Artykuły

Jerzy Stuhr śpiewać może nawet w operze

"Don Pasquale" Gaetano Donizettiego w reż. Jerzego Stuhra w Operze Krakowskiej w Krakowie. Pisze Magda Huzarska - Szumiec w Polsce Gazecie Krakowskiej.

Uwielbiam w operze jej sztuczność - śpiewaków udających bogów, królów, rycerzy; śpiewaczki w strojach księżniczek, dam, a w najgorszym razie służących. Uwielbiam, kiedy opowiadają niestworzone historie, które mnie porywają, choć często za grosz w nich logiki, a nawet sensu. Daję się ponieść muzyce, niebywałym głosom artystów... Ale pod jednym warunkiem, że reżyser nie popsuje mi przyjemności, starając się urealnić sceniczne sytuacje, czy to za pomocą tanich, nieporadnych chwytów aktorskich czy też scenografii rodem z XIX-wiecznych bud teatralnych. Debiutujący w Operze Krakowskiej Jerzy Stuhr uniknął tych pułapek. W "Don Pasquale" Donizettiego, nie wyrzekając się sztuczności operowego świata, dołożył do niego dodatkowy walor, prowadząc śpiewaków twardą ręką reżysera teatralnego i nakłaniając ich nie tylko do prezentacji pięknych arii i duetów, ale też do założenia lekkiej, komediowej maski, rodem z najlepszej włoskiej tradycji scenicznej.

W efekcie widzowie spędzają sympatyczny, bezpretensjonalny wieczór, obserwując starą jak świat intrygę, w której to starzec chce pojąć za żonę młódkę, zakochaną w zupełnie kimś innym. Grający tytułowego Don Pasquale znakomity głosowo i aktorsko Grzegorz Szostak nie jest tu jednak tylko obiektem z gruba ciosanych żartów, ale wzbudza w widzach odrobinę współczucia. Mariusz Kwiecień jako Malatesta -spiritus movens intrygi, dzięki któremu dojdzie do połączenia zakochanej pary, uwodzi swoim barytonem, ale też wyjątkową vis comica. Dało się to odczuć szczególnie w wykonanym w zawrotnym tempie duecie z Szostakiem, po którym widzowie nie chcieli wypuścić artystów, skłaniając ich do bisów, co należy w Krakowie do rzadkości. Świetną aktorką komediową okazała się też Alexandra Flood jako Norina, choć siłą i barwą głosu trudno było się jej przebić przez partnerów, w tym przez melancholijnego, śpiewającego wzruszające arie Andrzeja Lamperia jako Ernesta.

Jerzy Stuhr przyszykował widzom jeszcze jedną uroczą niespodziankę, trochę z gatunku "śpiewać każdy może". Otóż sam wystąpił w epizodycznej roli Notariusza, który udziela ślubu Don Pasquale i Normie, wyśpiewując parę dźwięków, a następnie w milczeniu obserwując sceniczną akcję, co sprawiło, że publiczność długo nie mogła opanować śmiechu. Gdy do tego dodać świetnie poprowadzoną przez Tomasza Tokarczyka orkiestrę, całkiem niezłą scenografię Alicji Kokosińskiej, to wychodzi nam bardzo udany wieczór, który warto spędzić w Operze Krakowskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji