Artykuły

Twórca teatru Kana nie żyje

W środę w nocy zmarł Zygmunt Duczyński - wybitna postać szczecińskiej kultury. - Zdarzają się fenomeny, i to był fenomen - mówi aktor Arkadiusz Buszko. - Zygmunt był dla nas mentorem i duchowym ojcem. Byliśmy z nim strasznie związani emocjonalnie, jak dzieci z ojcem. Każdemu z nas pomagał w uświadamianiu mocy drzemiącej w każdym człowieku - wspomina Marek Sztark, dziś dyrektor Opery na Zamku.

- Czuję się osierocony - mówi cicho Dariusz Mikuła, szef Stowarzyszenia Teatr Kana. - Wszystko co najważniejsze dla mnie, było związane z Nim.

- Zdarzają się fenomeny, i to był fenomen - dodaje aktor Arkadiusz Buszko, który pracował z Zygmuntem Duczyńskim m.in. przy monodramach "Ja, Henryk Bilke", "Rajski ptak". - Dla mnie każda chwila z Nim była nieoceniona. Był kimś, z kim można było na każdy temat porozmawiać. Przyjść z każdym problemem, podyskutować o teatrze czy po prostu o życiu. Nie wiem, czy ktoś będzie w stanie zastąpić Zygmunta....To tyle, co mogę dziś z siebie wydobyć.

Duczyński urodził się 55 lat temu w Głuszczycy w Górach Sowich. Jako małe dziecko przyjechał z rodziną do Szczecina. Studiował polonistykę w tutejszej WSP. Ukończył reżyserię w Studium Teatralnym Aleksandra Bardiniego.

W 1979 r. założył w Szczecinie Teatr Kana, z którym jako dyrektor artystyczny był związany do ostatnich dni (właśnie pracował nad kolejnym przedstawieniem). To był jego autorski teatr. Na scenie Kany zrealizował wiele wybitnych przedstawień, m. in. "Księgę o życiu, miłości i śmierci Osipa Mandelsztama" (1982) inspirowaną tekstami Mandelsztama, Zinowiewa i Sołżenicyna, "Moskwę Pietuszki" Jerofiejewa, "Miłość Fedry" Kane. W 1994 r. przedstawienie "Noc" na podstawie tekstów Jerofiejewa zostało uhonorowane prestiżową nagrodą First Fringe i nagrodę krytyki Critics Award na jednym z najważniejszych festiwali teatralnych - Światowym Festiwalu Sztuk w Edynburgu. To był wielki sukces. Critics Award przyznawana jest trzem najlepszym spośród około 1500 teatrów biorących udział w przeglądzie. Kana była pierwszym w historii polskim zespołem, który został w ten sposób wyróżniony.

- Przyszedłem do Kany, kiedy miałem 16 lat - wspomina Marek Sztark, dziś dyrektor Opery na Zamku. - Zygmunt był dla nas mentorem i duchowym ojcem. Zbudował całe moje podstawy dorosłego życia, myślenie o kulturze, sztuce. Byliśmy z nim strasznie związani emocjonalnie, jak dzieci z ojcem. Każdemu z nas pomagał w uświadamianiu mocy drzemiącej w każdym człowieku.

Wymagał od swoich aktorów bardzo dużo, ale oni widzieli też, jak dużo wymagał także od siebie. Sam wielokrotnie powtarzał, że praca z młodymi ludźmi daje mu energię i mobilizuje.

Od wielu lat ciężko chorował, był po kilku poważnych operacjach kręgosłupa. W środową noc przewrócił się w swoim mieszkaniu. Zmarł w wyniku odniesionych obrażeń.

- Nie pozostawił po sobie lidera artystycznego, ale pozostawił niezwykłą grupę ludzi - stwierdza Marek Sztark. - Oni są tak związani z Jego legendą, z Jego myśleniem, że na pewno się pozbierają, będą kontynuować Jego styl pracy i zrobią wielkie rzeczy.

Ceremonia pogrzebowa odbędzie się w najbliższy poniedziałek na Cmentarzu Centralnym o godz. 13.30.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji