Baśń o krainie porannej świeżośći
W Teatrze "Czerwony Kapturek" - znów nowa bajka. Tym razem koreańska "Diamentowa rusałka". Autor jej Włodzimierz Sław (n. b. olsztyniak) opracował ją na podstawie trzech legend koreańskich. W wyniku tej kompilacji powstała rzecz ciekawa, charakterystyczna i tym cenniejsza, że koreański folklor na scenie teatru lalek zobaczyliśmy bodajże po raz pierwszy w Polsce.
Zarówno autor, jak i teatr, "trudne mieli zadanie. Trzeba było opracować sztukę, i wystawić ją tak, aby oddawała prawdziwie życie ludu w "krainie porannej świeżości", a ponadto trzeba było przybliżyć ją do małego widza. Stwierdzamy jednak z całą satysfakcją, że i ta baśń, jak i szereg innych, które oglądaliśmy w "Czerwonym Kapturku" zasługuje szczerze na uznanie starszych i zachwyty młodszych. Baśń nawiązuje do czasów Ciężkich dla Korei - do okresu okupacji japońskiej, z której wyzwoliła ten kraj w 1945 roku Armia Radziecka. Akcja nie jest skomplikowana. W koreańskiej wsi żyje biedny chłop, Nan Czjen, z żoną, synem i córeczką Sun Dżją. W rodzinie tej, która często przymiera głodem, silne są tradycje walki o wyzwolenie ludu koreańskiego z niewoli, silne przywiązanie do Ojczyzny. Umacnia je uczący po kryjomu dzieci nauczyciel i stary chłop, On Tal, utrzymujący kontakt z walczącymi gdzieś w górach partyzantami.
Na tym tle rozgrywają się sprawy rodziny Nan Czjena, sprawy, w których rzeczywistość przeplatana jest fantazją, w których sceny realne łączą się harmonijnie z baśnią. Wszystkie elementy baśniowe, jak ptak, któremu uratowano życie, diamentowa rusałka, czarodziejskie dynie, krasnoludki itp. służą temu, aby dziecko lepiej zrozumiało sens bajki: dobroć i szlachetność bywają nagrodzone, chciwość zaś, okrucieństwo, bogacenie się kosztem innych, muszą ponieść karę, tak, jak ukarany został bogaty brat Nan Czjena i jego skąpa, głupia żona.
Szczególnie dobrze w przedstawieniu "Czerwonego Kapturka" wypadły akt II i III sztuki. Ciągną się one wartko, przykuwając uwagę widza i mocno do niego przemawiając. Natomiast wydaje się nam, że akt I - o ile jest zrozumiały i ciekawy dla starszych, o tyle będzie nużyć trochę dzieci. Nagromadzono w nim zbyt wiele wątków, w dodatku podano je nieco "łopatologicznie". Dowiadujemy się tu o wszystkim - i o historii Korei, o niewoli, w której żyje lud koreański, o wyzysku stosowanym przez bogaczy wobec biednych. Długie monologi przeplatane są tu niemniej długimi dialogami, dialogi - monologami... Całe szczęście, że akcję ożywia tu mała dziewczynka Sun Dżja. Jej urok, wdzięk, ruchliwość sprawia, że dziecko, zwłaszcza młodsze, interesuje się sprawami swej rówieśniczki i przez to bliższy i zrozumialszy staje mu się sens I aktu.
W sztuce zasługują na szczególne wyróżnienie przepiękne dekoracje oraz lalki i ich kostiumy (wykonane we własnej pracowni). Piękne są również piosenki oparte na ludowych, koreańskich motywach, smętne i rzewne, jak np. taka:
"Białe Góry pokrywa
śnieg,
Z szumem płyną wody
Tumenia,
Wolno biegnie za wiekiem wiek
Legenda budzi
wspomnienia..."
Jakże bardzo łączy się ta nastrojowa melodia z nastrojowym krajobrazem, w którym z daleka, w "sinej dali" widnieją wierzchołki pokrytych śniegiem Białych Gór...
Wspomnieliśmy już, że wystawienie baśni "Diamentowa rusałka" nie było sprawą łatwą. Jeśli teatrowi udało się w całej rozciągłości utrzymać jej koreański, ludowy charakter, to zasługa ludzi "Czerwonego Kapturka", którzy nie szczędzili twórczej pracy, długich studiów i wysiłku, a mianowicie kierownika i reżysera M. Czerwińskiego, kompozytora - Włodzimierza Jarmołowicza, scenografa J. Zboromirskiego i - animatorów, nazwisk których nie wymieniamy tu tylko dlatego, że ci zdolni, pracowici ludzie zasługują na to, aby osobno o nich napisać. Należy tu również wyrazić uznanie studentów koreańskim przebywającym na WSR ; w Technikum Samochodowym, którzy iako "znawcy folkloru" często przychodzili teatrowi z pomocą.
A teraz słów kilka o innych sprawach. Teatr Lalek "Czerwony Kapturek" istnieje od listopada 1953 roku. Wystawił dotychczas 5 sztuk, zorganizował przeszło 350 przedstawień, które oglądnęło 80 tys. widzów. Dociera do najdalszych miejscowości naszego województwa. Rozwój jego jest widoczny - wystawieniem takich sztuk, jak nie dawno "Wielki Iwan" czy ,,Diamentowa rusałka'' dorównuje niewątpliwie najlepszym teatrom lalkowym w Polsce.
Gdybyśmy jednak zajrzeli za "kulisy" "Czerwonego Kapturka", zobaczylibyśmy takie sprawy, "o których filozofom się nie śniło". Nasz teatr, dobrze znany w całym województwie, dobrze pracujący, ukochany przez dzieci, boryka się z wielkimi trudnościami finansowymi. Otrzymuje wprawdzie z Centralnego Zarządu Teatrów pewną subwencję, jest ona jednak tak niska, że nie starcza na pokrycie najniezbędniejszych jego potrzeb.
Jaka na to powinna znaleźć się rada? Tylko jedna: upaństwowienie teatru. Zlikwidowałoby to jego kłopoty i pozwoliło na jeszcze szerszą, piękniejszą i pożyteczniejszą działalność.
Bo inaczej... Nie bawmy się jednak w niepomyślne horoskopy. Dzieci Warmii i Mazur muszą przecież mieć swój teatr.