Artykuły

Romeo i Julia na zamojskim rynku

Punktowe światła wydobywają piękno zamojskiego ryn­ku - oświetlają Ratusz, podcienia, odremontowane ka­mieniczki. Nad rynkiem wygwieżdżone, granatowe niebo. Ratuszowy zegar wydzwania godzinę dziewiątą, jest wie­czór, trębacz gra stary hejnał. Zgromadzona publiczność bije brawa. Za chwilę rozpocznie się widowisko plenerowe: aktorzy warszawskiego Teatru Ochoty będą mieć ho­nor zaprezentować mieszkańcom starego, pięknego mia­sta tragedię pana Szekspira "Romeo i Julia". Reżyseria Jana Machulskiego, scenografię zaprojektował przed 400 laty Bernardo Morando.

Próby tego wspaniałego wi­dowiska odbywały się przez kilka poprzedzających nocy. Mieszkańcy Rynku Wielkiego towarzyszyli tym próbom wy­trwale. A w ciągu dnia zaob­serwować można było na schodach Ratusza dzieci z pa­tykami, udającymi szable, po­jedynkujące się jak prawdzi­wi przedstawiciele dwóch zwaśnionych, werońskich ro­dów. Powtarzali słowa Szek­spira, a wśród tej gromadki królowała Julisia, dostojnie i lekko zbiegająca po schodach.

Jak długo ci malcy pamię­tać będą historię Romea i Julii? Na jaki czas zachowają w oczach obraz znanego im Rynku, który w całym swym pięknie zobaczyli po raz pierw­szy? I aktorów i prawdziwy teatr, którego do tej pory nie widzieli?

Miejsce pracy

Plenerowy spektakl "Romea i Julii" był pięknym akordem, zamykającym miesięczną pra­cę Teatru Ochoty w Zamościu i innych miastach i wsiach młodego województwa. Grali każdego dnia to, co mają w repertuarze: "Odsłonięcie" Magdy Szabo, "Przepióreczkę" Żeromskiego, "W pewnym sensie jestem Jacob Horner" Johna Bartha i Szekspira; od­bywały się stolikowe, czytane próby sztuk, które "Ochota" pokaże w Warszawie w nadchodzącym sezonie: "Egzamin" J. P. Gawlika, "Krzywa-płaska" - debiutanta, lekarza Jana Szymańskiego o moral­nym problemie transplantacji i kilka innych. Do tego stu­denci drugiego roku łódzkiej PWSFTViT. którymi opiekuje się Jan Machulski, zagrali "Studencką miłość" Dychawicznego i skróconą wersję "Snu nocy letniej", a grupa młodzieży z Koła Miłośników Teatru przy Teatrze Ochoty zjechała z własnymi spektak­lami dla dzieci. Były do adap­tacje J. Brzechwy dwóch ba­jek - "Księżniczka na gro­chu" i "Czerwony kapturek". W sumie - ponad 30 spektak­li w zamojskim WDK, w Szczebrzeszynie i Krasnobro­dzie, w miejskich, zakłado­wych i wiejskich domach kul­tury Wożuczyna, Biłgoraja, Hrubieszowa i Tarnogóry. Grali aktorzy Teatru Ochoty: Joanna Keller, Tadeusz Bo­gucki, Janusz Leśniewski i Jan Machulski, a także arty­ści z różnych teatrów war­szawskich, związani z "Ocho­tą": Halina Czengery, Janina Nowicka, Wojciech Alaborski, Kazimierz Zarzycki, stu­denci Łódzkiej Szkoły oraz grupa młodzieży z Koła Miłośników Teatru przy Teatrze Ochoty. Nowością dla widzów była konwencja Teatru Ochoty, przyjęta i sprawdzona w War­szawie: brak rampy i kurtyny oddzielającej widownię od ak­torów, zaś po spektaklu - przeciągające się, żywe dys­kusje.

Mówi Halina Machulska: - Pamiętają nas, Janka i mnie, z czasów, gdy graliśmy w teatrze lubelskim, znają z TV, ale kontakt z żywym ak­torem, możliwości rozmowy o sprawach ich nurtujących, okazały się raz jeszcze czymś niezwykle ważnym i znaczą­cym. Odbyliśmy setki rozmów, które daleko wykraczały po­za sprawy tylko teatru. Ich konkluzją stała się prosta prawda, jak potężną trybuną wychowawczą jest i może być teatr, jeśli porusza problemy żywe i ważne.

Poziom rozmów nie odbie­gał od znanych nam w War­szawie. Rozmawialiśmy z miejscową inteligencją, z zało­gami zakładów pracy, z mło­dzieżą i junakami z OHP. Podczas dyskusji z junakami wypłynęła rzecz niezwykle cenna - mówili o ideowych przesłankach swej pracy w Zamościu: chcą go odbudować, przywrócić życiu dla kultury narodowej, dla całej Polski. Świadomy patriotyzm - tak określiłabym ich stosunek do pracy w hufcu. Jestem prze­konana, że wielu nowych przyjaciół naszego teatru pozyskanych tutaj, w Zamościu, będzie przyjeżdżać do nas do Warszawy.

Pozyskali tych ludzi dob­rym teatrem, znakomitą i no­śną - w społecznym odczuciu - robotą. Udało się im pozo­stawić trwały ślad, rozbudzić osobiste, głębsze zainteresowanie sztuką. "Stolikowy" spektakl "Przepióreczki", prezentujący zaledwie najważniejsze sceny z udziałem Smugoniowej, Smugonia i Przełęckiego robił wszędzie prawdziwą furorę i prowokował do sporów. Okazało się raz jeszcze, że pewien krytyk, wyrokujący przed laty o "ucieczce" zwietrzałej "Przepióreczki", nie zrozumiał z tej sztuki wiele!

Machulscy dokonali w ciągu miesiąca pracy w Zamościu czegoś znacznie większego niż to zwykle bywa przy okazji gościnnych występów, czegoś, co - o czym wszyscy są prze­konani - będzie owocować.

Wczoraj - dziś - jutro

Przyjechali w ubiegłym ro­ku ze sztuką Haliny Auderskiej "Spotkanie w ciemności". Jak zwykle rozmowy, dysku­sje. I wtedy zrodziła się idea ożywienia miasta, o któ­rym mówiono jako o "perle na rubieżach" - także kultu­ralnych. Wspólnie z władza­mi województwa, z Zarządem Głównym PTTK, który zaini­cjował i patronuje pięknej społecznej akcji "Zamość - wczoraj - dziś - jutro", zro­dziła się idea stworzenia z Zamościa polskiego Avinionu. Próbą - w pełni udaną - stał się plenerowy spektakl "Romea i Julii".

Jan Machulski powiedział: - Jean Vilar rozpoczynał także od jednego spektaklu. Wtedy, w roku 1947, nikt nie przypuszczał, że po latach, dzięki jednemu człowiekowi i jego zespołowi, zrodzi się naj­większy, najbardziej liczący się we współczesnym życiu teatralnym Francji festiwal avinioński. Może i nam się po­wiedzie? Może w nasze ślady pójdą i inne teatry?

Może? Pole zostało przetar­te. Zamość wciąż czeka. Cze­ka znów na Teatr Ochoty, który w lipcu następnego roku zjedzie do miasta, zbudowa­nego przez Bernarda Moranda na zlecenie hetmana Za­mojskiego. Czeka na inne tea­try. Ale oczekuje od nich nie jednorazowego spektaklu - liczy na dłuższy, wypełniony teatrem i możliwościami roz­mów pobyt.

Chodziłam wśród setek wi­dzów, szczelnie wypełniają­cych w lipcową noc zamojski Rynek Wielki i słuchałam opi­nii o pięknym spektaklu "Ro­mea i Julii". Pytałam przy­padkowych ludzi, co sądzą o tym przedstawieniu, czym dla nich były pracowite wakacje Teatru Ochoty. To co usły­szałam, podsumowała recep­cjonistka hotelu "Renesans", Ewa Bigora: - Jesteśmy za­szokowani. Przez ten miesiąc coś się działo każdego dnia, by­ło co robić z wolnym po pracy czasem. Wypełniał go dobry te­atr, ciekawe dyskusje, a próbami do "Romea i Julii" żyło naprawdę całe miasto. Przy­jeżdżają do nas teatry z Lub­lina, z Rzeszowa - ale zbyt rzadko, a głównie przyjeżdża­ją jakieś podrzędne zespoły młodzieżowe i to co prezen­tują - jest zwykłą chałturą. Spragnieni jesteśmy dobrej rozrywki, koncertów, spektak­li, liczących się przeżyć artystycznych. Teatr Ochoty zrobił furorę. Będziemy na niego czekać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji