Artykuły

Nastazja i zbite gary

"Idiota" Fiodora Dostojewskiego w reż. Pawła Miśkiewicza w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.

"Idiota" Pawła Miśkiewicza to jedna z najlepszych propozycji w repertuarze Teatru Narodowego w Warszawie. Subtelny książę Myszkin został odesłany na drugi plan, w centrum jest Nastazja Filipowna w wykonaniu świetnej Wiktorii Gorodeckiej.

"Idiota" Pawła Miśkiewicza w warszawskim Teatrze Narodowym to jedna z najbardziej oczekiwanych premier tego sezonu. O powieściach Fiodora Dostojewskiego pisano, że są rozdętymi do nieprawdopodobnych rozmiarów sztukami teatralnymi, dramatami idei. Wystawianie Dostojewskiego to jednak poważna i pełna pułapek sprawa, przypomnijmy więc pokrótce fabułę powieści z 1868 r.

Przeklęte pytania o Myszkina

Zubożały książę Lew Myszkin zjawia się w Petersburgu bez grosza przy duszy, z epilepsją i po kuracji na Zachodzie. Ucieleśnione dobro, trochę anioł, trochę fajtłapa. Podejmuje misję ratowania kobiety upadłej i szalonej - Nastazji Filipowny, niegdyś utrzymanki bogatego arystokraty Tockiego, szarpiącej się między Myszkinem, który w międzyczasie znienacka dziedziczy fortunę, a obłąkańczo zakochanym w Nastazji synem bogatego kupca, ucieleśnionym popędem, Rogożynem.

W międzyczasie następują rozbuchane partie dialogów o życiu i śmierci, karze głównej i sprawiedliwszych zachodnich sądach, różnicach między Rosją a Europą czy katolicyzmem a prawosławiem.

Zgodnie z tradycją czytania Dostojewskiego za "Idiotą" idzie cały pakiet przeklętych pytań z pogranicza literatury i teologii: czy Myszkin jest przedwczesnym ucieleśnieniem niebiańskiego dobra i piękna, które w konfrontacji z upadłym światem doczesnym musi ponieść klęskę? Czy może fałszywym mesjaszem, z pychy biorącym na siebie odkupicielskie zadania, którym sprostać nie jest w stanie, ściąga więc na bliźnich chaos i zniszczenie?

Nastazja pośród manipulantów

Miśkiewicz z dramaturżką Joanną Bednarczyk przecinają ten węzeł gordyjski, przesuwając Myszkina (przewrotnie subtelny Paweł Tomaszewski) na drugi plan. W centrum pierwszej części spektaklu stawiają Nastazję Filipownę, którą w Narodowym gra świetna Wiktoria Gorodeckaja.

Nastazja nie jest tu jakimś czekającym na zbawcę perwersyjnym wampirem z kart mizoginicznych, przyznajmy, fantazji Fiodora Michajłowicza, lecz trzeźwo myślącą kobietą otoczoną przez mężczyzn pomylonych, kabotyńskich, okrutnych albo w najlepszym przypadku nieudolnych. Stos porcelanowych naczyń, element scenografii Barbary Hanickiej, przez cały pierwszy akt czeka na obrusie tylko po to, by Nastazja ściągnęła go w ataku furii.

Miśkiewicz płynnie przechodzi do takich ostentacyjnie przeteatralizowanych ekscesów (Gorodeckaja będzie też krzyczeć po rosyjsku) od pozornego realizmu salonowych konwersacji w przestrzeni przypominającej dworcową poczekalnię. Dyskusje te ze swadą ucina Dominika Kluźniak w komicznej kreacji pani domu, odległej krewnej Myszkina, prostodusznie zdroworozsądkowej generałowej Jepanczyn.

Przerysowanie lepsze niż psychologizowanie

Uwagę przyciąga Jan Frycz jako Tocki, czarny charakter sam dziwiący się własnej emfazie i cynizmowi. To bardzo dobra rola, przypominającą trochę Fryczowego Aktora Teatru Narodowego z głośnej "Wycinki" Krystiana Lupy. Grając z przerysowaniem, Frycz wydobywa groteskę napięć i dylematów "dostojewszczyzny". Zresztą odegranie ich "psychologicznie" w przekonujący sposób byłoby dzisiaj bardzo trudne.

"Szalonego" Rogożyna nieprzepadający za Dostojewskim Vladimir Nabokov nazywał w swym studium o pisarzu "najbardziej normalnym z całej trójki". Jakby idąc za tą lekturą, Mateusz Rusin gra Rogożyna zmęczonego, wypalonego, nie do końca przekonanego do własnych namiętności.

Namiętnością najbardziej destruktywną zdaje się u Miśkiewicza religia - przesłaniające rzeczywistość szaleństwo. Spektakl rozpoczyna egzegeza Apokalipsy św. Jana w wykonaniu notorycznego kłamcy i intryganta Lebiedkina (gościnnie gra go Mariusz Benoit). Kończy - obłąkańczy, zapętlony i niezborny monolog Myszkina o Moskwie jako zbawiającym świat Trzecim Rzymie, prawosławnym Chrystusie etc. Myszkinowy słowotok rozlewa się zresztą na inne postaci - jak w scenie opowieści o egzekucji, gdzie powieściowy monolog księcia wypowiada Tocki.

Zwycięski powrót Miśkiewicza

Czy trwającemu przeszło trzy i pół godziny spektaklowi Miśkiewicza nie przydałyby się skróty? Z pewnością. Jednak nie zmienia to tego, że "Idiota" jest jedną z najlepszych propozycji w repertuarze Narodowego.

Jest też udanym powrotem Pawła Miśkiewicza do Warszawy. W latach 2007-12 reżyser był dyrektorem Teatru Dramatycznego, który w tamtym czasie uchodził za najbardziej poszukującą scenę stolicy. Powstały tam tak ważne przedstawienia jak "Marylin. Persona" Lupy czy "W imię Jakuba S." Strzępki i Demirskiego.

Ostatnio o Miśkiewiczu było głośno z okazji udanych i drapieżnych wystawień nowych tekstów austriackiej noblistki Elfriede Jelinek - "Podróży zimowej" w Teatrze Polskim we Wrocławiu czy poświęconych zachodniej hipokryzji wobec kryzysu uchodźczego "Podopiecznych" w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Kobiecy "Idiota" to kolejny celny strzał.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji