Artykuły

Bez kompleksów

Reżyser zapowiadał przed pre­mierą, że nie zamierza inscenizo­wać "Konopielki" "na kolanach". Rzeczywiście, nie modlił się do dzieła Redlińskiego.

On ten "kościół" najechał, spalił, wysadził w powietrze. Z tego, co przetrwało próbę czasu i wyobraźni zbudował rzecz nową, własną. O dziwo, choć Ziniewicz rozkwitł, Redliński nie przepadł...Wielu widzów teatralnej "Konopielki" zna i lubi (głęboko szanu­je) powieść Redlińskiego. Wielu zna ak­torów tego teatru i wie, czego się po nich spodziewać, a co byłoby wymaga­niem ponad ich siły. Na "Konopielce" wszystkim - jak to się w potocznym ję­zyku ujmuje - "kopary opadną". Do sa­mej ziemi. Od pierwszej sceny.

Oooooo!...

Kto oczekiwał chłopów ciemnych, Taplar jak malowanych i nauczycielki-Konopielki z kagankiem oświaty, temu krew do głowy uderzy. Jeżeli jednak przełknie obrazę, przetrwa początko­wy szok, jeżeli podda się rytmowi wido­wiska, chłopy z Taplar objawią mu się jak żywe. Zrozumie, że "Konopielka" inscenizowana słowo w słowo byłaby nie do strawienia. Przecież nikt już dzi­siaj nie pamięta strachu przed eduka­cją i elektrycznością. Za to strach przed zmianą jest i pozostanie ten sam. Bo ty­le jest wokół nas rzeczy nowych, niezro­zumiałych, a przez to strasznych i ku­szących zarazem. Dlatego Ziniewicz nie przysyła do Taplar nauczycielki-siłaczki wierzącej, że oświata jest drogą do szczęścia. Jej miejsce zajmuje perso­na współczesna - krzykliwie ubrana, wyuzdana, pozbawiona "misji" i głęb­szych przekonań przybyszka ze świata blichtru, mody, telefonów komórko­wych i swobód seksualnych. Tu nie ro­zegra się batalia pomiędzy dwoma sy­stemami wartości, lecz pomiędzy świa­tem, w który jeszcze jakiekolwiek war­tości posiada, a przybyszami ze świata, który programowo odrzucił wartości na rzecz pogoni za chwilową przyjemnością. Dzięki temu szacowna siwa broda dzieła Redlińskiego została przy­strzyżona i przefarbowana na kolor marchewkowy - z klasyki stała się w przedstawieniu Ziniewicza tekstem "interwencyjnym", boleśnie aktual­nym. Zrozumiałym i interesującym dla nastoletnich fanów techno, jak i ich za­troskanych rodziców.

Kwartet dramatyczny

Wymyślona przez Ziniewicza "Ko­nopielka" byłaby stekiem bzdur i nie­dorzeczności, gdyby nie to, że jest two­rem totalnym - efektem doskonałego porozumienia pomiędzy wszystkimi twórcami widowiska. Magdalena Gajewska już dawniej "odkryła" (jakoś przed nią nikt na to nie wpadł...), że scena Dramatycznego ma zapadnie, "tajne" przejścia, że można na niej po­kazać głębię.

Jej scenografia do "Konopielki" jest feerią pomysłów na organizację prze­strzeni - tyleż prostych, co olśniewają­cych skutecznością w nadawaniu for­my i rozwijaniu wizji reżysera. Z kolei Paweł Kolenda zbudował po mistrzow­sku nastrój przedstawienia, tło emocjo­nalne wydarzeń. Jego muzyka jest na przemian przytłaczająca i "ilustracyj­na" - miażdży uszy kakofonią dźwię­ków i sprawia, że bez słów rozumiemy, co "reżyser miał na myśli".

O ile po firmie Ziniewicz&Co można się było spodziewać niespodzianek, to w prawdziwe osłupienie wprawili akto­rzy Dramatycznego. Wprost nie chcia­ło się wierzyć, że ta ekipa - zaprawiona przecież w kładzeniu przedstawień, de­monstracjach lenistwa, tumiwisizmu i niechęci do reżyserów - potrafi tak fe­nomenalnie znaleźć się w kreowanych rolach. Bo ja wiem, może grali siebie... Nikomu nie da się przypiąć łatki. Chwalić trzeba: przede wszystkim świetną Jolantę Borowską w roli Grzegorychy. Jej "chutliwa" wdowa to bodaj najciekawsza postać w całym przedsta­wieniu, zagrana ze zrozumieniem, po­święceniem, a nade wszystko szczerze. Poszalała też sobie na scenie Dorota Radomska. Dzięki niej Konopielka ob­jawiła tajemny związek sex appeal'u, pustki wewnętrznej i wynikającej zeń - ot, niespodzianka - cynicznej mądro­ści, charakterystycznej dla "kobiet po przejściach".

Ziniewicz dokonał rzeczy, która uda­ła się Jerzemu Engelowi: ze zgrai nadąsanych pozerów zrobił zespół zdolny grać i wygrywać. Styl nie każdemu mu­si się podobać, ale skuteczności nie spo­sób twórcom "Konopielki" odmówić. Takiego przedstawienia w Dramatycznym od wielu lat, a może i nigdy nie było. I - jak można przypuszczać - długo nie bę­dzie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji