Artykuły

Archaiczny teatr z kostiumowym bonusem

Znakiem rozpoznawczym "Maskarady" w reżyserii Walerija Fokina są przepiękne, bajecznie kolorowe kostiumy, zaprojektowane sto lat temu przez Aleksandra Gołowina - pisze Jarosław Klebaniuk w Teatrze dla Was, o przedstawieniu Teatru Aleksandryjskiego z Petersburga, pokazanym w ramach Olimpiady Teatralnej.

Anonimowe postaci, które zostały w nie ubrane w spektaklu tworzyły zmieniające się, dopracowane w najmniejszych szczegółach układy pantomimiczne i choreograficzne. Niedościgłość tych kilku scen sprawiła, że spektakl wart był obejrzenia. Co do wątku zasadniczego, miłosno-kryminalnego, to ograniczały go ramy dramatu Michaiła Lermontowa. Pomimo deklaracji, że wybrano sceny odnoszące się do współczesności, jakoś trudno było znaleźć takie odniesienia. Ale chyba nie to było głównym celem twórców przedstawienia.

Fabułę można by streścić krótko: młoda żona rosyjskiego arystokraty wróciła z balu maskowego bez bransoletki, starszy mąż posądził ją o niewierność i pomimo jej zaprzeczeń tak długo podsycał w sobie urazę i chęć zemsty, aż w końcu ją otruł, a gdy udowodniono mu, że się mylił, zwariował i umarł, prawdopodobnie popełniwszy samobójstwo. Na początku drugiego aktu, przed zamkniętą jeszcze kurtyną, aktor grający Jewgienija Arbenina, opowiedział, jako zabójca, współczesną historię zazdrości zakończonej zbrodnią. Choć dynamika tego zrelacjonowanego zdarzenia była inna niż granego w "Maskaradzie", i również inne zostały użyte narzędzia, to oczywista analogia między dwoma morderstwami niosła komunikat: takie rzeczy wciąż się zdarzają - niepohamowana zazdrość prowadzi do tragedii. Ale na tym kończy się uniwersalizm i aktualność petersburskiej realizacji.

Archaiczny język romantycznego dramatu w połączeniu z manieryczną grą aktorów, zwłaszcza Piotra Siemaka w głównej roli, tworzyły trudną do delektowania się mieszankę. Wprawdzie piękna melodia rosyjskich rymów mogłaby stanowić wartość samą w sobie, lecz treści, które niosła, z dzisiejszej perspektywy patetyczne i pretensjonalne, wywoływały sprzeciw i niesmak. Rozciągnięte do granic sceny: powrotu Niny (w tej roli - piękna Elena Wożakina) i morderstwa wymagały dużej cierpliwości. Dwie postaci, nie licząc pojawiającej się i znikającej służby, gubiły się na ogromnej scenie i wyrzucały z siebie potoki słów. Zwłaszcza ta druga scena, kilkanaście minut trucicielstwa, znęcania się i powolnej agonii, ubranych w monumentalną przestrzeń zaiste wystawiała na próbę.

Miłośnicy operowej (Ela stwierdziła, że raczej operetkowej) koturnowości i przepychu dekoracji znaleźli w "Maskaradzie" coś dla siebie. Oprócz nadętych deklamacji, chwilami, na słowo lub dwa, nawet w wersji melo-, dostali fragment pieśni lirycznej w wykonaniu Julii Korpaczewej, chór na proscenium, kwintet w miejscu dla orkiestry, akompaniujący wtedy, gdy nie leciała muzyka z offu, no i przede wszystkim kostiumy. Te ostatnie nie ograniczały się do arlekinów i innych bajkowych postaci z balu maskowego, lecz zdobiły rosyjskich arystokratów z pierwszej połowy XIX wieku (tekst oryginału opublikowany został w roku 1835.), zarówno w wersji domowej, jak wizytowej i żałobnej.

W scenografii wyróżniały się potężne lambrekiny i kotary, a ich zmiana z kolorowych na czarne prawdopodobnie była, jak zgadywaliśmy potem z Elą, główną przyczyną piętnasto-, a może i dwudziestominutowej przerwy przed drugim, zaledwie półgodzinnym aktem. Ten rozbudowany formalizm zdobień sprawiał, że faktycznie scena operowa była jedyną odpowiednią dla tego, bądź co bądź teatralnego przedstawienia. Zresztą zamiarem reżysera była częściowa rekonstrukcja planu, scenografii, kostiumów i muzyki ze słynnego przedstawienia Wsiewołoda Meyerholda z 1917 roku, które zdążono przed rewolucją wystawić jedynie dwa razy, by potem wznowić je już w ZSRR w latach 1930. Jeśli tak na to popatrzymy, to archaiczność formy scenicznej wyda się zrozumiała. Czyżby tęsknota za "starymi dobrymi czasami" powracała także do potransformacyjnego teatru?

Wylawszy tyle żalów, wynikających w dużej mierze z gustu (niechęć do opery) i negacji romantycznego prostactwa (komiksowa psychika bohaterów), muszę jednak przyznać, że w spektaklu pojawiło się parę rozwiązań może nie nowatorskich, lecz współczesnych i korzystnych dla całości. Na scenie, oświetlanej na fioletowo (życie) lub czerwono (bal maskowy), pojawiały się przeszklone windy, nie tylko wwożące postaci, głównie fantastyczne, i zwożące ze sceny, lecz będące też miejscem układów międzyludzkich, już to dynamicznych (między innymi scena orgii wyobrażonej przez głównego bohatera!), już to zastygających na chwilę i naonczas jakby ujętych w ramy obrazu. Inne, mniejsze podnośniki na bliższym planie, służyły do transportu pojedynczych postaci lub samych strojów. Ten pionowy ruch, niekiedy nieoczekiwany wnosił do spektaklu więcej życia, niż koturnowe recytacje.

Innym ciekawym, choć w teatrze współcześnie często stosowanym rozwiązaniem, były projekcje na olbrzymiej ścianie z tyłu sceny. Zwłaszcza pierwsza z nich, polegająca na pokazaniu na żywo, z odwrotnej perspektywy, sceny, aktorów na niej, a także widowni, robiła wrażenie. Zbliżenie oczu i twarzy podczas drugiej projekcji mogło być aluzją do panującego po I wojnie światowej ekspresjonizmu. Oba filmy, co warto podkreślić, jako czarno-białe i słabej jakości, udawały filmy kręcone wówczas, za czasów różnych wersji oryginalnej "Maskarady" Meyerholda.

W opisie spektaklu czytamy, że "tytuł z zamierzonym błędem logicznym, określa główny temat spektaklu: połączenie przeszłości i teraźniejszości, przenikanie się obrazów wspominanych stuleci i dnia dzisiejszego". Nie tylko jednak nie znaleźliśmy z Elą w tej superprodukcji jakichś znaczących współczesnych treści, lecz i przyszłości tego rodzaju teatr nie ma. Monstrualny formalizm, który znaleźliśmy w petersburskim przedstawieniu, oznacza zaburzone proporcje między treścią teatralnej uczty a jej nośnikami. A tego rodzaju dysharmonia broni się, według nas, jedynie wtedy, gdy forma jest prawdziwie transgresywna. W tym przypadku nic takiego nie miało miejsca.

***

"Maskarada. Wspomnienia z przyszłości"

Teatr Aleksandryjski

Petersburg, Rosja

Reż. Walerij Fokin

Obsada: Wasilisa Alieksiejewa, Siergiej Elikow, Olga Gilwanowa, Iwan Jefremow, Galina Karelina, Josif Koszelewicz, Irina Lepeszenkowa, Dmitrij Łysenkow, Nikołaj Marton, Wadim Nikitin, Petr Semak, Siergiej Sidorenko, Wiktor Szuralew, Polina Tepljakowa, Jelena Wożakina; Maski: Margarita Abroskina, Filipp Bajandin, Nikita Barsukow, Nikołaj Belin, Dmitrij Bielow, Aleksiej Frolow, Andriei Marusin, Andriei Matiukow, Aleksandr Mickiewicz, Oksana Obuchowicz, Siergiej Sidorenko, Olesia Sokołowa, Walerij Stiepanow, Sofia Szustrowa, Jelena Zimina

Premiera: 19 września 2014

Spektakl grany 18 października 2016 roku w Operze Wrocławskiej, w ramach Olimpiady Teatralnej

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji