Artykuły

Ten protest nic nie zmieni

Protest grupki artystów związanych z byłym dyrektorem Teatru Polskiego, a obecne posłem Nowoczesnej Krzysztofem Mieszkowskim, stał się już elementem wrocławskiego artystycznego "lansu". Ostatecznie okazało się jednak, że nie reprezentują oni, jakby chcieli, wszystkich artystów ani nawet wszystkich pracowników teatru, o który walczą - pisze Magdalena Nowak w Gazecie Polskiej codziennie.

Choć zwolennicy byłego dyrektora Teatru Polskiego, obecnie polityka Nowoczesnej, Krzysztofa Mieszkowskiego wciąż wymyślają nowe formy protestu przeciw nowemu zarządzającemu tą placówką Cezaremu Morawskiemu, szans na odwołanie go nie widać. Kilku z protestujących w każdy wtorek gości u marszałka województwa dolnośląskiego Cezarego Przybylskiego i próbuje wpłynąć na zmianę decyzji o powołaniu Morawskiego oraz domaga się przywrócenia na stanowisko dyrektora artystycznego Piotra Rudzkiego. Tego samego, który pełnił tę funkcję za czasów Krzysztofa Mieszkowskiego.

Związkowcy z tamtejszej Solidarności zorganizowali referendum, w którym wzięli udział pracownicy Teatru Polskiego. Część aktorów twierdzi, że do tej pory w sprawie placówki wypowiadali się jedynie artyści, którzy za czasów Mieszkowskiego często grali, i bronią w ten sposób nie tyle sztuki, ile swojego interesu. W referendum wzięło udział 107 ze 170 pracowników Teatru Polskiego. Aż 102 osoby oddały głos popierający nowego dyrektora Cezarego Morawskiego, dwie były przeciw, trzy wstrzymały się odgłosu. W komisji wyborczej, poza dwoma członkami NSZZ "Solidarność" Teatru Polskiego, zasiadło dwóch członków niezrzeszonych. W referendum, mimo zaproszenia ze strony związku, nie wzięli udziału reprezentanci Inicjatywy Pracowniczej, którzy chcieli zorganizować referendum na swoich warunkach. Żądali, aby wzięli w nim udział jedynie aktorzy teatru.

- Jestem zaskoczony - mówił "Gazecie Polskiej Codziennie" aktor Stanisław Melski, jeden z organizatorów referendum z NSZZ "Solidarność". - Wyniki są jednoznaczne, większość poparła nowego dyrektora. Mimo to jesteśmy wciąż gotowi do prawdziwych rozmów ze wszystkim stronami sporu - podkreślał.

Autorzy głośnej akcji "Teatr Polski w podziemiu", protestujący przeciwko obecnemu dyrektorowi placówki, mogą mieć problemy ze swoim politycznym patronem i byłym dyrektorem teatru Krzysztofem Mieszkowskim. Do tamtejszej prokuratury rejonowej złożono bowiem zawiadomienie m.in. w sprawie nieprawidłowości dotyczących niegospodarności byłego dyrektora. Zawiadomienie ma związek z audytem finansów teatru, przeprowadzonym w placówce pod koniec roku. Jak udało nam się ustalić, zawiadomienie dotyczy m.in. art. 296 Kodeksu karnego. Artykuł ten dotyczy nadużycia zaufania oraz niegospodarności, czego mógł się dopuścić Mieszkowski.

Chodzi prawdopodobnie o podpisanie kontrowersyjnego aneksu do umowy z reżyserem Krystianem Lupą oraz niejasności dotyczących przepływów pieniędzy z Kasy Zapomogowo-Pożyczkowej i Funduszu Socjalnego.

- Widać, że większość ludzi była już zmęczona tą sytuacją i dlatego dali Solidarności kredyt zaufania - komentuje aktorka Monika Bolly. - Publiczności nie można dzielić na lepszą i gorszą. Mam nadzieję, że do Wrocławia wróci teatr wielostylistyczny, różnorodny i wolny od agresywnej polityki - podkreśla aktorka. Według tej części aktorów, którą reprezentuje, w ostatnich latach teatr stracił około 70 proc. widzów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji