Artykuły

Baba Jaga przychodzi raz w roku

Z przyjemnością i satysfakcją odnoto­wujemy raz w roku ukłon Teatru im. S. Jaracza w stronę widowni dzie­cięcej. Jest nim widowisko baśniowe przy­rządzone ze znajomością psychiki naszych milusińskich; żywe, barwne, z piosenkami, apelujące do wyobraźni, obliczone na ak­tywne uczestnictwo dzieci w akcji scenicz­nej i w samej rzeczy wyzwalające reakcje na widowni.

"Dwa klony" Eugeniusza Szwarca, które już od dwóch tygodni z ogromnym powo­dzeniem prezentuje scena elbląska, speł­niają podstawowe warunki teatru, który dzieciom się podoba. Bez trudu odnajdu­ją się mali widzowie w świecie swoich dobrych znajomych. Oto las i chatka na kurzych nóżkach i sama Baba Jaga - uosobienie niegodziwości i zła. Oto kla­rowny, i po myśli odbiorców rozwijający się wątek przygód dobrej i dzielnej Ma­teczki, która najęła się do służby u cza­rownicy, by wyzwolić swoje dzieci, które okrutna wiedźma zamieniła w drzewa. Są zatem i czary, i jak w baśniach bywa - cały zastęp przemiłych zwierzątek, które przychodzą z pomocą ludziom prawym i znajdującym się w potrzebie. I - natural­nie - trochę dydaktyki adresowanej do widowni nie tylko za pośrednictwem fa­buły, ale i bezpośrednio, obok scenicznej ilustracji.

W przekładzie scenicznym uczyniono sporo, by nadać rzeczy wyraz atrakcyjny i zajmujący. Cieszy oko ciepła gama barw, w jakiej pomyślano dekoracje i kostiumy. Scenografia Danuty Pogorzelskiej jest jak zawsze funkcjonalna, czysta stylistycznie, prosta i gustowna. Kostiumy - dowcipne i pełne wyrazu. Logicznie skomponowaną przestrzeń wypełnia działanie aktorów bez trudu znajdujących charakterystyczny ruch i gest, grających bujnie, z intencją wygra­nia walorów kostiumu, miejscami - z roz­machem. Mimo to odczuwa się pewien niedosyt ruchu, zmiany. Rzecz bowiem w wyższym stopniu, niż to się na ogół baś­niom zdarza, ma charakter kolokwialny. Inscenizatorzy, zapewne zdając sobie z tego sprawę, zatroszczyli się o wzmacniające widowiskową stronę spektaklu efekty akustyczno-wizualne. Czarodziejską moc Baby Jagi ilustrują efekty pirotechniczne, wprowadzające dodatkowe ożywienie na widowni: nad sceną wstrząsaną prawdzi­wymi detonacjami unoszą się obłoki dy­mu. Szczęśliwym niewątpliwie pomysłem (zastrzegam się, że nie znam tekstu literackiego i - mniemam, że inwencja w tym względzie należy do inscenizatorów) jest wykorzystanie dwu aktorek (W. Czerniaw­ska i B. Borzymska) o identycznym kostiu­mie i charakteryzacji dla oddania czaro­dziejskiej mocy Baby Jagi, która potrafi błyskawicznie zmieniać miejsce i zjawiać się tam, gdzie się jej nikt nie spodziewa. Jeśli taka była intencja reżysera - zawio­dła realizacja. Zabrakło - jak się to mówi - "pójścia za ciosem" i pełnego wygrania konceptu. Zmiany były zbyt opieszałe, bez tej prestidigitatorskiej zręczności, która mogłaby je w ogóle uzasadnić. Można so­bie było z korzyścią dla teatru darować wierność tekstowi, jeśli nie sprzyjał reali­zacji tego - jeszcze raz podkreślam - interesującego, zasługującego na rozwinięcie, par excellence teatralnego pomysłu.

Poza powyższym, które składam raczej na rachunek reżysera niż wykonawców - ci ostatni bez większych trudności sprostali zadaniu. Tym razem jednak (zważywszy na kolokwialny charakter baśni, na przewagę słowa nad działaniem) bardzo wiele za­leżało od głośnego, wyraźnego, liczącego się z możliwościami percepcyjnymi słucha­czy, podania tekstu. Zwierzęce maski przy usytuowaniu aktorów w głębi sceny nie sprzyjały prezentacji słowa. Obawiam się, że nazbyt wiele tekstu padającego ze sce­ny nie dotarło do widowni. Przepadła tak­że przynajmniej połowa tekstu z nagrania magnetofonicznego. Najlepiej głosowo (chodzi o natężenie głosu i interpretację słowa) na tle zespołu wytrzymywały w tej konwencji Wanda Bajerówna oraz Witolda Czerniawska.

Z tych - drobnych zresztą mankamen­tów - nie zdaje sobie sprawy widownia dziecięca. Wiedząc doskonale, że tego ro­dzaju oferty teatr składa tylko raz do ro­ku, "pije" tę baśń pełnymi haustami, ba­wi się w najlepsze i reaguje wspaniale.

"Dwa klony" reżyserował Jerzy Prochnicki. W roli Jasia wystąpiła Barbara Okońska-Kozłowska. Zabawnym Niedźwie­dziem był Stefan Kąkol, Kotem Mruczysławem - Janina Krawczykiewicz a Brysiem - Andrzej Skubisz. Muzykę opracował Grzegorz Kardas a nad choreografią czuwał Wojciech Muchlado.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji