Artykuły

Przewodnik po Polakach, a właściwie po stereotypach

"Great Poland" Krzysztofa Szekalskiego w reż. Aleksandry Jakubczak w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.

Zaczęło się intrygująco: trzech mężczyzn i jedna kobieta spotykają się na Dolnym Śląsku, gdzie powinni odnaleźć rodzinną przeszłość

"Great Poland" z założenia jest przewodnikiem po Polsce, a właściwie Polakach. Przewodnik wycieczki Michał Kaleta zabiera widzów w podróż po kraju. Przeskakuje z miejsca na miejsce nie po to jednak, by pokazać publiczności zabytki, chyba że za takie potraktujemy typy i charaktery Polaków, a te niekoniecznie zależą od miejsca, w którym oni żyją.

Oglądamy tych, którzy szukają swoich korzeni i są bardzo mocno zdziwieni, że one mogą być splątane, inne od ich wyobrażeń. W innym miejscu spotykamy aktora, który ma mniejszą pensję od emerytury matki, więc kombinuje, jak tu utrzymać ją przy życiu choćby tylko na papierze, aby odbierać jej rentę...

Śmiejemy się z Polaków, którzy - jeśli wyjeżdżają na zagraniczną wycieczkę - to szukają ofert tylko dla Polaków, by czuli się w tych "polskich strefach" bezpiecznie. Jeszcze tylko obrazki o konfliktach między inteligentem a robolem...

Niby wszystko się zgadza. Ale ja to już znam. Ba, przeciętny "czytacz" gazety lub "oglądacz" telewizji też już to zna lub przynajmniej kojarzy. W niektórych przypadkach potrafi wskazać konkretne miejsca, skąd autorzy zaczerpnęli historie lub nazwiska niektórych bohaterów...

Krzysztof Szekalski (tekst) i Aleksandra Jakubczak (reżyseria) zatrzymali się jedynie na poziomie doniesień medialnych. Niektóre przystanki ich przewodnika po Polsce i Polakach są zabawne, inne przerysowane, ale nie bulwersują, nie obrażają, nie dotykają do żywego - przynajmniej mnie.

Zastanawiam się tylko, dlaczego kolejny raz mam oglądać coś, co dobrze znam, o czym wiem od dawna? Mam swoje zdanie, a teatr nie prowokuje mnie do dyskusji.

Autorzy spektaklu nie wysilili się na oryginalny teatralny koncept. Nie przepracowali teatralnie zebranych obserwacji socjologiczno-kulturowo-obyczajowych. Zatrzymali się na poziomie opisu. Oparli się na słowie. Niestety, ono w przedstawieniu zawodzi, jest banalnie płaskie, nacechowane bardziej publicystyką niż śmiechem (choćby najbardziej bolał).

Za bardzo zaufali aktorom, którzy z tego tekstu nie wydobyli komizmu. A może nie o śmiech im szło?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji