Artykuły

Milczenie psów

"Dogville" Larsa von Triera w reż. Marka Kality i Aleksandry Popławskiej w Teatrze Syrena w Warszawie. Pisze Tomasz Domagała na blogu domagalasiekultury.

Film Larsa von Triera "Dogville" wstrząsnął mną onegdaj do głębi. Z okazji premiery opartego na nim spektaklu Aleksandry Popławskiej i Marka Kality w Teatrze Syrena obejrzałem go raz jeszcze i okazało się, że przez trzynaście lat od premiery nic nie stracił na swojej aktualności. Historia dziewczyny, która uciekając przed gangsterami trafia do sennego miasteczka Dogville jest jeszcze jedną wariacją na temat znany choćby z "Idioty" Dostojewskiego czy "Iwony księżniczki Burgunda" Gombrowicza - oto do zamkniętej społeczności trafia "obcy" i staje się katalizatorem najdziwniejszych i najdzikszych zachowań statecznych dotąd członków społeczności. Zazwyczaj historia kończy się tragicznie: u Gombrowicza dla "obcego", u Dostojewskiego i von Triera - dla społeczeństwa. Film von Triera to arcydzieło minimalizmu: duński reżyser kręci swój film w hali, w scenografii częściowo narysowanej kredą na podłodze. Część rekwizytów formalnie nie istnieje - do życia powołują je aktorzy, markujący życiowe czynności (na przykład otwieranie nieistniejących drzwi). Wszystkie te chwyty mają swój rodowód w antyrealistycznej umowności, która jest podwaliną słynnej w dziedzinie teatru tzw. teorii obcości Bertolda Brechta. Von Trier nie tylko świadomie jej używa, ale jeszcze ją wzbogaca. Bazując na napięciu między umyślną sztucznością świata przedstawionego a prawdą aktorskiego przeżycia, dokłada jeszcze napięcie miedzy brutalnością historii a baśniową narracją, którą aksamitnym, pięknym głosem czyta nam wielki John Hurt. Tak więc na styku filmowej formy, teatralnej konwencji w stylu Brechta, baśniowej narracji i brutalnej tragicznej historii dochodzi do spięć, których rezultatem jest raz po raz pojawiająca się szansa na głębokie katharsis. Nienachalny, prosty motyw muzyczny, wybitne aktorstwo - zwłaszcza Nicole Kidman w głównej roli Grace - oraz zaskakująca pointa filmu sprawiły, że w moim przypadku były to szanse wykorzystane.

Z całego wachlarza możliwości adaptacyjnych tekstu Christiana Lollike, reżyserski duet z Syreny wybrał ten pozornie najprostszy - wierność filmowej wizji von Triera. Tu jednak czekało na nich wiele niebezpieczeństw - po pierwsze w teatrze nie da się wykorzystać opozycji film - konwencja teatralna, która jest jednym z fundamentów artystycznej wizji von Triera. Ubywa więc ważne źródło napięcia. Po drugie, istniało zagrożenie, że brechtowska metoda, pozbawiona na scenie uwydatniających ją zbliżeń, ruchów kamerą, różnie filmowanych punktów odniesienia stanie się nieczytelna i niewiarygodna. Po trzecie, w takiej sytuacji ważne było, żeby narrator stał w silnej opozycji do opowiadanej historii. Słowem, trzeba było albo skopiować von Triera na tyle, na ile pozwalał teatr, albo wymyślić coś całkowicie nowego. Popławska/Kalita postanowili być "w połowie w ciąży" - bezrefleksyjnie zapożyczyli z filmu - tej misternej układanki kilku form - to, co im się podobało. W konsekwencji ponieśli klęskę. Ich "Dogville" jest wprawdzie kopią filmu, ale kopią powierzchowną, a przez to nudną i pretensjonalną. O żadnym katharsis nie ma mowy.

Przyczyny formalne to jednak nie wszystko. Dochodzi do tego jeszcze zła reżyseria i nieprzekonujące aktorstwo. Adaptacja jest najjaśniejszym punktem przedstawienia. Oparty na scenariuszu von Triera tekst Christiana Lollike brzmi ze sceny jasno i klarownie. Okazuje się, że "Dogville" zyskało po latach jeszcze więcej kontekstów i znaczeń. Żeby jednak nas, widzów, mogło wewnętrznie zmienić, musiałoby nami wstrząsnąć, w tym jednak postanowili przeszkodzić mu twórcy przedstawienia.

Wielkim problemem spektaklu jest jego konwencja, a raczej jej brak. Mamy tu kawałki omawianego już Brechta, ale gdy na przykład w scenie gwałtu na Grace, mieszkańcy miasteczka symultanicznie krzątają się wokół swoich spraw, znajdując się w swoich umownych, "brechtowskich" domach, scenę spowija ciemność, a światło tworzy jakąś atmosferę o niepojętym celu. U von Triera scena ta była wstrząsająca, bo wszystko było w białym świetle - aktorzy widzieli gwałt, bo nie było ścian w domach, ich postaci zaś nie, bo byli przecież w domach. Ta względność świata, siatka spojrzeń "widzę/nie widzę", symultanicznie wykonywane domowe czynności - w kontekście gwałtu były wstrząsające. W Syrenie jedyne, co można było zobaczyć, to jakieś cienie i upozowaną do gwałtu Grace. Niektóre sceny ocierały się wprost o rodzajowość, scena pierwszej rozmowy między Grace a Chuckiem z powodzeniem mogłaby się znaleźć w komedii romantycznej. Finał z kolei przypominał stop-klatkę z taniego musicalu, szkoda, że aktorzy nie tańczyli, coś by się wreszcie na scenie Syreny zadziało.

Niechlujstwo reżyserskie zaskakuje! W scenie głosowania Tom wyjaśnia Grace, że gdy wszyscy będą za jej pozostaniem, usłyszy dźwięk dzwonów. Grace wychodzi, my widzimy w górze 8 rąk, potem widzimy Grace i oczywiście za chwilę dzwon przez minutę bije 8 razy, o 8 za dużo. W jednym miejscu teatralny pleonazm (masło maślane), w innym - rażąca niekonsekwencja - przykładem wątek lalki, w którym nic nie składa się w emocjonalną i logiczną całość, więc w jego dramatyzm musimy wierzyć na słowo honoru. Przecierałem oczy ze zdumienia, gdy dwóch kolejnych bohaterów, Chuck i Bill wchodziło na scenę z tym samym rekwizytem - drewnianą paczką na jabłka. (swoją drogą bezlitośnie skopiowane od von Triera i eksploatowane ponad miarę). Zazwyczaj każdy bohater ma coś swojego, jakiś swój rekwizyt. Dublowanie lub zmiana rekwizytu zawsze powinna być znacząca - jeśli rekwizyt jest tylko ozdobnikiem i nie ma nic do "powiedzenia" widz zaczyna mylić ze sobą i rekwizyty i, co gorsza postaci.

Kolejnym problemem jest narrator. Połączenie postaci narratora z postacią policjanta i ojca chrzestnego jest kompletnie niezrozumiałe. Dlaczego tak? Sposób wypowiadania tekstu przez Jerzego Nasierowskiego jest nijaki i niczemu nie służy. Gdy przez moment pojawił się na ekranie, podobny do Davida Bowie pomyślałem - świetny pomysł, muzykę spektaklu pewnie będą stanowić piosenki z ostatniego albumu angielskiego mistrza "Black Star". Pomarzyć zawsze można. Zaraz okazało się, że muzyka jest równie chaotyczna jak reszta.

Aktorstwo jest dramatycznie jednowymiarowe - nie ma przede wszystkim Grace. Aleksandra Popławska ma dobre tylko wejście. Potem następuje sekwencja scen, w której najlepsze aktorskie sposobiki nie są w stanie ukryć prozaicznej prawdy: aktorka nie wie, kim jest jej bohaterka, czego chce, dlaczego zostaje w Dogville, co ją motywuje. Grace nie przechodzi żadnej przemiany, nic się z nią nie dzieje, cały spektakl w jednym rytmie, niczym wiatrak na suficie, z dbałością jedynie o atrakcyjny wygląd. Może trzeba było się na coś zdecydować - albo na twórcę albo na tworzywo? Bartosz Porczyk jako Tom był ciekawy, ale brak głównej partnerki i reżysera i dla niego był granicą nie do przejścia. Biedna Helena Norowicz musiała koniecznie coś zatańczyć, choć reżyser nie wiedział po co, ona też, a ja z nimi. Nie wiadomo jaką funkcję miała jej etiuda, nagle przerwana, choć przyznaję - tańczyła pięknie. Dzielnie bronili się Przemysław Glapiński, Anna Smołowik oraz Agnieszka Krukówna, ale przy nieokreślonej konwencji oraz niechlujstwie reżyserów i oni musieli w końcu utonąć w morzu przeciętności.

Marek Kalita i Aleksandra Popławska zrobili przedstawienie nieprzemyślane, chaotyczne, licząc chyba na powodzenie znanego tytułu i pozorną łatwość adaptacji filmu von Triera. Wyszło wprawdzie atrakcyjnie wizualnie, ale nudno, nijako i nieprawdziwie. O powiedzeniu czegoś nowego czy wielkiego nie było nawet mowy. Najlepszą rolę spektaklu zagrał pies Mojżesz, który z wrażenia zamilkł. Dogville to "miasto psa", więc jego milczenie wydaje się w kontekście "syreniego śpiewu" twórców dość wymowne. Biorąc z niego wzór, ja również przestaję szczekać, zapraszając do Syreny na Państwa własną odpowiedzialność.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji