Artykuły

Taplary czyli Białystok

Propagowanie satanizmu, bolszewizmu i demoralizację młodzieży zarzuciły spektaklowi "Konopielka" w białostoc­kim Teatrze Dramatycznym miejscowe stowarzyszenia ka­tolickie. Publiczny sąd nad przedstawieniem zainscenizował Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego.

Powieść Edwarda Redlińskiego na de­ski jedynego w Białymstoku teatru zaadaptował Piotr Ziniewicz. W wersji młodego warszawskiego reżysera spek­takl opowiada o wkroczeniu cywilizacji końca XX wieku do zagubionej wśród bagien wsi Taplary. W stroboskopowym świetle i przy dźwiękach dyskotekowej muzyki wioskę elektryfikują monterzy ubrani jak bywalcy nocnych klubów. Ty­tułowa bohaterka (Dorota Radomska) paraduje w ledwie skrywającej majtki la­teksowej spódnicy i wydekoltowanej bluz­ce. Zafascynowani technonauczycielką wieśniacy porzucają dotychczasowe zwy­czaje, a skołowany gwałtownymi zmiana­mi, opuszczony przez rodzinę chłop Kaziuk w finale widowiska - krzycząc: "Nie ma już świętości!" - kosą ścina głowę drewnianej figurze Chrystusa.

Zdjęcia "Konopielki" zaczął się doma­gać miejscowy oddział Akcji Katolickiej przy Kaplicy Najświętszego Serca Jezu­sowego, który zarzuca przedstawieniu "szyderstwa z tradycji religijnej" i "pro­mocję satanizmu". "Sceny ośmieszające rzekomy religijny zabobon jako żywo przypominają argumenty bolszewickiej politgramoty" - napisali działacze akcji w liście do władz wojewódzkich. Wtórowa­li im aktywiści Katolickiego Stowarzysze­nia Ezechiasz. W związku z "licznymi sy­gnałami i kontrowersyjnymi opiniami na temat spektaklu Konopielka naczel­nik wydziału oświaty Urzędu Miejskiego Łucja Orzechowska rozesłała do szkół oświadczenie sugerujące pedagogom "rozwagę przy podejmowaniu decyzji o zbiorowych wyjściach na ów spektakl". Do pisma pani naczelnik dołączyła recen­zję zatytułowaną "Sen wariata", napisa­ną przez szkolną polonistkę Marię Jur­kowską. "Młody reżyser z Warszawy zro­zumiał tylko tyle, że Konopielka to coś o tradycji i nowoczesności. Skojarzył więc pospiesznie: tradycja to religia, przywią­zanie do starych zwyczajów, a nowoczesność, wiadomo: Europa, techno, te spra­wy (...). Serdecznie odradzam nauczycie­lom wybieranie się do Dramatycznego z młodzieżą. Jest to groźne. Przede wszyst­kim można się przyzwyczaić do bełkotu i złego gustu" - napisała Jurkowska.

Dyrektorzy białostockich szkół ostroż­nie zareagowali na sugestie naczelnik Orzechowskiej. - Sądzę, że pismo miało stanowić zachętę do dyskusji nad spekta­klem - mówi Mariusz Łupiński, dyrektor II LO w Białymstoku. - Nie odradzałem uczniom i nauczycielom wizyt w teatrze. Mam pełne zaufanie do moich pedago­gów - dodaje. Zastrzegający anonimo­wość dyrektor innej szkoły był mniej dyplomatyczny: - Zapoznałem nauczycieli z oświadczeniem Orzechowskiej. W czerwcu kończy mi się kontrakt. W komi­sji rozpatrującej moją kandydaturę będą urzędnicy z wydziału edukacji. Nie będę nadstawiał głowy za "Konopielkę", bo chcę mieć pracę.

Władze województwa podlaskiego, które finansują Teatr Dramatyczny, bar­dzo serio potraktowały zarzuty wobec spektaklu i zorganizowały otwartą deba­tę na jego temat. Jan Szafraniec, były senator, założyciel Stowarzyszenia Ochrony Praw Radiosłuchacza i Telewi­dza, ostro skrytykował poprzednie spek­takle Teatru Dramatycznego: - W "Gę­siach za wodą" w dialogu lesbijek moż­na odczytać aluzje do zmartwychwsta­nia. W "Jasełkach" Boża Rodzicielka w czarnej sukni trzyma czarne zawiniątko, głowę anioła stroją czarne rogi, a zwia­stun Dobrej Nowiny bełkocze kolędę. Dochodzi oto do rzeczy okropnych, oka­zuje się, że artysta może wszystko, że nie obowiązuje go żadne tabu. Kaziuk, ści­nając głowę Chrystusa, nie obraża Boga. On go uśmierca! A jak nie ma Boga, nie ma grzechu! Czy tak?!

- Na miłość boską! Czy pan nic nie zro­zumiał z tego spektaklu?! - ripostował dy­rektor teatru Andrzej Karolak. - Przecież nam chodzi o obronę tych samych norm co panu! Nie mieliśmy zamiaru obrażać uczuć religijnych i ośmieszać wartości. Spektakl jest apelem o ich zachowanie. Odcięcie głowy figurze Chrystusa ma skłonić ludzi do myślenia, że może świat zmierza w złym kierunku. Że powinniśmy się zastanowić, czy warto korzystać ze wszystkich zdobyczy cywilizacji, wśród których są też nihilizm i pustka duchowa.

- Mówicie, że chcieliście bronić warto­ści. Ale jakimi środkami? Nie można bro­nić dobra złem - przekonywał ks. Tadeusz Żdanuk.

Konsternację wywołała deklaracja Da­riusza Ciszewskiego, wicemarszałka wo­jewództwa podlaskiego: - Ja kocham Bo­ga za to, że dał mi wolność. Mam ją i wiem na przykład, że mogę zabić mojego sąsiada. Pytanie tylko, czy chcę to uczy­nić? Świat dzieli się na cztery warstwy: in­żynierów, naukowców mówiących inży­nierom, co mają robić, ludzi kultury i mi­styków, którzy są wyznacznikami dla po­zostałych. Jeśli coś w tym układzie za­cznie szwankować albo kultura będzie emanować czymś złym - mogę zabić...

Po godzinie stało się jasne, że debata nie doprowadzi do kompromisu. Wtedy głos zabrał emeryt Mirosław Królik: - Białostocczyzna jest zadupiem Polski. Każde kontrowersyjne wydarzenie kultu­ralne znajdzie u nas błyskawicznie odpór określonej grupy, na przykład żądającej zdjęcia spektaklu w imieniu wszystkich mieszkańców. A ja wypraszam sobie, by ktoś decydował za mnie. Jeśli ktoś uwa­ża, że możliwe jest zabicie Boga przez Kaziuka, to jest człowiekiem małej wia­ry. Ja, prosty katolik, wiem, że Bóg jest nieśmiertelny.

Chociaż publiczny sąd wywołał duże zainteresowanie, protesty ustały, a pu­bliczność z jeszcze większym impetem za­głosowała, kupując bilety. W ciągu dwóch miesięcy spektakl obejrzało 10 tys. wi­dzów. Naczelnik Orzechowska, która sy­gnowała pismo do szkół urzędową pie­czątką, poszła na "Konopielkę" dopiero po wysłaniu listu. Swoich wrażeń nie chciała ujawnić "Wprost".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji