Artykuły

Berek i stare koronki

"Arszenik i stare koronki" Josepha Kesselringa w reż. Marka Mokrowieckiego oraz "Berek, czyli upiór w moherze" Marcina Szczygielskiego w reż. Andrzeja Chichłowskiego w Teatrze im. Szaniawskiego w Płocku. Pisze Lena Szatkowska w Tygodniku Płockim.

Na listopadowy poranny spektakl "Arszeniku i starych koronek" otrzymałam w szatni żeton o numerze 357. Młoda publiczność wypełniła widownię, nawet nie zanadto komentując sceny pocałunków. Nie, nie sióstr Brewster, lecz Mortimera (recenzenta) i Heleny (córki pastora). Gdyby to samo przedstawienie weszło do wieczornego grafiku, o frekwencję byłoby trudniej. Drugą produkcję - "Berek, czyli upiór w moherze" [na zdjęciu] można oglądać na scenie kameralnej. Od momentu premiery w nowym sezonie obie sztuki zagrano kilka razy. "Arszenik i stare koronki" mają szansę wrócić w przyszłym roku. "Berka" zobaczymy w listopadzie i w grudniu.

Otwarcie sezonu sprawdzonym, jednak odrobinę zwietrzałym broadwayowskim hitem z 1944 roku to novum w repertuarze płockiego teatru. Dyrektor Marek Mokrowiecki tłumaczył ten fakt na konferencji prasowej wycofaniem się w ostatniej chwili tajemniczego reżysera i jego propozycji. Gospodarz sceny i reżyser Arszeniku... doszedł więc słusznie do wniosku, że zrobi sztukę dla sprawdzonego już wcześniej w spektaklu Pierwsza młodość duetu: Grażyna Zielińska i Hanna Zientara. To dla nich przychodzi publiczność.

Zacznijmy od scenografii. Krzysztof Małachowski stosuje swoje ulubione kolory i skróty. Tym razem scena tonie w eleganckich szarościach, złamanych jak w dobrym wnętrzu kroplą koloru - żółtą suknią Heleny (Sylwia Krawiec). Na pierwszym planie okrągły, ubrany stół. Przy nim obie siostry Brewster podejmują gości, częstując herbatą i winem porzeczkowym. Stonowana, dobrotliwa i skromna Abby (Hanna Zientara) i jej bardziej wojownicza siostra Marta (Zielińskiej trudniej było poskromić swój aktorski temperament i poczucie humoru). Jak słyszymy od gości - "istne anioły te siostry Brewster". Ich wino ma jednak wyjątkową recepturę, której składnikami są m. in. arszenik i strychnina, a one same - ładną tylko z pozoru ideę, by pomagać starszym, samotnym panom, niekoniecznie odsyłając ich do sanatorium.

Poza tym płacą podatki, liczą w zamian na opiekę policji i utyskują, że szlachetne cnoty zniknęły w Brooklynie. Którzy z licznych gości sióstr, a także odnaleziony bratanek Jonatan (Mariusz Pogonowski) unikną spotkania z ukrytymi w piwnicy wiarusami spod Berezyny i Teddym-Napoleonem (Marek Walczak) - widzowie dowiedzą się ze zgrabnie opowiedzianej historii. Reżyser bawi się konwencjami, przywołuje chwilami stare Chaplinowskie kino, aktorzy sprawdzeni w farsie i w komedii też sobie radzą. A przy okazji jak zabawnie brzmi hasło, że kino to sztuka dla ubogich (pewnie dlatego reżyser zaczyna od filmowych ptaków), ale teatr, o, teatr to coś wyjątkowego. Nawet Posterunkowy (Łukasz Mąka) chce zostać dramaturgiem. Autor sztuki, Joseph Kesserling był synem niemieckich imigrantów więc Europę znał, Hitlera ośmieszył, ale dostało się i Napoleonowi. Sztukę można traktować jak klasykę europejskiej dramaturgii. Jak to klasyka - bywa czasem trochę nudna, ale z jakichś powodów w kanonie jest.

Czarno-biały berek(t)

Tu nie ma zaskoczenia ani nieprzewidywalnych zwrotów akcji. Przypadek sprawia, że dwóch odmiennych bohaterów, których mieszkania sąsiadują ze sobą, musi zmierzyć się ze swoimi uprzedzeniami. Gdyby te postacie nie były tak bardzo stereotypowe, odbiór spektaklu byłby zdecydowanie lepszy.

Sztuka "Berek, czyli upiór w moherze" Marcina Szczygielskiego jest adaptacją jego prozy na scenę. Najpierw z książki powstał monolog dla aktorki. Potem autor wprowadził kolejne osoby. To, co dobre w prozie, niekoniecznie sprawdziło się na scenie. Choć napisana w 2009 roku sztuka jest nadal grana, nie dorównuje powstałej później i wystawionej również w płockim teatrze w 2011 roku "Wydmuszce".

Opowieść jest o tolerancji, akceptacji innych poglądów i odmiennego stylu życia, o przepaści międzypokoleniowej, którą przy odrobinie dobrej woli obu stron udaje się zasypać. Taką życiową lekcję muszą odrobić Anna (w tej roli wyrazista Hanka Chojnacka-Gościniak) i Paweł (energiczny, nie nazbyt przerysowany Mariusz Pogonowski). Anna - pani w średnim wieku, tzw. "kobieta z przeszłością" - ciekawą, choć smutną. Mieszka sama. Czas zabija serialami, audycjami radiowymi, robótkami ręcznymi i telefonami do córki, która ciągle nie ma czasu, żeby ją odwiedzić. Nosi tytułowy moherowy beret. Mody (we wnętrzach, w ubiorze) ją omijają. Paweł - zdeklarowany gej w odróżnieniu od sąsiadki ma lepszy gust. Czyta dobre książki; słucha dobrej muzyki, wreszcie - dobrze się ubiera. Coś tam nawet komponuje. Sąsiedzi nie bardzo się lubią. Toczą ze sobą małe wojny podjazdowe, na czym cierpią głównie drzwi i wycieraczki. Ich monologi ("czy już się w tym kraju nic ciekawego nie dzieje?" Anny i "o pragnieniu znalezienia prawdziwej miłości" Pawła) nie są szczególnie oryginalne. Choć aktorzy i tak starają się swoich bohaterów ożywić. Dialogi wypadają zabawniej.

Na scenie znajdują się dwa mieszkania tak różne, jak ich właściciele (autorką scenografii jest Dorota Cempura). "Konserwa" i "pedau" w jednym stali domu. Czy trudno zgadnąć, kto zaskarbi sobie sympatię widza? Tego nie zmieni nawet finał, w którym Anna, ubrana już inaczej i bez swojego beretu, powraca do domu z pewnej bardzo ważnej dla Pawła uroczystości. Książka "Berek" była pierwszą częścią cyklu nazwanego przez autora "Kronikami nierówności". Tytuł trafny. Gdybyśmy zamienili bohaterom choćby "pesel", byłby o jeden stereotyp mniej. A lekcja tolerancji może wyszłaby lepiej?

Spektakl wyreżyserował Andrzej Chichłowski. To powrót na płocką scenę w nowej roli (był aktorem w zespole naszego teatru pod koniec lat 80.) Postacie drugoplanowe grają: Sylwia Krawiec (jako córka bohaterki) i Szymon Cempura (chłopak Pawła). Ożywiające monotonię instalacje video przygotował Robert Liberek, a muzykę dobrał Piotr Tobota.

W kończącym się Roku Szekspira warto przypomnieć cytat: "Strong reasons make strong actions" (Ważne motywy powodują zdecydowane działania). Samymi słowami trudno zbudować dramaturgię. A państwo niech sami przekonają się, którego bohatera wolą: tego spod znaku wełnianego beretu czy kąpielowego czepeczka z siatki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji