo nie daje spokoju. Aresztują go, wywożą do obozu w Dachau. Cudem stamtąd wychodzi, cień człowieka. Na świecie jest już syn Andrzej, ale jego ojciec ukrywa się do końca wojny.

Władysław wygląda jak amant filmowy, ale gdy jedzie na swoim siwku, gdzie tam hollywoodzkim kowbojom. Śpiewał solową partię księcia w "Fauście", miał stypendium resortu kultury na studia w mediolańskiej La Scali. Mówią na niego hetman góralski. We wrześniu 1939 roku przechodzi szlak bojowy z 21 Dywizją Piechoty Górskiej, trafia do niewoli sowieckiej i ucieka z niej. Wraca, do Nawsia, biorą go do Wehrmachtu, za próby ucieczki trafia do obozu karnego na adriatyckiej wyspie Korfu. Stamtąd też ucieka i przedziera się do Polski przez Grecję i Albanię. Uparty, chce do swoich.

Powojenna granica jest jak cios siekierą. Oddziela od siebie najbliższych, prawie nie mogą się odwiedzać. Adam jest w Polsce, Władysław w Czechosłowacji.

- Babcia też została w czeskim teraz Nawsiu. Z trudem mogliśmy wybrać się do niej dwa razy do roku - wspomina Andrzej . - Ja nadal nie mogę nacieszyć się tym, że nie ma już granic. Jako dziecko podziwiałem czeskie sklepy, były tam rzeczy u nas niewidziane. Na przykład kolorowe długopisy. Dawałem kolegom napisać tylko po dwie literki, bo miałem taki długopis za skarb. Teraz splendor uleciał, u nas jest barwniej. Że też dożyłem takich czasów.

Bracia Adam i Władysław po swojej stronie granicy prowadzą zespoły artystyczne. Adam od 1950 roku "Wisłę"; syn polonista Andrzej pisze dla niej słowa pieśni, które staną się hymnem beskidzkich górali "Szumi jawor". Władysław, czyli "Jura spod Grónia", doprowadza do powstania w 1951 roku Sceny Polskiej w Czeskim Cieszynie. Ludzie pamiętają, że chodził po domach i prosił: "Ludkowie, kupcie abonament, bo wznosimy świątynię najważniejszą, niezniszczalną, świątynię słowa, teatr".

W sztuce Andrzeja, dedykowanej stryjowi "Jurze spod Grónia", wystąpią wszyscy aktorzy Sceny Polskiej Teatru Cieszyńskiego.

***

Cieszyńska Scena Polska

Scena Polska jest jednym z nielicznych miejsc na Zaolziu, gdzie można mieć kontakt z polskim językiem literackim i żywym polskim słowem. W1951 roku w Teatrze Cieszyńskim w Czeskim Cieszynie, dzięki staraniom Władysława Niedoby, wsparciu ówczesnego dyrektora Josefa Zajice, a także dyrektora Teatru Polskiego w Bielsku-- Białej, Aleksandra Gąssowskiego, oraz Polskiego Związku Kultu rai no--Oświatowego w Czechosłowacji, powstał tu drugi zespół aktorski o nazwie Scena Polska. Władysław Niedoba został kierownikiem artystycznym, reżyserem i ulubionym aktorem Sceny Polskiej. Przez 50 lat był także animatorem corocznej polskiej imprezy folklorystycznej w Czechosłowacji, a następnie w Czechach - "Góralskiego Święta" w Jabłonkowie. "Głos Ludu. Gazeta Polaków w Republice Czeskiej" tak pisał o Władysławie Niedobie: "Jemu wystarczyło tylko "ho, ho, ho" i już z ludziskami robił, co mu się żywnie zachciało, a oni się śmiali i płakali na przemian. Gdy zaś zaśpiewał dramatycznie pięknym głosem "Witómy Was, witómy Was", było go słychać u jego kamrata Hadyny na wiślańskiej stronie. Najjaśniej błyszczałzawsze On, Jura spod Grónia. Kiedy w roku 1951 po raz pierwszy wyskoczył na siwka i stanął w pochodzie ku czemuś, co tylko On miał w głowie, zaczęła się nowa era cieszyńskiej ludowości. Tchnął nowego ducha w Gorolskie Święto, odkrył głębię i wartość góralskiej kultury i natury, emanującej z pieśniczek i staropolskiej mowy".

Scena Polska jest dzisiaj jedynym w pełni zawodowym teatrem polskim, działającym poza granicami kraju. Finansuje go Urząd Wojewódzki w Ostrawie. Swoją działalność zainaugurowała premierą sztuki Aleksandra Maliszewskiego "Wczoraj i przedwczoraj" w reżyserii Władysława Delonga. Odtąd Scena Polska wystawiła ponad 430 premier, które obejrzało ponad 3 mln widzów. Zespół aktorski liczy obecnie 16 osób, wystawia sześć premier w sezonie, daje około 150 przedstawień. GKM

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji