Artykuły

Zapolska na przychodne

Nie do wiary, ale ostatnim ra­zem sztuka Gabrieli {#au#163}Zapolskiej{/#} gościła na scenach Teatru Pol­skiego dwadzieścia lat temu! Czasy, kiedy Kazimierz Wyka wyrzekał na zalew zapolszczy­zny, jak widać, minęły. Teatr zbyt przejął się opowiadaniem, że Za­polska intelektualistką nie jest, że jej diagnozy społeczne na milę pachną płycizną, że pod wzglę­dem literackim płody jej talentu rażą niedopracowaniem... To wszystko, oczywiście prawda. Tyle tylko, że Zapolska pozosta­wiła po sobie garść sztuk, które przy tych wszystkich zastrzeże­niach nadają się naprawdę do grania. Jednego bowiem nie spo­sób autorce odmówić: instynktu sceny.

Dobrze więc się stało, że Bog­dan Baer sięgnął po "Pannę Ma­liczewską", w pierwszej połowie lat 50. sztandarowy utwór służą­cy zohydzaniu mieszczaństwa i demaskowaniu obłudy kapitału. A dziś? Niezależnie od anachro­nizmów i naskórkowej diagnozy, dziś "Panna Maliczewska" to za­bawny przyczynek do historii stosunków damsko-męskich, a także trochę wcale aktualnie brzmiących uszczypliwości pod adresem feministek i nawiedzo­nych moralistów. Ale przede wszystkim maszyna do grania, materiał do stworzenia pełno­krwistych, wyrazistych postaci.

Z tych możliwości skorzystali w tym przedstawieniu: Ewa Do­mańska w roli tytułowej, pełna naiwnego ciepła z przymieszką goryczy, Maria Ciesielska (Dau­mowa), jako opiekunka dziew­cząt, które zeszły na złą drogę i Jan Tesarz. Mecenas Daum w jego wykonaniu to ociężały i nud­ny kochanek, trochę zazdrosny i bardzo skąpy, słowem postać od­stręczająca, choć chwilami bu­dząca współczucie swą niezaradnością. Szansę wykorzy­stali także wykonawcy ról drugiego planu, a zwłaszcza Katarzyna Łaniewska, idealnie ukazująca postać pazernego babsztyla (Żelazna) i Bogdan Baer w wystu­diowanej rólce Sekwestratora. Pojawia się na scenie niczym nie­czuły na bodźce bicz niespra­wiedliwości, działa mechanicznie i z drobiazgową, powolną skru­pulatnością urzędnika czyni swoją powinność. Wszystko to dzieje się we wnętrzach sutereny i chudego apartamentu trzecio­rzędnej metresy ze staranno­ścią odtworzonych przez Iwonę Zaborowską.

Spotkanie z "Panną Malicze­wska", choć nie oferuje odkryć ani myśli nowych, daje okazję posłuchania jędrnego, czasem zawiesistego dialogu, a także kilku co najmniej świetnie pomy­ślanych scen. Reżyser zadbał tu zwłaszcza o efektowne wejścia postaci. To dzisiaj rzadkie w te­atrze, postacie pojawiają się na scenie często byle jak. Tym ra­zem wszystkie wejścia, zwłaszcza pierwsze, są dopracowane w szczegółach, stanowiąc symboli­czne "skróty" postaci. Zgodnie z nauką {#au#91}Norwida{/#}, który pisał, że zawodowy aktor powinien grać "pierwej niźli wszedł".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji