Jest to groźne...
Naczelnik wydziału edukacji Urzędu Miejskiego w Białymstoku zaleca dyrektorom szkół rozwagę w podejmowaniu decyzji o wyjściu uczniów na spektakl "Konopielka" wg Redlińskiego.
W piśmie naczelnik Łucji Orzechowskiej (trafiło do szkół wczoraj) czytamy: "W związku z licznymi sygnałami i kontrowersyjnymi opiniami na temat spektaklu "Konopielka" zwracam się z prośbą o rozwagę przy podejmowaniu decyzji o zbiorowych wyjściach na ów spektakl grany w Teatrze Dramatycznym im. Aleksandra Węgierki". Do pisma naczelnik Orzechowska dołączyła krytyczną recenzję napisaną przez szkolną polonistkę Marię Jurkowską. Autorka tekstu zarzuca reżyserowi spektaklu Piotrowi Ziniewiczowi niezrozumienie przesłania autora powieści i schlebianie pospolitym gustom masowej widowni, a teatrowi - dostarczanie przeżyć estetycznych wątpliwej jakości. W swojej recenzji pisze m.in.: "Młody reżyser z Warszawy zrozumiał tylko tyle, że "Konopielka" to coś o tradycji i nowoczesności. Skojarzył więc pospiesznie: tradycja to religia, przywiązanie do starych zwyczajów, a nowoczesność - wiadomo: Europa, techno, te sprawy (...). Serdecznie odradzam nauczycielom wybieranie się do Dramatycznego z młodzieżą. Jest to groźne. Przede wszystkim można się przyzwyczaić do bełkotu i złego gustu. Choć przed zaśnięciem spektakl broni się, puszczając muzykę techno".
Łucja Orzechowska (spektaklu nie oglądała i nie zamierza) wyjaśnia: - Wielu wychowawców, nauczycieli i radnych naszego miasta zgłaszało, że spektakl budzi kontrowersje. Jesteśmy odpowiedzialni za wychowanie młodego pokolenia. Każde wyjście do kina lub teatru powinno być poprzedzone przygotowaniem ucznia do odbioru przekazywanych treści i dostosowane do jego wieku. Obliguje to wszystkich odpowiedzialnych za wychowanie do wyboru tych propozycji, które zapewniają młodzieży kształtowanie osobowości.
- Domyślam się, że stanowisko wydziału edukacji jest zachętą do dyskusji nad spektaklem - mówi Jerzy Kiszkiel, dyrektor IV LO. - Rozumiem to w ten sposób, że chce zachęcić do dyskusji nad spektaklem, a poprzez dołączenie recenzji - po prostu pokazać inne nieco spojrzenie na inscenizację. Niezależnie jednak od tego, czy jest ona oceniana pozytywnie czy też negatywnie, nie będę zabraniał swoim uczniom pójścia do teatru, ani stosował cenzury. Mam pełne zaufanie do nauczycieli, niech prowadzą z uczniami dyskusje na temat "Konopielki".
Anna Wyszkowska, dyrektor V LO: - Młodzież z mojej szkoły już "Konopielkę" oglądała. Jednym się podobała, innym nie. Ja należę do tych pierwszych.
Skandal wokół "Konopielki" zatacza, niestety, coraz szersze kręgi. Zaczęło się od pisma białostockiego oddziału Akcji Katolickiej, która uznała, iż spektakl promuje satanizm, jest bolszewicką politgramotą i może mieć zły wpływ na młodzież. Teraz do ataków na jeden z najlepszych i skłaniających do refleksji spektakli, pokazywanych ostatnio w Teatrze Dramatycznym, dołącza się wydział edukacji. Mogę zrozumieć, iż tak stara się troszczyć o młodzież. Nie pojmuję zaś, dlaczego uzurpuje sobie prawo do ocenzurowania spektaklu. Bo cenzurą - moim zdaniem - jest wysłanie do szkół pisma w sprawie "Konopielki". Cóż z tego, że jest ono sformułowane niezwykle dyplomatycznie, jeśli jego załącznikiem jest bardzo krytyczna recenzja jednej z białostockich polonistek, zatytułowana "Sen wariata w Teatrze Dramatycznym"? A skoro o recenzji mowa... Każdy ma prawo do własnej, prywatnej oceny spektaklu. Ale recenzja - nawet najbardziej miażdżąca - musi być konstruktywna, a nie obraźliwa. A taką właśnie - choć przetykaną cytatami z Bułhakowa i Jana Kotta - jest recenzja dołączona do pisma wydziału. Naprawdę szkoda, iż jest to stek inwektyw kierowanych pod adresem teatru, aktorów, publiczności spektaklu oraz mediów białostockich. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że białostoccy pedagodzy, wybierając się na "Konopielkę", nie ową recenzją będą się kierować, a własnym "węchem". (MONIKA ŻMIJEWSKA)