Artykuły

Tarnowskie premiery

Prapremiera "Sezonu z upiorem" Henryka Voglera w reżyserii Romany Próchnickiej - nie spełniła oczekiwań, jakie powinien był przynieść pomysł tej współczesnej sztuki o nagonce na odmiennego od środowiska - człowieka. Pomysł, co prawda nie należy do całkiem oryginalnych - jest w nim coś z Kafki, Camusa a nawet Broszkiewicza ("Skandal w Hellbergu"). Absurdalna pozycja tajemniczego pisarza, który drażni otoczenie swoim sposobem bycia, lub tylko zaznaczaną stukotem maszyny obecnością - ten właśnie groteskowy obraz z zamierzonym, głębszym tłem tragicznego ironizowania - mógłby być autorstwa Mrożka. Patronuje mu jednak - chyba świadomie podjęta przez Voglera - myśl Zapolskiej. Oczywiście, Zapolskiej zmodyfikowanej współczesną rzeczywistością. Galeria typów rodzinnych ma być przekrojem małomiasteczkowej, choć uogólnionej kołtunerii: działacza - dogmatyka, żony - bigotki, syna. -sfrustrowanego bezideowca, córki - pozytywnej bohaterki, jej narzeczonego - cynika, sąsiadki - plotkary, dziewczyny - karierowiczki i pracownika śledczego - demagoga-biurokraty. Jednakże słuszne założenia, jakimi kierował się autor pragnąc wydobyć z tych postaci coś w rodzaju drwiącej schematyczności - pozostały na scenie zbiorem dość banalnych etykietek. Na domiar, jedyna pozytywna bohaterka została przeniesiona do "Sezonu z upiorem" jakby z innej sztuki. Pseudo romantycznej. Bez wyraźniejszej motywacji. Posługiwała się też mową i "filozofowaniem" nie wynikającymi ani z wpływów środowiska, ani z charakterystyki jej scenicznego powołania do życia.

Sensacyjny wątek płynął zbyt płytkim nurtem. Mógł stanowić jakąś klamrę dla całości - a pozostał tylko konturową doczepką, bez wpływu na wymowę utworu. Mam wrażenie, iż autor chciał za dużo powiedzieć w swojej sztuce, niepotrzebnie modelując ją pod teatr Becketta (Godot?), Mrożka i Różewicza. Dobry pomysł na scenkę rodzajową, a nawet typ gorzkiego skeczu - rozpłynął się. w licznych dopływach bocznych tej komedii. A przecież sam pomysł nie starczy za sztukę. Do kiepskiej jakości przedstawienia przyczyniło się Jeszcze b. słabe aktorstwo. Wyjątkiem była tu Zdzisława Bielecka, która najwięcej skorzystała ze wskazówek reżysera - w budowaniu postaci dziewczyny dążącej do kariery.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji